"Lepsze jutro" to the best of najlepszych elementów kina Nanniego Morettiego, który jak wielu jego kolegów uznał, że czas opowiedzieć o swojej miłości do X Muzy. Jest to też ironiczna, ale niepozbawiona irytującego infantylizmu spowiedź włoskiego komunisty, wciąż wierzącego, że marksizm może zbawić ludzkość.
- "Lepsze jutro" to nowy film Nanniego Morettiego, laureata canneńskiej Złotej Palmy za "Pokój syna"
- "Lepsze jutro" opowiada o znanym włoskim filmowcu, który ma zamiar nakręcić swój nowy film. Musi sobie jednak poradzić z kryzysem w małżeństwie, problemami finansowymi koproducenta oraz szybko zmieniającym się przemysłem filmowym.
- W jednej z ról zobaczymy Jerzego Stuhra, który wcielił się w polskiego ambasadora w Rzymie.
- Film trafił na ekrany polskich kin 8 marca 2024 roku.
Przyszedł czas, by zdobywca Złotej Palmy za "Pokój syna" opowiedział o swojej największej miłości, czyli kinie. "8 i pół" Felliniego zobowiązuje w końcu nie tylko włoskich reżyserów. Moretti nie cofa się jednak do swoich lat młodzieńczych, co w ostatnich latach uczynił choćby jego kolega Paolo Sorrentino ("To była ręka Boga"), ale opowiada o swoim alter ego Giovannim (w tej roli rzecz jasna on sam), który próbuje nakręcić film o węgierskim cyrku z krwawym stłumieniem przez Sowietów węgierskiego powstania w 1956 roku w tle.
Moretti znów tworzy postać neurotycznego i pogubionego intelektualisty, który na dodatek nie pasuje do swoich czasów. "Lepsze jutro" rozgrywa się na dwóch płaszczyznach. Jedna to film w filmie, opowiadający o węgierskich cyrkowcach odwiedzających Rzym na zaproszenie komunistycznej partii. Jej przedstawiciel Ennio (Silvio Orlando), widząc dramat swoich gości, których dom jest deptany przez Związek Radziecki, musi odpowiedzieć sobie na pytanie: czy o taki komunizm chodzi jego włoskim towarzyszom? Drugą płaszczyzną są rozterki samego Giovanniego. Jego żona i zarazem producentka jego filmów, Paola (Margherita Buy), pracuje z młodym i będącym na fali reżyserem. To jej pierwszy projekt bez Giovanniego. Czy to pierwszy krok do rozstania? Widzimy, jak Paola spowiada się z małżeńskich problemów swojemu terapeucie. Świat Giovanniego powoli się więc sypie. Ich córka Emma (Valentina Romani) zamiast rytualnie i snobistycznie oglądać z rodzicami czarno-białą "Lolę" Jaquesa Demy’ego, zajadając przy tym włoskie lody, spotyka się ze starszym od jej ojca Polakiem (Jerzy Stuhr), zaś francuski producent jego filmu (Mathieu Amalric) zostaje za machlojki zawinięty przez policję.
Na planie dochodzi do romansów, natomiast główna gwiazda kwestionuje scenariusz, przywołując co rusz kino Cassavetesa. Katastrofa zbliża się wielkimi krokami, bo brakuje środków finansowych, po które trzeba pukać w miejsca, które neurotyczny rzymski intelektualista traktuje jak ananasa na pizzy albo ketchup do pasty.
Jednym z takich miejsc jest Netflix, gdzie Giovanni słyszy, że jego film nie trafi do 190 krajów (przedstawiciele platformy powtarzają to trzy razy, by komunikat wbił się do głowy odbiorcy), bo punkt zwrotny następuje w 15, a nie 2 minucie seansu, co od razu wyłapie algorytm. Larry David w 11. sezonie "Pohamuj entuzjazm" (2021) wyśmiewał Netflixa za absurdalną politykę afirmacyjną i politpoprawność. Jego neurotyczny kolega z Italii uderza z pozycji europejskiego artysty brzydzącego się komercją. Znamienne, jak różne są zarzuty liberałów do korporacyjnego giganta. Innym razem Giovanni robi wykład na temat przemocy w kinie, pouczając (na planie filmowym!) reżysera filmu produkowanego przez swoją żonę. Giovanni zatrzymuje scenę egzekucji i robi wykład o scenie mordu w "Krótkim filmie o zabijaniu" Krzysztofa Kieślowskiego, która była przeciwieństwem wszechobecnej dziś postmodernistycznej zabawy przemocą. Ba, Giovanni dzwoni nawet do Martina Scorsesego, by ten zrobił wykład o przemocy w "Taksówkarzu". Scorsese ma jednak wyłączony telefon. Cały świat zdaje się mieć wyłączony telefon i nie odbiera pretensji Giovanniego.
Moretti jest w tych scenach zabawny i autoironiczny, jak w swoich najlepszych latach. Kieruje też kamerę (jak w finale "Amatora" Kieślowskiego jego przyjaciel Stuhr) na siebie i swoje lewicowe środowisko intelektualne. To nic nowego w twórczości Morettiego, ale tym razem podlewa on wszystko sporą dawką dziwacznego sentymentalizmu. Giovanni ratuje się co chwilę włoskimi szlagierami muzycznymi i scenami tańca, jak w "Wszyscy mówią: kocham cię" Woody’ego Allena. Zresztą Moretti wziął sobie chyba mocno do serca, że jest włoskim Allenem, bo odniesień do neurotyka z Nowego Jorku jest tutaj więcej. Przed telefonem do Scorsesego, Moretti dzwoni do wybitnego architekta Renzo Piano, który gra samego siebie i prawi na ekranie morały niczym bohaterowie "Annie Hall". Moretti przechodzi jednak sam siebie w finałowej scenie marszu jego czerwonych towarzyszy przez Rzym. To scena autoparodystyczna, ale też pokazująca, że Moretti bezwstydnie przedawkowuje własne lewicowe resentymenty. Satyra na pluszowy rewolucjonizm komunizujących rzymskich elit? Możliwe, ale mnie taki infantylizm drażni. Moretti mówi, że komunizm po stalinizmie miał już inną twarz i dawał nadal nadzieję na zmianę. Skąpanym w słońcu wolnego świata Włochom możliwe, że dawał. My jednak w latach 80. mieliśmy wojskową juntę na ulicach, a gospodarcze skutki czerwonego eksperymentu odczuwamy do dziś.
Tyle, że Moretti jest pociesznie szczery w wierze, że utopijny marksizm pomoże jego towarzyszom zwyciężyć. No właśnie, ale z kim? Korporacyjnym kapitalizmem Netflixa? Jestem ciekaw, kiedy "Lepsze jutro" pojawi się na tej platformie w 190 krajach. "Lepsze jutro" jest typowym późnym filmem znakomitego reżysera, który w kółko powtarza ten sam temat. Nie jest to zblazowanie, jak u Allena, ale też Moretti nie dojrzał jak najlepsze włoskie wino. No, ale może rzeczywiście odkryjecie, że lepsze jutro jest możliwe? W końcu nawet przeciętna włoska kuchnia dobrze smakuje.
6/10
"Lepsze jutro" [Il sol dell'avvenire], reż. Nanni Moretti, Włochy 2023, dystrybutor: Mayfly, premiera kinowa: 8 marca 2024