Reklama

Carrie Fisher: Księżniczka po przejściach

"Niemal czterdzieści lat temu George Lucas zrujnował mi życie. Oczywiście w najsympatyczniejszy możliwy sposób. I teraz, choć tyle czasu minęło, ludzie wciąż mnie pytają, czy wiedziałam, że 'Gwiezdne wojny' staną się takim nieprawdopodobnym przebojem" - Carrie Fisher, odtwórczyni roli księżniczki Lei, w książce "Księżniczka po przejściach" opowiada o nadwadze, "idiotycznym uczesaniu" oraz braku bielizny.

"Niemal czterdzieści lat temu George Lucas zrujnował mi życie. Oczywiście w najsympatyczniejszy możliwy sposób. I teraz, choć tyle czasu minęło, ludzie wciąż mnie pytają, czy wiedziałam, że 'Gwiezdne wojny' staną się takim nieprawdopodobnym przebojem" - Carrie Fisher, odtwórczyni roli księżniczki Lei, w książce "Księżniczka po przejściach" opowiada o nadwadze, "idiotycznym uczesaniu" oraz braku bielizny.
Carrie Fisher w najsłynniejszym bikini w historii kina /Mary Evans Picture Library /East News

Trudno wyobrazić sobie sagę filmową Star Wars bez jej kreacji aktorskiej jako księżniczki Lei. Carrie Fisher zasłynęła jednak nie tylko niezapomnianą rolą siostry Luke’a Skywalkera w trylogii George’a Lucasa, ale również jako autorka czterech bestsellerowych powieści.

"Księżniczka po przejściach" to autentyczna i bezkompromisowa autobiografia , w której Fisher postanawia opowiedzieć całą prawdę o swoim barwnym, choć niełatwym życiu. Jakie było jej dzieciństwo, gdy dorastała jako produkt "hollywoodzkiej hodowli gwiazd". Jej rodzicami byli, znani na całym świecie: Debbie Reynolds i Eddie Fisher. Jak sama stawała się ikoną popkultury, wcielając się w księżniczkę Leię w kultowej trylogii Lucasa. Wprost pisze o swoim uzależnieniu od narkotyków i alkoholu, problemach z depresją i o wychodzeniu na prostą.

Reklama

Poniżej publikujemy fragmenty książki, w których Carrie Fisher zwierza się z pracy na planie pierwszego filmu serii "Gwiezdne wojny", opowiadając o nadwadze, "idiotycznym uczesaniu" oraz... braku bielizny.

Krótko po moim pojawieniu się na planie, George wymyślił dla mnie to niewiarygodnie idiotyczne uczesanie. Zaciągnięto mnie przed jego oblicze jak jakąś kretyńską ofiarę losu, a on zapytał tym swoim cichym głosem: - No i co o tym myślisz? A ja na to - bo byłam przerażona, że mnie wyrzuci za to, że jestem taka gruba - odpowiedziałam: - Strasznie mi się podoba.

Jasne, i czek był już na poczcie, i rozmiar sukni pasował, i tylko jeszcze ten mały drobiazg!

Bo widzicie, miałam okropny problem z nadwagą! Kiedy dostałam tę wspaniałą rolę, ukoronowanie wszystkich ról - o której nawet nie marzyłam, że dostanę, bo starało się o nią tyle pięknych dziewczyn, które bardzo by się do tego nadawały - Amy Irving i Jodie Foster, a Teri Nunn już prawie miała tę partię w kieszeni... O, i Christopher Walken już prawie został zaangażowany jako Han Solo (czy to nie byłoby fantastyczne?).

W każdym razie, kiedy już dostałam tę pracę, powiedziano mi, że mam zrzucić pięć kilogramów. Ważyłam w tym czasie pięćdziesiąt dwa i pół kilograma, a mówiąc między nami, około pięćdziesięciu z tych kilogramów usadowiło mi się na twarzy! Więc co jeszcze ciekawego można było wymyślić? Uczesać mnie tak, żeby jeszcze poszerzyć moją i tak szeroką twarz! Tak więc sami widzicie, że George Lucas to sadysta. Ale jak wszystkim torturowanym dzieciom - już w metalowym bikini, przykutej łańcuchem do gigantycznego ślimaka i bliskiej śmierci - wciąż było mi mało! Jesteście ciekawi dlaczego? Spójrzmy prawdzie w oczy - bo George Lucas jest wizjonerem. Bo ten człowiek przetransportował do kin, aby zabawić widownię, cały kosmos. 

Czy pamiętacie białą suknię, którą nosiłam w pierwszym filmie? Bo jeśli nie widzieliście "Gwiezdnych wojen", to dlaczego wciąż tkwicie przy lekturze tej książki?

W każdym razie George podszedł do mnie pierwszego dnia zdjęć, spojrzał na tę suknię i powiedział: - Nie możesz do tej sukienki zakładać biustonosza. A ja na to: - OK, przełknę to jakoś. A dlaczego? On odpowiedział: - Bo... w przestrzeni kosmicznej nie ma bielizny.

Przysięgam, że tak naprawdę powiedział, i to z jakim przekonaniem! Zupełnie jakby tam był, rozejrzał się i nigdzie nie dostrzegł ani biustonoszy, ani majtek, ani nawet stringów.


Pamiętam, jak kiedyś miałam show w Berkeley, na którym zjawił się George. Zajrzał za kulisy i wytłumaczył mi, dlaczego na odległych galaktykach nie można nosić biustonoszy. A ponieważ pewnie wkrótce wybierzecie się w kosmos, oto dlaczego nie powinniście - według George’a - nosić bielizny. Bo co się stanie, kiedy już wylecicie w przestrzeń i znajdziecie się w stanie nieważkości? Jak dotąd wszystko się zgadza, prawda? Ale gdy wasze ciała powiększą swoją objętość? A bielizna nie - i wtedy udusicie się własnym stanikiem!

To byłby fantastyczny materiał do mojego kosmicznego nekrologu... Muszę powiedzieć moim młodszym przyjaciołom, że bez względu na to, jak będę ubrana, kiedy zejdę z tego świata, chcę, aby mój nekrolog brzmiał tak: "Utonęła w świetle księżyca, uduszona własnym stanikiem". Niezłe, co?

Choć właściwie George miał rację. Wysyłają w kosmos wszystkie te sondy, które przywożą z powrotem zdjęcia, no i jak to wygląda? Wszystko, co dotąd zostało zarejestrowane na tych filmach, to piasek i skały. Nigdy nie dostrzegłam na żadnym z tych dokumentów ani jednego biustonosza.

A jak myślicie, co miałam na sobie zamiast stanika, kiedy podróżowałam intergalaktycznie? Taśmę klejącą. Kiedyś nawet pomyślałam, że powinniśmy zorganizować jakiś konkurs, kto z ekipy pomoże mi usunąć taśmę. Cóż, znowu myślałam o bliźnich. Nawet w takim momencie. Zawsze szczodra, po prostu wciąż obdarowuję, obdarowuję, obdarowuję.

Carrie Fisher - "Księżniczka po przejściach. Nie tylko o Gwiezdnych Wojnach", wyd. Dream Books


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Carrie Fisher
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy