Agnieszka Szulim: Uwielbiam motocykle
Agnieszka Szulim ma wiele zainteresowań. Popularna prezenterka opowiada o swej miłości do Nowego Jorku, książek i... motocykli.
Noc Muzeów już za nami. Zwiedziła pani Muzeum TVP?
- Przyznam się szczerze, że nie. Mijam to muzeum przynajmniej dwa razy, gdy jestem w pracy i wstyd się przyznać, ale jeszcze tam nie zajrzałam.
Lubi pani muzea?
- Moim ulubionym jest Muzeum Sztuki Nowoczesnej W Nowym Jorku. Z chęcią wybrałabym się tam ponownie.
Często jeździ pani do Nowego Jorku?
- Nie. Kilka razy w życiu mi się zdarzyło. Teraz miałam dwuletnią przerwę i już mnie tam ciągnie. Podobno Nowy Jork, to jest takie miejsce na ziemi, które albo się kocha, albo nienawidzi. Ja pokochałam to miasto. Mogłabym tam mieszkać.
Teraz pewnie, w związku z natłokiem pracy, "zamieszkała" pani w gmachu TVP?
- Wbrew pozorom wcale nie spędzam tam tak dużo czasu. Mamy taki cykl pracy, że czasem jestem tu raz w tygodniu, czasem dwa razy, a bywa i tak, że przychodzę codziennie. Jest różnie, natomiast nie przesiaduję tu bez przerwy. Lubię mieć trochę czasu dla siebie i mocno o to walczę. Mam pracę, którą kocham i która pozwala mi czasami odetchnąć. Jestem w pełni usatysfakcjonowana.
I co robi pani w wolnym czasie?
- Mój wolny czas można podsumować słowami: dom, mąż, zwierzaki i ogródek. Uwielbiam też czytać. Jestem niesamowicie szczęśliwa, kiedy mogę usiąść na tarasie z książką. Czasem też rysuję. Zostało mi to z dzieciństwa. Kiedyś bardzo dużo malowałam. Lecz są też chwile, w których potrzebuję trochę adrenaliny, więc wtedy wchodzą w grę motocykle. Nie wyobrażam sobie, jak można się w życiu nudzić. Jest tyle rzeczy do zrobienia, a czas tak szybko leci, że doba powinna mieć co najmniej 36 godzin.
Czy to oznacza, że możemy spotkać panią na motorze na warszawskich ulicach?
- Po Warszawie jeżdżę rzadziej, ale czasem się zdarza. Staramy się z mężem raz na jakiś czas zrobić sobie wypad za miasto na motocyklach. W mieście nie lubię jeździć, ponieważ jest za duży tłok.
Mówi pani, że jest tyle rzeczy do zrobienia, ale pasje przecież kosztują...
- To prawda. Jestem w o tyle dobrej sytuacji, że mój mąż - zawodowy motocyklista - pozwala mi na stały dostęp do motocykli, więc nie muszę się o to martwić. Natomiast trzeba mieć pasję w życiu. Warto robić to, co się kocha. Nie wyobrażam sobie żyć samą pracą, choć bardzo ją lubię.
Rozmawiała: Dominika Gwit (PAP Life)