"W gorsecie": Nieruchome obrazy [recenzja]

Vicky Krieps w scenie z filmu "W gorsecie" /materiały prasowe

"W gorsecie" - skandalistka wiedeńskiego dworu i celebrytka XIX wieku powraca na ekrany w reżyserii Marie Kreutzer. Elżbietę Bawarską, czyli sławną Sisi, widzowie kojarzą już z roli Romy Schneider. Teraz w jej postać wcieliła się Vicky Krieps, która przeniosła na ekran obraz udręczonego i pełnego lęku umysłu cesarzowej.

"W gorsecie" - najnowszy film Marie Kreutzer, reżyserki "Bez ojca" czy "Gruntu pod stopami" - przetoczył się przez festiwale filmowe, zdobywając przychylne opinie widzów, jak i środowiska filmowego. Jego popularność zapoczątkowała nagroda dla najlepszej aktorki, Vicky Krieps ("Nić widmo", "Wyspa Bergmana"), w przeglądzie Un Certain Regard na Festiwalu Filmowym w Cannes w 2022 roku. Następnie sukces przypieczętowały liczne nominacje, zdobyta nagroda Europejskiej Akademii Filmowej (najlepsza europejska aktorka roku) oraz austriacka kandydatura do Oscara. Ten kostiumowy dramat miał przybliżyć widzom losy "najsłynniejszej celebrytki XIX wieku". Czy mu się udało?

Reklama

"W gorsecie": Osobliwy portret Sisi

Elżbieta Bawarska, znana również jako Sisi, cesarzowa Austrii i królowa Węgier to postać, której pewnie nikomu nie trzeba przedstawiać. Pochodząca z rodziny Wittelsbachów młodziutka księżniczka, która dość niespodziewanie poślubiła Franciszka Józefa, już nieraz przewijała się w dziełach współczesnej kultury.

Nielubiana przede wszystkim przez teściową od początku nieswojo czuła się na cesarskim dworze. Ratunku szukała we własnej urodzie, jaką hojnie obdarzyła ją natura. Okiełznana potrzebą bycia najpiękniejszą głodziła się i dusiła w ciasnym gorsetem, aby zachować pozory idealnego wyglądu, jaki sama na siebie narzuciła. Znana doskonale ze swojego buntowniczego zachowania i buńczucznego charakteru, w historii zapisała się jako symbol kobiety wyzwolonej i niezależnej. Czy i taka jest w filmie Marie Kreutzer?

W "W gorsecie" poznajemy cesarzową u progu 40. urodzin. Jest to bardzo symboliczny czas, kiedy to uroda i dziewczęcy czar przemijają (według społecznych przesądów kultywowanych przez lata), a na twarzy widoczne są już zmarszczki dojrzałości. To właśnie wtedy Elżbieta uświadamia sobie, jak krucha jest jej pozycja na dworze, a piękno, z którym zawsze była utożsamiana, przestaje być jej tarczą, chroniącą przed nieprzyjaznym otoczeniem. Sisi ucieczki szuka więc w małych samoświadomych gestach, niewielkich odchyleniach od normy, które uchodzą jej płazem ze względu na wysoki status.

Kreutzer stworzyła film, w którym od pierwszej sceny miały wybrzmiewać emancypacja kobiet i feminizm. Próba wyrwania się z ciasnych i przytłaczających ram, jakie zostały narzucone cesarzowej przez społeczeństwo. Jednak ta wzniosła myśl wydaje się bardzo mętna i rozmyta podczas oglądania rozkapryszonych prób "wyzwolenia się" Sisi. Pokazywanie środkowego palca, romanse czy ostentacyjne palenie papierosa na łóżku chorego nie są bowiem reprezentacją, jaka wymagałaby od widza głębszego przemyślenia. Zachowania te przypominają bardziej nastoletni bunt, niźli zdobycie faktycznej autonomiczności. I chociaż "niepoważne" zachowanie Elżbiety jest w filmie celowym zabiegiem, nie zmienia to faktu, że trudno traktować je "poważnie".

Reżyserka bawi się kreacją swojej głównej bohaterki. Opiera historię na prawdziwej postaci, jednocześnie odcinając się od niej - tworząc przy tym zupełnie nowy portret udręczonej kobiety, która desperacko boi się tkwić w bezruchu.

"W gorsecie": Vicky Krieps wytycza drogę

To, co niewątpliwie przykuwa uwagę, to fenomenalna gra aktorska Vicky Krieps, która w swoim stoickim spojrzeniu zamknęła wszystkie lęki i niewypowiedziane przez swoją bohaterkę słowa. Krieps pokazała jak samotna i niezrozumiana była Sisi. Jak daleko było jej do uzyskania aprobaty, swojej i innych. Zagubiona we własnych marzeniach o wolności, nieustannie czuła się obca w tym pełnym wydumanej etykiety świecie pozorów. Aktorka przelała na ekran ten przytłaczający strach w stosunku do przyszłości i nieustanne poczucie zagrożenia. To przede wszystkim dla niej warto obejrzeć ten film.

Nie sposób nie wspomnieć o wizualnej i muzycznej oprawie. Zdjęcia przesiąknięte są pastelowymi kolorami, a kamera krąży po obdrapanych ścianach dworu, nieinwazyjnie obserwując bohaterów. Historii cesarzowej celowo towarzyszy również współczesna muzyka francuskiej piosenkarki Camille, a jej singiel "She Was" rozbrzmiewa w głowie jeszcze długo po seansie.

Nieprzypadkowo Kreutz wybrała też dla swojego filmu bardzo poetyckie zakończenie. Zapewne bardziej metaforyczne, choć mniej tragiczne niż prawdziwe losy Elżbiety Bawarskiej. Uwolnienie, którego tak dramatycznie pragnęła cesarzowa. Szkoda tylko, że tak jak cały film nadaje ono pozory sztucznej ideologicznej wzniosłości, której próżno szukać w postaci głównej bohaterki.

Autorka: Katarzyna Ryba

6/10

"W gorsecie" (Corsage), reż. Marie Kreutzer, Niemcy, Luksemburg, Francja, Austria (2022), dystrybutor: M2Film, premiea kinowa: 10 marca 2023 roku.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy