Anna Guzik: Nie powiedziałam ostatniego słowa
Występuje, śpiewa, nagrywa, trenuje - Anna Guzik nie ma czasu na nudę. Choć, jak sama przyznaje, uwielbia leniwe wieczory przy kominku z książką i ciepłą herbatą.
Dołączyła pani do obsady serialu "Pierwsza miłość". Zdjęcia kręcone są we Wrocławiu, mieście, gdzie kończyła pani studia teatralne. Jak się wraca po latach?
- To dla mnie prawdziwa podróż sentymentalna. Niestety jeszcze nie miałam okazji odwiedzić moich ulubionych miejsc, bo wątek, w którym występuje moja bohaterka, kręcony jest w miejscowości pod Wrocławiem. Myślę, że dosyć szybko odnalazłam się w nowym otoczeniu. Teraz największym wyzwaniem jest takie ułożenie kalendarza, żeby pogodzić moje zajęcia w Warszawie, gdzie kręcę "Na Wspólnej" i program "Zdrowie na widelcu" z pracą w teatrze w Bielsku-Białej i planem wrocławskiego serialu.
Pani bohaterka potrafi walczyć o swoje.
- Sylwia, będąca właścicielką firmy geodezyjnej, dostała w Wadlewie zlecenie. Ale przy okazji tej pracy wpadła jej w uszy informacja, że w Wadlewie może znajdować się ropa. Jako prawdziwa bizneswoman nie mogła przepuścić takiej szansy. Zdała sobie sprawę, że będzie to interes jej życia i zrobiła wszystko, by osiągnąć zamierzony cel i ubiec ewentualnych konkurentów.
Przed panią kolejne doświadczenie - nagranie audiobooków w gwarze śląskiej. Nie będzie chyba trudno, ponieważ pochodzi pani z Katowic.
- Tym razem organizatorzy konkursu na jednoaktówkę po śląsku, wpadli na pomysł, aby nagrodzić trzy jednoaktówki i nagrać je również w formie audiobooka. Wraz z Andrzejem Mastalerzem nagraliśmy "Freedland" i "Świynto wojna". To wspaniała promocja śląskiej gwary. Znam język śląski, ale musiałam wykonać sporą pracę, Sylwia pojawiła się w Wadlewie i... sporo namieszała. aby wypaść naturalnie w gwarze, której nie używam na co dzień. Poza tym ważne było stworzenie wiarygodnych bohaterów, a nie samo "godanie dla godania".
Pewnie niewiele osób wie, że pięknie pani śpiewa. Przygotowuje pani recital?
- Dwa lata temu przygotowałam recital "Trzeba marzyć". W zeszłym roku miałam kilkanaście koncertów. To niezwykła sprawa wyjść na scenę i opowiadać historie muzyką. Przygotowanie własnego recitalu, było dla mnie zupełnie nowym i ciekawym doświadczeniem i myślę, że nie powiedziałam w tym względzie ostatniego słowa.
A jak pani odreagowuje ciężki dzień po pracy?
- Mam kilka sposobów. Pierwszy to sport - odpowiednia dawka ruchu wyzwala we mnie endorfiny, dzięki którym zapominam o stresie. Inny sposób to totalne lenistwo, czyli wylegiwanie się na kanapie z pilotem w ręku. Absolutnym numerem jeden jest wieczór przed kominkiem z dobrą książką i gorącą herbatą. A jeśli do tego za oknem pada deszcz, to jest wtedy idealnie. W czasie deszczu nigdy się nie nudzę.
Rozmawiała Maria Ostrowska