Reklama

Anna Lucińska: Lubię kasyno

Anna Lucińska przyznaje, że jest umiarkowaną hazardzistką. Ruletka co prawda dostarcza jej wielu emocji, ale podczas gry nie daje się ponieść do tego stopnia, by się zatracić. Dlatego też raz na jakiś czas powraca do kasyna, by się zrelaksować, nauczyć czegoś nowego i poczuć atmosferę miejsca, a nie wydawać czy zarabiać pieniądze.

Anna Lucińska przyznaje, że jest umiarkowaną hazardzistką. Ruletka co prawda dostarcza jej wielu emocji, ale podczas gry nie daje się ponieść do tego stopnia, by się zatracić. Dlatego też raz na jakiś czas powraca do kasyna, by się zrelaksować, nauczyć czegoś nowego i poczuć atmosferę miejsca, a nie wydawać czy zarabiać pieniądze.
Nauczyłam się w końcu grać w ruletkę - wyznaje Anna Lucińska /Jarosław Antoniak /MWMedia

Kilka lat temu Lucińska wystąpiła w spocie reklamującym usługi popularnego bukmachera i kasyna internetowego. Jej zdaniem hazard w umiarkowanej dawce pozwala się trochę oderwać od rzeczywistości, daje odprężenie i przyjemne podekscytowanie, natomiast jego przedawkowane może już prowadzić do uzależnienia ze wszystkimi jego dramatycznymi konsekwencjami.

- Lubię kasyno, ale nie wiem, czy powinnam to mówić. Nauczyłam się w końcu grać w ruletkę i to jest bardzo fajna gra. Nie jest tak, że obstawiam nie wiadomo jakie pieniądze, tylko robię to dla zabawy, zakładam sobie, że mam 50 albo 100 zł, żeby postać przy stole krupierskim i się pobawić. Jak przegram, to przegram. Na pewno nie mam tak, że chcę dalej obstawiać, że się odegram i te pieniądze do mnie wrócą, to się nie zdarza - mówi agencji Newseria Anna Lucińska.

Reklama

Aktorka zdradza, że udało jej się wypracować taki system gry, który nie pozwala jej wyjść z kasyna z pustą kieszenią. - Mam taki myk, że jak wygrałam 50 zł i mam już 100 zł, to odkładam 50 zł, które zainwestowałam, i gram tylko tymi 50 zł, czyli zawsze 50 zł staram się trzymać, żeby wyjść na zero - opowiada Lucińska.

Od jakiegoś czasu Lucińska lubi także wyścigi konne i dobrze wie, że tutaj każdy szczegół ma znaczenie: hodowla, rodowód, sylwetka, dżokej czy forma sprzed roku. I dopiero z tej układanki można się pokusić o obstawienie swoich typów. Czasem warto posłuchać doświadczonego bywalca wyścigów, ale czasem można się też dać nabrać na napust, czyli nieprawdziwą informację o formie konia rozpuszczaną przez cwanych graczy.

- Nie jeżdżę konno, bo trochę się boję koni, natomiast wyścigi na Służewcu uwielbiam. Sama często przychodzę tutaj prywatnie, mam w sobie lekką nutkę hazardzisty i często obstawiam konie. Nawet się na tym nie znam, kupuję rozkłady, w których są opisane konie, które gonitwy wygrały, z jakiej są klaczy itd., obstawiam na czuja - wyjaśnia Lucińska.

Aktorka podkreśla, że wizyta na służewieckim torze może się znacząco odbić na naszych finansach. Jeśli będziemy nieostrożni, wrócimy do domu z pustą kieszenią. Ale jeśli trafnie wskażemy zwycięzcę, mamy szansę na sporą wygraną. Jej, mimo braku doświadczenia, też udało się co nieco wygrać. - Wygrałam kiedyś 100 zł obstawiając 2 zł, to chyba właśnie trochę musi być nutka szczęścia i dobry układ koni. Na przykład często sugeruję się nazwą - zdradza Lucińska.

Newseria Lifestyle
Dowiedz się więcej na temat: Anna Lucińska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy