Andrzej Grabowski: Szaleć jak emeryt
Starsi ludzie nie mają poczucia humoru? - Ależ mają go w bród, w przeciwieństwie do pozbawionych dystansu do siebie ludzi młodych! - mówi Andrzej Grabowski.
Starość jest pojęciem względnym. Zgodzi się pan z tym stwierdzeniem?
Andrzej Grabowski: - Jak najbardziej! Już po pierwszych nagraniach "Starych drani" utwierdziłem się w tym przekonaniu. Starsze osoby okazują się o wiele bardziej skore do żartów i zabaw niż nastolatki - i nie mówię tu o moich rówieśnikach, lecz o bardzo wiekowych damach i dżentelmenach. Są otwarci, weseli, niezwykle pogodni. Nie boją się pójść na całość, powygłupiać się czy zrobić coś zupełnie szalonego.
Może wynika to z tego, że celem bohaterów programu jest przede wszystkim prowokacja? Swoim specyficznym zachowaniem próbują przecież zaszokować nieświadomych podstępu przypadkowych obserwatorów.
- Siedem osób w podeszłym wieku, które widzimy na ekranie, to rzeczywiście aktorzy znakomicie znający swój fach. Ale reakcje młodych na ich dziwaczne zachowanie nie są wyreżyserowane! A właśnie te spontaniczne reakcje są według mnie najciekawsze, dają do myślenia. Pokazują rzecz niebywałą! Okazuje się, że większość 20- czy 30-latków jest niezbyt tolerancyjna, zamknięta w stereotypach, oburzona i zniesmaczona tym, co "wyprawiają" emeryci.
Pana nie zdziwiłoby, gdyby usłyszał 80-letnią staruszkę relacjonującą szaloną noc z młodym mężczyzną?
- A co w tym sensacyjnego? Staruszkowie nie mogą korzystać w pełni z życia? W pewnym wieku trzeba czy wręcz należy się bawić, w przeciwnym razie można zostać zgorzkniałym, złośliwym tetrykiem.
Nie uważa pan, że "Stare dranie" mają za zadanie dowartościować konkretną grupę?
- Być może był nawet taki zamiar producentów, lecz filmy, które oglądam i komentuję na wizji, zazwyczaj temu przeczą. To nastolatki, skonfrontowane z zaskakującą sytuacją, są bardziej konserwatywne w swoich poglądach. Jest taka scenka, w której babcie jadą na quadach, a chwilę później trzymając się balkoników wchodzą do restauracji. Szok obserwatorów mówi sam za siebie.
Skąd to zdumienie?
- Myślę, że to wynik braku zrozumienia dla starości. Młodzi nie wiedzą, czym ona jest, w jaki sposób do niej podejść. Wydaje się im, że w pewnym okresie życia trzeba zachowywać się w ściśle określony, poważny sposób. Nie można po prostu robić rzeczy nie licujących z wiekiem! A przecież większość staruszków miała kiedyś naście lat i nadal jest młodych duchem. I zdarza się, że zabawa niejednokrotnie ratuje ich przed przygnębieniem, smutkiem, depresją, czy myślami o śmierci.
A panu zdarza się zaszaleć?
- Bardzo chętnie bym o tym opowiedział, ale żona mogłaby się obrazić.
Rozmawiał Artur Krasicki