Reklama

2014: Pięć grzechów głównych telewizyjnych talent-shows

Ten rok był wyjątkowy jeśli chodzi o telewizyjne programy, bo w ramówce pojawiły się nowości ("Twoja twarz brzmi znajomo", "Superstarcie"), a po raz ostatni oglądaliśmy "X Factor", który znika z anteny. Naszym zdaniem jednak stacje znów popełniły kilka grzechów głównych.

Katechizm Kościoła katolickiego wymienia siedem grzechów głównych: pychę, chciwość, zazdrość, gniew, nieczystość, łakomstwo i lenistwo lub znużenie duchowe. My w naszym zestawieniu podsumowującym 2014 rok wytykamy telewizjom pięć z nich.

Pycha

Czasami odnoszę wrażenie, że producenci talent shows traktują widzów jak dzieci, i to niezbyt lotne. Przykłady? Coraz bardziej żenujące ustawki (pamiętacie te numery, jak w "Must Be The Music" niby przypadkowo do Piotra Roguckiego dzwoniła żona?) mające na celu głównie podniesienie oglądalności. Coraz więcej oglądamy łzawych historii, które mają skłonić widzów do wysyłania sms-ów. Od czasu pierwszego "Idola" (który na dobre rozpoczął erę popisów przed jurorami) minęło sporo czasu i uważni oglądacze już dawno stracili złudzenia, że celem tych programów jest naprawdę wyłonienie skrywanego gdzieś głęboko diamentu. Ileż to razy słyszeliśmy z ekranów zachwyty jurorów nad uczestnikami, które błyskawicznie kończą się, gdy tylko zgasną światła kamer.

Reklama

I te przekonania, że to właśnie nasz program jest najlepszy na świecie! A potem mamy takie przypadki, jak zakończenie (raptem po czterech edycjach) emisji "X Factor", który wydawał się samograjem. Tymczasem po stronie plusów może zapisać triumf Dawida Podsiadły czy wylansowanie Eweliny Lisowskiej (która przecież i tak wcześniej pokazała się w "Mam talent"), a minusów - całą masę bolączek.

Zazdrość

Nieoczekiwany sukces polsatowskiego "Twoja twarz brzmi znajomo" (mimo późnej pory pierwsza edycja programu przyciągnęła średnio ponad 3 mln widzów) sprawił, że na podobny krok zdecydowała się TVP2, sprowadzając kolejny format na nasz rynek. W "SuperSTARciu" polskie gwiazdy piosenki miały pokazać swoją wszechstronność, śpiewając piosenki z różnych gatunków. W zamierzeniu pomysł nie brzmiał źle, ale wykonanie okazało się fatalne.

Już po pierwszym odcinku TVP2 postanowiła wyrzucić z jury uznanego producenta Marcina Borsa (jego miejsce co tydzień zajmowała znana osoba z telewizji - od Szymona Majewskiego, przez Katarzynę Zielińską, po Magdalenę Schejbal). Ten ruch miał na celu podnieść katastrofalną oglądalność, która po kilku tygodniach wyrżnęła o dno na poziomie raptem 770 tys. widzów. Nawet przy najlepszym osiągniętym wyniku (prawie 1,5 mln) "SuperSTARcie" z daleka oglądało plecy konkurencji. "Ten program mógłby się obejść beze mnie, bez [jurora] Wojciecha Manna, nawet bez naszych uczestników, ale nie mógłby się obejść bez naszej wspaniałej publiczności" - plótł bez poczucia zażenowania współprowadzący program Antek Królikowski. Momentami można było odnieść wrażenie, że całość pomyślana jest jako grupa wsparcia dla Nataszy Urbańskiej - żeby wreszcie coś wygrała (w "Jak oni śpiewają" i "Tańcu z gwiazdami" zajęła drugie miejsce, przez co przylgnęła do niej łatka "zawsze drugiej").

Lenistwo

"Must Be The Music" - zakończona ósma edycja (wiosną 2015 r. będzie dziewiąta), "Mam talent" - siódma odsłona, "The Voice of Poland" - piąta. A niemal w każdej z nich: małolat z trudnym dzieciństwem (jak pokazuje przykład Adriana Makara w "Mam talent", wystarcza to do wygranej); wrażliwa nastolatka, którą chce adoptować męska część jury; przystojniak wdzięczący się do damskiej widowni (w repertuarze koniecznie "Use Somebody" Kings of Leon); zbuntowany rockman ze zdartym głosem czy uczestnik, którego widzieliśmy już we wcześniejszej edycji/konkurencyjnym programie. Miejsca w finałach czasami wyglądały, jak wypełnione z klucza: dajcie mi tu pyzatą dziewczynkę, potarganych metalowców z gitarami (ale nie za bardzo, w końcu to telewizja!) i jakiegoś rapera...

Przy niektórych wykonawcach - już przed ich występem! - niemal w ciemno można obstawiać werdykt i komentarz jurorów. Ileż to razy słyszeliśmy teksty "Kocham! Kocham! Kocham!" z ust Kory w "Must Be The Music" czy pamiętne "Mam w domu parę tysięcy płyt i brakuje mi tylko jednej - twojej!" (to Kuba Wojewódzki do Michała Szpaka w "X Factor")? W dodatku te zachwyty są często na tak wysokim tonie, że na "odkryte" talenty patrzy się przez palce.

Nieczystość

"Najbardziej obrzydliwy w historii show" - tak występ niejakiego AryMana w "Mam talent" reklamował TVN. 21-latek m.in. włożył sobie nitkę do ust, a następnie... wyciągnął ją przez oko. Dodajmy, że tydzień wcześniej w tym samym programie widzowie mieli okazję zobaczyć występ świni Raćki, która nieoczekiwanie na scenie zostawiła swoje odchody. "Kupa śmiechu" - komentował dowcipny jak zawsze prowadzący Marcin Prokop.

To właśnie "Mam talent" królował w przygłupawej rozrywce, choć skupiające się na muzyce programy konkurencji lubiły rzucić żenującym żartem czy komentarzami poniżej pasa.

Łakomstwo

Uczestnicy wcinający zimne parówki, wokaliści posilający się lodami po występach, soki i kolorowe napoje prosto z lodówki - w nachalnym product placement zdecydowane zwycięstwo przyznajemy "Must Be The Music". Ostatni krzyk mody - słitfocie Pauliny Sykut z uczestnikami w budzie z misiem z jakiejś reklamy. Aż dziw, że w ramach występów na scenie nie pojawiają się np. uczestnicy przebrani za postacie z reklam. Ale to pewnie najbliższa przyszłość, w końcu wiosną 2015 roku czekają nas nowe edycje talent-shows.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy