Reklama

Anita Sokołowska: Znajoma twarz?

Zawsze daje z siebie tyle, ile zdoła. Kocha swoją pracę. Ale jej drugą wielką pasją są podróże, szczególnie te na koniec świata.

Ma w sobie wyjątkowy spokój i ciepło. Jest wyznawczynią teorii, że należy korzystać z tego, co oferuje życie, tu i teraz. Ona po prostu nie ogląda się za siebie. Anita Sokołowska (36 l.) - bo o niej mowa - opowiedziała nam o swojej pracy, życiu, pasjach i marzeniach.

Nadchodzący czas zapowiada się dla niej szczególnie. Głównie dlatego, że spełnia swoje kolejne aktorskie marzenia - zagra w nowym serialu "Przyjaciółki". W jej życiu cały czas coś się dzieje. Mówi o sobie: szczęściara. Ma wyjątkowy apetyt na życie i wierzy, że on nigdy jej nie opuści...

Reklama

Niektórzy nie znają pani nazwiska, ale gdy widzą pani twarz, to od razu wiedzą o kogo chodzi. Nie da się ukryć, że jest pani kojarzona z postacią doktor Leny Starskiej z serialu "Na dobre i na złe". Czy to pani nie przeszkadza?

Anita Sokołowska: - Kiedyś faktycznie miałam z tym problem. I ciężko było mi się z tym pogodzić. Wiedziałam, że niektórzy przyjdą do teatru tylko dlatego, że to doktor Lena, a nie Anita Sokołowska gra w tym spektaklu. Ale teraz już mnie to w żaden sposób nie stresuje.

I pewnie z perspektywy czasu dostrzega pani inne dodatkowe zalety tej sytuacji. Na przykład fory w służbie zdrowia!

- Faktycznie - to instytucja, w której mam fory absolutne! Za co zresztą bardzo dziękuję wszystkim pielęgniarkom i lekarzom.

Nie każdy ma takie przywileje - tylko pozazdrościć. Za co jeszcze ceni pani ten zawód?

- Najbardziej pociąga mnie w nim to, że chociaż przez chwilę można pożyć nie swoim życiem. Wejść na chwilę w cudzą skórę. Takie coś jest możliwe tylko w tym zawodzie.


Podobno zostając aktorką spełniła pani swoje marzenia z dzieciństwa.

- Właśnie tak ułożyły się moje losy. Przez długi czas tańczyłam. A po pewnym czasie z baletu zostałam zaproszona do teatru. Jak tylko poznałam jego magię, od razu się w nim zakochałam. Już wtedy myślałam sobie jak fajnie byłoby zostać aktorką. No i udało się.

Nikt z pani bliskich nie pracował jednak w tej branży, nie było żadnej tradycji. Rodzina nie nalegała na wybór bardziej stabilnego zawodu?

- Nic z tych rzeczy. Mało tego, ciągle miałam od nich ogromne wsparcie. I to od całej rodziny, nie tylko tej najbliższej. Oni po prostu mocno wierzyli, że dostanę się do tej szkoły i zostanę aktorką. Chyba bardziej wierzyli we mnie, niż ja sama.

Aktorstwo to tylko jedna pani pasja. Inną są podróże, dalekie i bliskie. Czemu świat tak panią fascynuje? Czego tam pani szuka?

- Bardzo emocjonalnie podchodzę do tematu podróży. Wzruszają mnie piękne widoki. Gdy oglądam zdjęcia z dalekich krajów, to w środku aż się we mnie gotuje. Natychmiast chciałabym tam być i zobaczyć wszystko na własne oczy. Poza tym bardzo lubię zmieniać otoczenie. Ot tak, po prostu. Fascynują mnie także spotkania z różnymi ludźmi. Poznawanie innych kultur, zwyczajów. Fascynuje mnie to, że trzeba dostosowywać się do kompletnie innych zasad i norm. Wszystko niejako odkrywa się na nowo. Ponadto na takiej wyprawie mogę usiąść sobie na ulicy i zjeść w spokoju bułkę. W Polsce już raczej tego nie zrobię. Bo zaraz będzie to sfotografowane.

Czy te wyprawy jakoś panią zmieniają? Czy za każdym razem pani coś odkrywa?

- Nie wiem czy za każdym razem odkrywam w sobie coś nowego. Ale jeżeli przydarzy się coś, np. niebezpiecznego, to człowiek faktycznie się zmienia. A kiedy już przejdzie przez taką sytuację, to poczuje także smak zwycięstwa.

Mówi to pani z własnego doświadczenia? Przeżyła pani jakąś straszną przygodę, która szczególnie utkwiła pani w pamięci?

- Przeżyłam coś takiego na Krecie. Zgubiłam szlak w górach i musiałam przenocować na wysokości 2000 metrów. Tylko dzięki temu, że miałam przy sobie gazetę, udało się rozpalić ognisko. Gdy nastał kolejny dzień, pomyślałam sobie, że jeżeli przeżyłam coś takiego, to naprawdę jestem dzielną kobietą. I właśnie wtedy uzmysłowiłam sobie, jak wiele w swoim życiu mogę przetrwać.

Czy są jeszcze takie miejsca, o których pani marzy, które chciałaby pani odwiedzić?

- Oczywiście - jest ich naprawdę wiele. Pragnę zwiedzić jak najwięcej. Ale boję się już marzyć o tych krajach.

A to dlaczego?

Ponieważ bardzo często moje oczekiwania przerastają rzeczywistość. Kilka lat marzyłam o wycieczce do Portugalii. Po czym wreszcie udało mi się zrealizować to marzenie. Pojechałam i... przyznam szczerze, że trochę się rozczarowałam. Zderzenie z zastanymi tam realiami było wręcz bolesne. I dlatego, nauczona tym przykrym doświadczeniem, wolę nie marzyć zbyt wiele o różnych dziwnych miejscach. W tej chwili staram się po prostu żyć tu i teraz.

Z tego co słyszę - całkiem odważna z pani kobieta!

- Różnie to bywa. Przede wszystkim staram się być silną i niezależną kobietą. Ale czasami potrzebuję być, chociaż jeszcze przez chwilę, małą dziewczynką. Wydaje się, że najzwyczajniej w świecie taka jest nasza natura. Więc jeżeli mogę czasami pozwolić sobie na jakieś chwile słabości, to po prostu im ulegam. Jeżeli jednak muszę być silna i dzielna, to wtedy pokazuję światu na co mnie stać.

I to jest pani tajemny przepis na życie?

- Nie mam jakiegoś konkretnego motta, którym kieruję się w swoim życiu. Po prostu staram się przeżyć je uczciwie. I myślę, że jestem wyjątkową szczęściarą. To życie jakoś pięknie mi się układa. Co prawda... im jestem starsza, tym myślę bardziej realnie. Zdaję sobie sprawę ze zdecydowanie większej ilości rzeczy i różnorodnych ograniczeń, ale mimo wszystko nadal mam wyjątkowy apetyt na życie. I to się raczej nie zmieni...

Alicja Dopierała

Świat & Ludzie
Dowiedz się więcej na temat: nieznajomy | znajomi | nieznajomi | twarzy | Anita | Anita Sokołowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy