"Zanim się pojawiłeś" [recenzja]: Jedna jedyna

Emilia Clarke i Sam Claflin w filmie "Zanim się pojawiłeś" /Forum Film Poland /materiały dystrybutora

Film w reżyserii Thei Sharrock to adaptacja powieści autorstwa Jojo Moyes pod tym samym tytułem. Historia Lou w wersji drukowanej podbiła serca milionów czytelników na całym świecie. Był to jeden z największych sukcesów wydawniczych ostatnich lat. Z tego też powodu zdecydowano się na produkcję kinową. Autorką scenariusza została sama pisarka. Bardzo wiernie przeniosła na ekran swoje dzieło. Pytanie, czy filmowa wersja tej romantycznej historii zachwyci wiernych czytelników.

Lou (znana z "Gry o tron" Emilia Clarke) to dwudziestosześcioletnia kobieta, która mieszka w małym brytyjskim miasteczku. Jej chłopak to nawiedzony biegacz, który uwielbia filmy "bez napisów" - po angielsku i wyprawy do lodowatej Norwegii. Życie rodzinne Lou zamyka się w małym mieszkanku, w którym oprócz rodziców i dziadka mieszka jeszcze siostra dziewczyny wraz z małym synkiem. Lou  jest wulkanem energii. Pracuje w kawiarni, nosi fantazyjne sukienki, dziwaczne buty i kiczowate sweterki. Musi wspomagać rodziców finansowo.

W wyniku kilku zbiegów okoliczności trafia do domu państwa Traynor. Lokalni arystokraci zamieszkujący zamek mają niepełnosprawnego syna, Willa (Sam Clafin). Młody mężczyzna, który kiedyś był gwiazdą sportu i lokalnej finansjery, teraz leży sparaliżowany na łóżku. Lou ma za zadanie "przywrócić go do życia". To oczywiście nie będzie łatwe.  

Reklama

"Zanim się pojawiłeś" to oczywiście nie tylko współczesny melodramat, ale także baśń. Z tej perspektywy cieszy fakt, że klasyczny podział na rolę księżniczki i księcia został tu całkowicie zaburzony. Z drugiej strony momentami relacja pomiędzy Lou i Willem to przykład sztucznego/podręcznikowego schematu, który wychodzi przede wszystkim w dość nadętych dialogach. Najważniejszy chyba jest jednak sam finał opowieści i specyficzny jak na tego typu produkcję "happy end". Szacunek dla twórczyń, że nie poddały finałowej sceny, choć zrealizowanie jej za pomocą symbolu liścia targanego przez wiatr pozostawia wiele do życzenia.

Najciekawszą postacią w tym dwuwymiarowym świecie jest sama Lou, która ma przypominać Poppy z "Happy-Go-Lucky" Mike'a Leigh. Niestety Emilia Clarke nie jest w stanie stworzyć kreacji, w której synonimem naiwności nie byłaby głupota. Z tego też powodu "Zanim się pojawiłeś" to dość przewidywalna i mocno manipulująca historyjka miłosna, w której brakuje cienia ironii. Jeśli chcemy choć na chwilę przenieść się do świata, gdzie cieszy nas każdy promyk słońca, to rzeczywiście film Sharrock będzie dobrym wyborem. W przeciwnym razie seria dialogów o szczęściu, radości i walce za wszelką cenę może niektórych przyprawić o ból głowy.

5/10

"Zanim się pojawiłeś" [Me Before You], reż. Thea Sharrock, USA 2016, dystrybutor: Forum film, premiera kinowa: 10 czerwca 2016

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Zanim się pojawiłeś
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama