Andżelika Piechowiak o najkoszmarniejszych wakacjach
Andżelika Piechowiak przyznaje, że nawet najlepiej zaplanowane wakacje mogą szybko zamienić się w koszmar. Tak było w jej przypadku. Podczas urlopu na Sycylii aktorka miała zatrucie pokarmowe i większość czasu musiała spędzić w hotelowym pokoju. Co gorsze, w drodze powrotnej samolot miał awaryjne lądowanie i w nocy krążył, by spalić nadmiar paliwa. Podczas licznych zagranicznych podróży nie udało jej się również uniknąć zagubienia bagażu.
Po wielu różnych przygodach Andżelika Piechowiak nie ma już złudzeń, że na wymarzonych wakacjach wszystko wygląda jak w folderze biura podróży. Na miejscu może się bowiem okazać, że pogoda pozostawia wiele do życzenia, hotel czy inne wynajęte lokum nie wygląda tak jak oczekiwaliśmy, na plaży jest tłoczno i hałaśliwie, a lokalne jedzenie wcale nam nie smakuje.
- Najkoszmarniejsze wakacje, jakie mi się przydarzyły, to były wakacje, kiedy na tydzień wyrwałam się na Sycylię i po dwóch dniach się zatrułam, więc podziwiałam pogodę z okna hotelowego. A potem jeszcze miałam awaryjne lądowanie samolotu, dwie godziny w powietrzu. Tych dwóch godzin w samolocie nie zapomnę do końca życia. To były wakacje pełne przygód, ale nie takich, których komukolwiek bym życzyła - mówi agencji Newseria Andżelika Piechowiak.
Aktorka wspomina, że pasażerowie tego feralnego lotu byli kompletnie zdezorientowani. Trauma i złe wspomnienia pozostały na długo. Gwiazda podkreśla, że od tamtego czasu za każdym razem, kiedy tylko wsiada na pokład samolotu, przypominają jej się tamte dramatyczne momenty.
- Chyba najgorsze było to, że gdyby ten samolot wylądował czy ktoś chwilę wcześniej powiedział "lądujemy awaryjnie", to trwa moment, ale krążenie pod tytułem "musimy spalić paliwo, żeby móc bezpiecznie wylądować", bez informacji, co tak naprawdę się dzieje, a jeszcze był to środek nocy, więc krążyliśmy w czarnej pustce i wszyscy się zastanawiali, jak to będzie - opowiada Piechowiak.
Aktorka podkreśla, że wyjeżdżając na długo oczekiwane wakacje, nie chcemy myśleć, że coś może pójść nie tak. Niestety, daleka podróż zawsze niesie ze sobą ryzyko różnych niespodzianek - również tych przykrych. Wtedy urlop szybko zamienia się w koszmar, a do domu wracamy bardziej poirytowani i zmęczeni niż przed wyjazdem.
- To, że bagaż gdzieś nie doleciał, to mi się zdarza dość nagminnie. Nawet ostatnio wracaliśmy z Portugalii, z dużym opóźnieniem wystartował samolot, mieliśmy przesiadkę w Monachium, biegliśmy, żeby zdążyć na samolot do Warszawy, a nie byliśmy jedyni na tej przesiadce, którzy biegli. Zdążyliśmy, bagaże całej reszty pasażerów zdążyły, a nasze nie, więc jestem przyzwyczajona, że na taśmie czasem ten bagaż nie wyjeżdża - przyznaje Piechowiak.