W „Córach szczęścia” Márta Mészáros podejmuje tematykę, która w polskim kinie współczesnym była praktycznie nieobecna. Być może drażliwość problemu prostytucji lub też społeczne tabu związane z tą profesją spowodowały, że częściej mogliśmy przeczytać na ten temat reportaż prasowy lub też obejrzeć (zazwyczaj w późnych godzinach nocnych) nadawany przez telewizję film dokumentalny. Podstawowa trudność tkwi z pewnością w sposobie opowiadania o najstarszym zawodzie świata. Czy wybrać strategię opowieści paradokumentalnej czy też oprzeć fabułę o analizę psychologiczną bohaterki ?
Już pierwsze sekwencje filmu Márty Mészáros zapowiadają analizę późniejszego wyboru głównej bohaterki. Poznajemy przyczyny jej wyjazdu z kraju i ślepą (by nie powiedzieć: dziecinną) wiarę w sukces handlowego przedsięwzięcia. Świetne w „Córach szczęścia” są sekwencje opisujące środowiska, w których bohaterka musi funkcjonować. Mamy więc największy bazar Europy: Stadion Dziesięciolecia, znakomitego Jana Nowickiego w roli inteligentnego alfonsa oraz wyrazisty portret warszawskiego cwaniaczka w kreacji Olafa Lubaszenki. Wszystkie wymienione elementy filmowej opowieści podporządkowane są analizie wyborów moralnych głównej bohaterki w kreacji Olgi Drozdowej. Znamy bezpośrednią przyczynę wyboru Maszy: śmierć przyjaciółki i brak jakichkolwiek środków do życia w nieznanym mieście i w obcym kraju. Prostytucja byłaby więc tylko środkiem do osiągnięcia celu, którym są pieniądze. Te z kolei dawałyby poczucie bezpieczeństwa i możliwość życia na wysokim poziomie. Márta Mészáros pokazuje w „Córach szczęścia” coś jeszcze: prowadzone przez bohaterkę podwójne życie ukrywane przed najbliższymi: córką i rodziną. Chorobliwa fascynacja i poczucie winy, wygodne życie i status nielegalnego emigranta: to elementy znakomitego opisu dylematu etycznego przed którym staje główna bohaterka.
„Interesuje mnie problem pewnej dwuznaczności moralnej, jaka dotyczy Rosjan. Obowiązująca tam przez kilkadziesiąt lat ideologia była zakłamana także w...