Aktorstwem "zaraził" ją wujek
Ładna, zdolna, młoda i już sławna. Aktorstwem zaraził ją wujek, Bronisław Cieślak i... Andrzej Wajda. Bo pierwsze spotkanie z filmem miało miejsce na planie "Pana Tadeusza".
Złośliwcy plotkowali, że skoro jest bratanicą polskiego Jamesa Bonda, to na pewno on pomógł jej dostać się do zawodu. A prawda jest zupełnie inna.
O tym, że ma sławnego wujka, dowiedziała się gdy przyjechał w odwiedziny i postanowił umyć samochód na parkingu przed blokiem. Otoczył go tłum gapiów, niektórzy robili mu zdjęcia.
Kilkuletnia wówczas Ania nie miała pojęcia co się dzieje, bo rodzice nie pozwalali jej oglądać "07 zgłoś się". Bakcyla aktorstwa złapała dzięki niemu - zabrał ją do teatru, na próbę.
- Aktorki były w pięknych sukniach, jedna wzięła mnie na kolana. Bardzo to przeżyłam - wspomina dziś. I żali się też, że gdy jako licealistka poinformowała rodzinę, że będzie zdawała do szkoły teatralnej w Krakowie wujek się zdenerwował.
- Znałem wielu nieszczęśliwych aktorów, którzy całe życie czekają na wielką rolę i umierają rozgoryczeni. Gdy Ania oblała za pierwszym podejściem, pomyślałem: moje na wierzchu - mówi Bronisław Cieślak.
Ale dostała się za drugim razem. Magii filmu dała się uwieść podczas statystowania u Andrzeja Wajdy na planie "Pana Tadeusza".
Gdy broniła dyplomu miała już na koncie pięć małych ról filmowych. Potem posypały się propozycje. Zagrała w "Egzaminie z życia", "Glinie", "Ludziach chudego".
Za główną rolę w filmie "Masz na imię Justine" opowiadającym o przymusowej prostytucji zebrała wiele nagród. Dziś nie musi już nikogo przekonywać, że dokonała dobrego wyboru.
Najlepsze programy, najatrakcyjniejsze gwiazdy - arkana polskiej telewizji w jednym miejscu!
Nie przegap swoich ulubionych programów i seriali! Kliknij i sprawdź!