Reklama

Aleksandra Woźniak: 22 lata w branży

Aleksandra Woźniak wraca na ekrany. Aktorka znana z serialu "13. posterunek", gdzie w latach 90. występowała u boku Cezarego Pazury, dołączyła do obsady "Barw szczęścia". Woźniak obecnie mieszka w Gdańsku, ale "Warszawa zawsze będzie moim miejscem" - mówi.

Ostatnio rzadko można było panią zobaczyć na ekranie, nie bywa pani na bankietach... Co u pani słychać?

Aleksandra Woźniak: - Częstą bywalczynią bankietów nie byłam nigdy, a w branży jestem już 22 lata. Od trzech lat jestem prezenterką i ambasadorką kanału filmowego dla kobiet "Romance TV". Ostatnio dołączyłam do ekipy "Barw szczęścia". Prywatnie wyszłam za mąż, przeprowadziłam się z rodziną do Gdańska, gdzie mieszkamy już trzeci rok. Także, jako urodzona warszawianka, w stolicy jestem gościem.

Jak się pani mieszka w Gdańsku?

Reklama

- Uwielbiam morze, więc już to powoduje, że bardzo dobrze czuję się w tym miejscu. Poza tym w Gdańsku nie ma takiego tempa, takich korków, życie wydaje się toczyć spokojniej. To są plusy tego miasta. Natomiast nie mogę powiedzieć, że Gdańsk jest w stanie zastąpić stolicę. Warszawa zawsze będzie moim miejscem. Tam mam swoją rodzinę, większość przyjaciół, wspomnienia, tam kwitnie kultura. I tam regularnie przyjeżdżam, by się tym wszystkim nacieszyć.

Pasjonuje się pani czymś poza aktorstwem?

- Bardzo lubię pisać, od trzech lat prowadzę bloga. Piszę o moim życiu zawodowym i prywatnym. O tym, co czuję, co myślę. Komentuję różne zjawiska społeczne, polityczne. Gdy coś mnie poruszy lub zbulwersuje, opisuję moje poglądy i odczucia. Po "przelaniu" moich myśli na bloga, czuję ulgę, jakbym dzieląc się z innymi, wyrzucała problem z siebie.

Czy w związku z odważnymi wpisami dotyczącymi życia publicznego spotyka się pani z negatywnymi komentarzami, z tzw. hejterami?

- Oczywiście, zdarzają się osoby, które nie zgadzają się z moim wpisem, mają inne zdanie. Natomiast z tzw. hejterami na swoim blogu się nie spotkałam. Oni najchętniej komentują krótkie, proste teksty lub zdjęcia. Moje teksty są często długie, skomplikowane i poruszają poważne tematy. Dlatego, żeby je ocenić, najpierw trzeba je przeczytać i zrozumieć... Może to jest powód absencji tego typu ludzi na moim blogu.

Mimo że nie jest pani stałą bywalczynią bankietów to jednak ostatnio zdecydowała się pani wziąć udział w XVI Charytatywnym Balu Dziennikarzy i wyglądała pani świetnie. Jak pani dba o formę?

- Dziękuję. Generalnie nie przywiązuję do wyglądu specjalnej wagi. Nie chodzę ani do żadnych salonów kosmetycznych ani do gabinetów spa. Nie robię sobie też żadnych zabiegów chirurgicznych czy kosmetycznych, bo tych nie uznaję. Jedyne co robię, to staram się w miarę regularnie ćwiczyć. Czasem mam takie zrywy, że przez jakiś czas ćwiczę, natomiast różnie bywa z tą moją systematycznością. Myślę, że największy wpływ na wygląd mojej sylwetki mają geny. Także powinnam podziękować swojej mamie.

A dieta - przestrzega pani jakiejś?

- Nie stosuję żadnej diety. Natomiast staram się odżywiać w miarę zdrowo - na tym punkcie mam absolutnie bzika, żeby żywność była zdrowa, żeby nie zawierała żadnych konserwantów. Jadam często, ale mało. Generalnie staram się prowadzić zdrowy styl życia, ale jak mam ochotę na słodycze, to się nie ograniczam.

Rozmawiała Paulina Persa (PAP Life).

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady!

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy