"Zróbmy zemstę": Elitarni nastolatkowie i ich problemy [recenzja]

Maya Hawke w filmie "Zróbmy zemstę" /Netflix /materiały dystrybutora

Czytając opis filmu "Zróbmy zemstę" można odnieść wrażenie, że to kolejna komedyjka dla nastolatków, lecz nie bez powodu produkcja bije rekordy popularności wśród ostatnich premier Netfliksa. Film z Camilą Mendes i Maya Hawke w rolach głównych trzyma w napięciu, a momentami nieźle zaskakuje.

Akcja filmu "Zróbmy zemstę" ma miejsce w amerykańskim elitarnym liceum. Główną bohaterką tzw. "teen dramy" jest będąca u szczytu popularności Dreia (Camila Mendes). Zostaje poproszona przez swojego chłopaka (Austin Abrams) o wysłanie mu swojej sekstaśmy. Zgadzając się, nie wie jeszcze, że wkrótce wideo zobaczy cała szkoła. 

Gdy Dreia dowiaduje się, że filmik krąży po sieci, od razu oskarża swojego chłopaka o umyślne opublikowanie go. Ten twierdzi, że nie miał z tym nic wspólnego, ponieważ ktoś włamał mu się na konto. Bohaterka, nie zastanawiając się zbyt długo, uracza chłopaka ciosem w twarz. To jedyne, co może zrobić, bowiem inaczej utraciłaby swoje stypendium. 

Reklama

Nagle Dreia z najpopularniejszej dziewczyny w szkole, staje się tą najbardziej nielubianą i odrzuconą. Wszyscy stanęli po stronie Maxa i bohaterka nie może nic z tym zrobić, aż do momentu, gdy... nieoczekiwanie poznaje Eleonor (Maya Hawke). 

Eleanor to z pozoru nierozgarnięta uczennica. Nagle dowiaduje się, że będzie chodzić do szkoły z Carissą (Ava Capri), dziewczyną, w której się kiedyś kochała i która rozpowiadała o niej paskudne plotki na letnim obozie, gdy obie miały 13 lat. Drea i Eleanor po kryjomu zawiązują sojusz, by zemścić się na swoich prześladowcach.

"Zróbmy zemstę": Krytyka patriarchatu

W filmie pada stwierdzenie, że łatwiej jest zniszczyć życie nastoletniej dziewczyny niż chłopaka. Ludzie prędzej uwierzą w to, że z kobietą jest coś nie tak, a mężczyzna pozostaje bezkarny. Zwłaszcza popularny i lubiany mężczyzna. Nawet jeśli wszyscy wiedzą, że zrobił coś złego, nie postrzegają go przez pryzmat tego występku, a dziewczynę tak.


To wyrażana bez ogródek krytyka patriarchatu. Film nie stara się nawet zwodzić widza i twierdzić, że jest inaczej. Stwierdzenie to jest rzucane nam prosto w twarz, wypowiadane przez główną bohaterkę. Widzowi pozostaje jedynie się zastanowić nad tym, czy naprawdę tak jest w rzeczywistości.

Ta teza rzucana w XXI wieku nie jest niczym odkrywczym, ale także nie stara się być. Film jest na tyle samoświadomy, że nie próbuje bawić się w tworzenie patosu wokół tego zagadnienia i to zasługuje na docenienie.

Zwrócono także uwagę na to, jak łatwo jest manipulować nastolatkami, zapatrzonymi w sławnego i mądrego prymusa, który stoi na czele grupy. Gdy wychodzą na jaw brudy na Maxa, postanawia rozpowiedzieć inną plotkę na swój temat, która stawia go w lepszym świetle i tworzy światopogląd reszty. Uczniowie łykają to i w mgnieniu oka zapominają o jego prawdziwym przewinieniu.

"Zróbmy zemstę": Film inspirowany Hitchcockiem

Choć pozory na to nie wskazują, "Zróbmy zemstę" to produkcja, która jest inspirowana filmami Hitchcocka. Dokonanie tytułowej zemsty ma miejsce w momencie, gdy mija godzina filmu. Zaczynamy się zastanawiać - w takim razie, co jeszcze zostało do przedstawienia w tej historii? I wtedy nadchodzi plot twist. Później kolejny. I jeszcze jeden. W chwili, gdy ma się wrażenie, że tempo akcji siada, dostajemy w twarz zwrotem akcji, którego trudno się domyślić.

"Zróbmy zemstę" pokazuje, że nawet w tak lekkiej formie, można podać zaskakującą fabułę w kryminalnym klimacie. Finalnie, to i tak film o elitarnych nastolatkach i ich problemach, lecz dostarcza dużo rozrywki i wciąga. 

Oglądając produkcję Netfliksa, można dostrzec podobieństwa do filmu z 2004 roku, który po latach powoli zyskuje status kultowego, czyli "Wredne dziewczyny". Produkcja zostaje doceniana z każdym kolejnym rokiem od premiery. "Zróbmy zemstę" to "Wredne dziewczyny", gdyby bohaterki były z pokolenia Gen Z. 

"Zróbmy zemstę": Plejada młodych gwiazd

W filmie "Zróbmy zemstę" aż roi się od aktorów młodego pokolenia, którzy wcielają się w nastolatków, a w rzeczywistości mają po 20-parę lat. Wśród nich znalazła się Maya Hawke - córka gwiazdorskiej pary z Hollywood - Umy Thurman i Ethana Hawke. Maya dała się poznać szerokiej widowni za sprawą roli Robin w serialu "Stranger Things". Już wtedy zyskała rzeszę fanów, a media i krytycy rozpisywali się na temat jej wschodzącego talentu. 

W filmie "Zróbmy zemstę" coraz bardziej przypomina... mamę. Jej charakterystyczny głos, na granicy z chrypką, w połączeniu z rozbrajającym uśmiechem i iskrą w oczach przywodzi na myśl Umę Thurman z czasów "Pulp Fiction", czy "Kill Bill". Dziewczyna musi się jeszcze sporo napracować, by aktorsko dorównać sławnej rodzicielce, lecz jest na dobrej drodze. 

Jej rola w filmie Netfliksa nie jest ambitna, ale zdecydowanie gra w nim pierwsze skrzypce. Maya Hawke błyszczy, zostaje najlepiej zapamiętana i pokazuje najszerszy wachlarz możliwości aktorskich. Można się jedynie domyślać, jak wypadłaby w filmie z lepszym reżyserem i scenariuszem.

Głowna bohaterka to aktorka z serialu "Riverdale", czyli Camila Mendes. Zagrała ona poprawnie, lecz trudno odróżnić jej postać od poprzedniej roli we wspomnianej produkcji. Nawet w dramatycznych i emocjonalnych momentach, z trudem można zauważyć jakąkolwiek zmianę na jej twarzy.

Na uwagę zasługuje dwójka aktorów: Austin Abrams i Talia Ryder. Abrams zyskał sławę dzięki mniejszej roli w nagrodzonym serialu HBO Max, "Euforia". Zagrał tam skromnego, nieśmiałego chłopaka, a w "Zróbmy zemstę" jego zupełne przeciwieństwo. Zdecydowanie pozytywnie zaskoczył, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że jego postać okazuje się mieć większy wpływ na fabułę, niż można się było spodziewać. 

Talia Ryder ma najmniejszą rolę z wymienionych aktorów, ale jej wielkie, smutne oczy zostają w pamięci i chce się je oglądać częściej.

"Zróbmy zemstę": Teen drama, nie tylko dla nastolatków

Produkcja Netfliksa to dobra propozycja na przyjemne spędzenie wieczoru. Dostarcza rozrywki i miło się na niego patrzy - bogata scenografia i kostiumy świetnie wyglądają na ekranie, a momentami odzwierciedlają stan emocjonalny bohaterów.

Niektóre wątki mogły zostać bardziej zgłębione. Poruszono problem nastolatków, którzy są zbyt zapatrzeni w siebie, mają osobowość narcystyczną. Wydaje się, że w filmie o elitarnej szkole, ten wątek miał potencjał na ciekawe rozwinięcie, lecz niestety twórcy nie poszli w tę stronę. 

Wiele widzów nie sięgnie po "Zróbmy zemstę", ponieważ może się wydawać, że to infantylna opowieść dla nastolatków, jednak warto to zrobić, chociażby ze względu na wymienionych aktorów. O większości z nich na pewno usłyszymy jeszcze nie raz.

7/10

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy