Agustin Egurrola: Jazda bez trzymanki
Czasem człowiek wzrusza się do łez, innym razem śmieje się tak, że aż brzuch boli - mówi Agustin Egurrola. Juror "Mam talent!" zdradza też, czego się obawiał i dlaczego uważa, że "Taniec z gwiazdami" powinien wrócić na antenę.
Powiedział pan, że na początku było trochę nerwowo. Co miał pan na myśli?
Agustin Egurrola: - Nowy program, nowi ludzie, nowe koleżanki w jury, nowy format... wszystko było dla mnie nieznane. 'You Can Dance - Po prostu tańcz' tworzyłem od początku. Tu wchodziłem w produkcję, która już funkcjonuje, więc pojawił się niepokój, czy dam sobie radę. Taka niepewność pojawia się z tyłu głowy. Ale chyba każdy tak ma...
Nie każdy się do tego przyznaje. Jednak dobrze pana rozumiem. Wcześniej, oceniając taniec, mógł pan się odnieść do wiedzy merytorycznej. Tu często trzeba opowiedzieć o emocjach.
- Dokładnie. Taniec jest dla mnie prosty, jestem w stanie szybko ocenić jego jakość, wartość, warsztat. Tutaj uczestnicy często mnie zaskakują. Na scenie dzieją się rzeczy niewiarygodne, w telewizji można zobaczyć zaledwie ułamek tego, co widzimy my, jurorzy. To jazda bez trzymanki!
Na castingach czekał pan szczególnie właśnie na tancerzy?
- Oni są najbliżsi memu sercu i chciałbym, żeby tańca było jak najwięcej. Jednak przychodzili różni ludzie i również ujmowali mnie swoim talentem. I to też jest cudowne - bez znaczenia, czy był to tancerz, wokalista, aktor czy iluzjonista, jeśli potrafi nas zachwycić.
Tak, jak dziewczyna, która tworzyła obrazy z piasku...
- Och tak, wzruszyła mnie bardzo. I takie momenty zapadają w pamięć. Poruszały mnie również dzieci - miały nie tylko dobry warsztat, ale i taką życiową mądrość... Przeżyciem są też dla mnie występy ludzi starszych, takich, którzy są w jesieni swojego życia i właśnie postanowili pokazać swój talent.
Pana spontaniczne miny w czasie show, mówią wszystko o tych odczuciach, niczego pan nie ukryje...
- Wiem, widziałem (śmiech). W tym programie nie ma czasu na aktorstwo, przybieranie pozy! Czasem człowiek wzrusza się do łez, innym razem śmieje się tak, że aż boli brzuch.
Zdarzyło się panu skomentować jakiś występ tak, że potem pan żałował swoich słów?
- Tak, wiele razy. Bycie jurorem to ogromna odpowiedzialność. Niby masz chwilę, by zapoznać się z uczestnikiem, ale nigdy nie wiesz, jaka jest jego wrażliwość, granica odporności na krytykę. I zdarza się, że kogoś zranisz. Jednemu możesz nieświadomie zrobić krzywdę, a innemu na całe życie dodasz skrzydeł. Czasami lepiej nic nie powiedzieć, niż jedno słowo za dużo. Z drugiej strony uczestnicy powinni mieć świadomość, że taka jest konwencja programu i nie trzeba z naszego powodu przekreślać swoich marzeń.
Jakimi osobami są Małgorzata Foremniak i Agnieszka Chylińska?
- To fantastyczne kumpelki! Można z nimi konie kraść (śmiech). Są szczere, mówią, co myślą, nie grają. Ale nie dość, że są fajnymi osobami, to jeszcze znakomitymi profesjonalistkami. One tworzą ten program. Zaakceptowały mnie, przyjęły cudownie i, wbrew plotkom, żadnych konfliktów nie było (śmiech).
A propos plotek - mówi się, że wróci "Taniec z gwiazdami"! Jest w tym ziarno prawdy?
- Bardzo dużo ludzi pyta mnie o ten program. Widzę też spekulacje, kto mógłby zatańczyć... Dla mnie to dowód, że był to ważny program i Polacy chcą, by wrócił. Jednak decyzja o tym, czy pojawi się na antenie, nie leży w mojej gestii. Ja mogę mieć tylko nadzieję, że tak się stanie.
Nad czym pan teraz pracuje?
- Jest mnóstwo takich rzeczy, w tym jeden nowy projekt biznesowy... Najważniejsze są jednak dla mnie moje szkoły tańca. Mają już 20 lat! Ciągle przychodzą nowi ludzie i robię wszystko, by dostali tu to, co najlepsze i mogli się rozwijać.
Rozmawiała Anna Janiak.