Adam Słodowy i fenomen programu "Zrób to Sam"
Na ekranie zachwycał, robiąc wielkie rzeczy z gumki czy korka. Nic dziwnego, że pisano do niego "Wysoki Znawco". Na czym polegał fenomen Adama Słodowego i jego programu "Zrób to Sam"?
Adam Słodowy urodził się w 1923 roku w Czarnkowie. Kiedy wybuchła wojna, miał 15 lat. W 1944 r. zgłosił się na ochotnika do wojska. Został zawodowym żołnierzem. 93-letni pan Adam mieszka w Warszawie.
"Nie ma ludzi zdolnych i niezdolnych. Są ludzie cierpliwi i niecierpliwi" - powtarzał często Adam Słodowy. Fakt, bez cierpliwości nikt nie zdołałby zrobić śruby z puszki po konserwach, a wału napędowego do łodzi - ze szprychy.
Jego talent do majsterkowania podziwiały dzieci i ich rodzice. Gdy pokazał na wizji urządzenie alarmujące o tym, że przelewa się woda w wannie, dorośli przerabiali je na sygnalizator, który dzwonił, gdy ktoś kradł mleko spod drzwi.
Wśród mniejszych i większych wynalazków były: pralka na ubrania dla lalek (dwie puszki po kawie, blaszka, dwa korki do butelek, zakrętka po szamponie, drut, kawałek gumki z dętki rowerowej, przewód elektryczny i dwa spinacze biurowe), ciągnik rolniczy (dwie szpulki nici, dwa pudełka zapałek, gumka recepturka), czy skarbonka na zamek cyfrowy (szprycha i puszka po kawie). A wśród stałych materiałów używanych w programie znajdowały się: sznurek, korki, tektura, listewki i sklejki.
Pamiętacie pierwszy przedmiot, który w programie "Zrób to Sam" zbudował pan Adam? Był to karmnik. Po zademonstrowaniu ptasiej stołówki, do redakcji przyszło 7,5 tysiąca listów. "Szanowny Panie Instruktorze", "Wysoki Znawco", "Drogi Zrób to Sam" - pisały dzieci, prosząc, aby pan Adam pokazał krok po kroku, jak wykonać samochód zabawkę albo lalkę i żeby najlepiej przysłał im rysunek techniczny tych wymarzonych rzeczy. Pracownicy telewizji odrysowywali więc pokazywane modele na kalce technicznej, a Adam Słodowy osobiście zaklejał tysiące kopert.
Pisały do niego też nauczycielki prac technicznych: "Niech pan podpowie coś ciekawego dla chłopców!". Pan Adam odpisywał, dzięki czemu męska część klas nie musiała robić na drutach i uczyć się haftu krzyżykowego. Zdolniejsi majsterkowicze budowali zaawansowane maszyny, w tym "zdalnie sterowany pojazd księżycowy". Do jego produkcji zużywano dwa małe silniczki elektryczne, trzy koła, kawałek sklejki, listewkę, blaszki, drut i gwoździki...
W jaki sposób Adam Słodowy trafił do telewizji? Cofnijmy się do 1958 roku. W pewne niedzielne przedpołudnie na placu Konstytucji w Warszawie odbyła się wystawa motoryzacyjna. Furorę robiło prawdziwe auto własnej konstrukcji. Jego właściciel, Adam Słodowy, znalazł w składnicy złomu dobry reflektor, uznał, że nada się do samochodu i postanowił dorobić resztę. Silnik kupił w Urzędzie Likwidacyjnym, pogiętą ramę znalazł na łące, a na nadwozie wykorzystał żelazne rury do pieców. Napisał o budowie tego samochodu książkę (rozeszła się jak świeże bułeczki) i za zarobione pieniądze kupił telewizor.
Traf chciał, że pierwszy program, który obejrzał, był o majsterkowaniu. Tak nudny, że Słodowy poszedł do telewizji z pretensjami. - To niech pan napisze lepszy scenariusz - rzucił na odczepne jeden z redaktorów. Napisał - i stał się ulubieńcem młodych majsterkowiczów. Przez 24 lata (od 1959 do 1983 r.) zrealizował 505 odcinków! Program "Zrób to Sam" uczył twórczego myślenia, wspomnianej wcześniej cierpliwości, a także szacunku do materiałów i narzędzi. Obowiązywała zasada: prawdziwy majsterkowicz nigdy niczego nie wyrzuca, bo nie wiadomo, co i kiedy może się przydać.
Swoją pasję realizował również w domu. Chyba żadna kobieta nie miała tak wygodnej kuchni, jak pani Bożena, żona Adama Słodowego. Zanim zaczęła dla niego gotować, pan Adam bardzo dokładnie ją zmierzył - ile centymetrów ma od podłogi do łokcia, na jakiej wysokości zgina kolana itd. Następnie przez jeden dzień, od rana do wieczora, przyglądał się wszystkim kuchennym czynnościom żony, by stworzyć listę 24 usprawnień. Wygodnej pracy sprzyjały m.in. szafki ścienne, które przy otwieraniu unosiły się do góry, aby gospodyni nie uderzyła się w głowę, gdyby zapomniała je zamknąć. Kosz pod zlewozmywakiem wysuwał się po dotknięciu kolanem i sam wracał na miejsce, a blat stołu po odwróceniu (za pomocą gazowego teleskopowego popychacza do samochodu) zamieniał się w podstawę prasowalnicy.
Nic dziwnego, że pana Adama cenił nawet prezydent Aleksander Kwaśniewski. Zapytany kiedyś, jaką książkę wziąłby na bezludną wyspę, odpowiedział: - "Lubię majsterkować" Słodowego. To jedna z kilku książek pana Adama. Oprócz pisania, Adam Słodowy zajmuje się też malowaniem obrazów i robieniem biżuterii. Wyobraźnię i zdolności manualne zdradzał już jako przedszkolak. Wtedy to rozkręcił starą lornetkę, aby zrozumieć podstawowe prawa optyki. Gdy był ośmiolatkiem, rozkręcił żyrandol, aby przy pomocy jego fragmentów pojąć działanie młyna wodnego. Ten eksperyment nie przyniósł oczekiwanych rezultatów, ale pan Adam od dziecka był cierpliwy... Miał szczęście do nauczycieli. Pierwszym był ojciec, kolejnym - nauczyciel w gimnazjum. Nauczyli go, że warto interesować się światem. I coś po sobie temu światu zostawić.
Katarzyna Ziemnicka