"Zapiski z Toskanii": Kopia miłości
"Zapiski z Toskanii" mistrza światowego kina Abbasa Kiarostamiego, to subtelna opowieść o naturze związków między kobietą i mężczyzną z wybitną, nagrodzoną w Cannes, rolą Juliette Binoche.
On i Ona w podróży do pewnego miasteczka w Toskanii. Podejmują "małżeńską" grę, w której rzeczywistość przenika się z wytworem ich wyobraźni. Czy jednak jest to naprawdę tylko gra? "Zapiski z Toskanii" Abbasa Kiarostamiego są jak nie z tego współczesnego, filmowego świata. I w tym tkwi ich urok.
Film Kiarostamiego, irańskiego reżysera, laureata Złotej Palmy za "Smak wiśni", wchodzi do polskich kin dwa lata po premierze. Lepiej późno niż wcale. Co uwodzi w "Zapiskach z Toskanii", to połączenie pomysłu jak z "Przed wschodem słońca" Richarda Linklatera oraz klimatu charakterystycznego dla stylu Kiarostamiego. I podobnie jak w poprzednich jego dziełach opowieść wciąga nas powoli, własnym, leniwym rytmem.
Juliette Binoche gra właścicielkę sklepu z antykami, Elle, Francuzkę, która z nastoletnim synem mieszka od kilku lat w małym miasteczku w Toskanii. Przyjeżdża tam brytyjski pisarz James (znany śpiewak operowy William Shimell) na promocję swojej książki o kopiach w sztuce. Wyraźnie nim zafascynowana kobieta zaprasza go na wycieczkę po okolicy. Spacerując kamiennymi uliczkami zabytkowego miasteczka, podejmują flirt, aż w końcu, zainspirowani pomyłką właścicielki kawiarni, zaczynają udawać małżeństwo.
Rozmowy toczone po francusku, angielsku i włosku o życiu, wartościach, sztuce, naturze związków i relacji między kobietą a mężczyzną inicjowane są niejako przy okazji - w muzeum, przed fontanną, kościołem... Kiarostami pozostawia w zawieszeniu odpowiedź, czy para głównych bohaterów to rzeczywiście małżeństwo z 15-letnim stażem w fazie kryzysu, czy raczej para dojrzałych, niezależnych i samotnych ludzi podejmujących subtelna grę.
Istotę tej "gry nie gry" oddaje oryginalny tytuł filmu, a zarazem tytuł książki głównego bohatera - "Copie conforme", uwierzytelniona kopia. W jednym z muzeum Elle pokazuje pisarzowi stary portret pięknej kobiety, który przez lata uważano za oryginalny. Aż 50 lat temu odkryto, że to kopia. I tak rozpoczynają się rozmowy: czy kopia jest gorsza od oryginału? Czym jest kopia? Wszak "Monę Lisę" można uznać za kopię portretowanej kobiety. Czym jest sztuka i z czego wypływa jej wartość - z ustawienia dzieła w muzeum, czyjeś decyzji o jego wartości?
Pozostając już tylko na tym poziomie dyskusji, "Zapiski z Toskanii" wydają się interesującym głosem w toczonej tak naprawdę od wieków debacie. Nie wnoszą nic nowego, ale każą na nowo go przemyśleć. Kiarostami robi jednak kolejny krok i nadbudowuje nad tym opowieść o naturze miłości i związkach międzyludzkich. Zadaje pytanie o "uwierzytelnione kopie" w naszym życiu. Elle i James spotykają na swojej drodze ludzi na kolejnych etapach uczuciowego zaangażowania - od pełnych entuzjazmu młode pary, przez dojrzałe, po te u kresu swojej wspólnej wędrówki. Każda ukazuje potrzeby i oczekiwania obu stron, potrzebę bliskości i oparcia w drugim człowieku.
Jest w tym odrobina sentymentalizmu i romantyzmu skrytego w bruku toskańskich miasteczek, lecz przede wszystkim ubrana w nierealną grę krzta realizmu. W którym momencie bowiem mamy do czynienia z "oryginalnym", prawdziwym uczuciem i co je nim czyni? Na którym etapie miłość przemienia się w swoją bladą kopię? I czy kopia jest gorsza od oryginału? Może zatem więcej prawdy o związkach tkwi w próbie Elle i Jamesa odnalezienia siebie na nowo po latach niż w naiwnym poddawaniu się ślubnym przesądom spotykanych przez nim młodych par? Kiarostami zawiesza swoją dyskusję bez definitywnych wniosków. Co prawda pociąg Jamesa odjeżdża o g. 21, ale czy na pewno do niego wsiądzie?
7/10
- - - - - - - - - - - - - -
"Zapiski z Toskanii", reż. Abbas Kiarostami, Francja, Włochy, Belgia 2010, dystrybutor: Gutek Film, premiera kinowa: 9 marca 2012
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!