Reklama

Uwiedź go na pokuszenie

"Kobieta, która pragnęła mężczyzny" ("Kvinden der dromte om en mand"), reż. Per Fly, Dania/Polska/Czechy/Francja 2010, dystrybutor: Gutek Film, premiera kinowa: 17 czerwca 2011 roku.

Karen (Sonia Richter) jest profesjonalnym fotografem mody. Uczy swoje modelki, jak uwodzić obiektyw kamery. W pierwszej sekwencji każe zdjąć dziewczynie marynarkę. Odsłania jej nagie piersi. Odsłania za dużo. Kiedy poznaje Maćka (Marcin Dorociński), miejsce uwodzenia od razu zajmuje seksualność. "Kobieta, która pragnęła mężczyzny" jedynie potwierdza tym samym prawdziwość słów Françoisa Roustanga. "Gdy pożądanie bez reszty przechodzi w żądanie, świat się wali i następuje rozpad" - pisał francuski filozof. Film Per Fly'a istotnie rozpada się na dwie nierówne sobie części.

Reklama

Uwodzenie to gra, w której kobieta nie przegrywa. W pierwszych sekwencjach filmu "Kobieta, która pragnęła mężczyzny" to Karen rozdaje karty, jest narratorką historii. To jej sny mieszają się z rzeczywistością. To jej pragnienia zostaną spełnione, choć "prawo uwodzenia to przede wszystkim reguła nieprzerwanej rytualnej wymiany, wzajemnej niekończącej się licytacji uwodzącego i uwodzonego, która nie może dobiec końca, gdyż granica określająca zwycięstwo jednej strony i porażkę drugiej jest nieczytelna i dopiero śmierć kładzie kres kolejnym wyzwaniom", pisał Jean Baudrillard.

Karen śni więc o mężczyźnie, który skacze nago z balkonu. W swoich fantazjach widzi jego martwe ciało leżące na chodniku pod hotelem. Sytuacja gęstnieje, gdy o poranku spotyka go w hotelowej kawiarni na śniadaniu.

Film Per Fly'a zaczyna się jak dobry, metafizyczny thriller. Kobieta jest ciągle w podróży, codziennie błądzi hotelowymi korytarzami. W duńskiej historii zaczyna być wyczuwalny duszny, wilgotny klimat podobny do tego, który panuje w Hotelu Dolphin w powieści Haruki Murakamiego "Tańcz, tańcz, tańcz". Wytwór wyobraźni pisarza, trzydziestoczteroletni dziennikarz, wodzi czytelnika za nos. Podobnie jak Karen, dąży on do likwidacji pozorów, choć ostoją podejmowanych przez niego działań nie jest sens. Kiedy jednak Karen wyłoży wszystkie karty na stół, tym co przestanie mieć sens, będzie uwodzenie.

W zamian na pierwszy plan wkroczy seksualna obsceniczność. Niedosyt przestanie dotyczyć wydarzeń fabularnych, przesunie się na poziom filmowego opowiadania. Zabraknie w nim chłodu, wyrafinowania i zawoalowanych niedopowiedzeń. Na pierwszy plan wysunie się histeryczna obsesja. Per Fly wskaże jeden z motywów, który mógł mieć przed oczami wspomniany na wstępie Roustang, gdy twierdził, że bez wątpienia jest powód, "dla którego nasza kultura przykazała kobietom, by nie żądały niczego - aby nauczyły się niczego nie pożądać".

Film, który uwodził początkowymi sekwencjami, znudził później dosłownością. Zamiast wykorzystać hipnotyzujący chłód Sonii Richter, reżyser zmusił jej twarz to akcentowania oznak szaleństwa. Obsesja na punkcie Maćka przywiodła bohaterkę filmu do Warszawy, kazała poświęcić za dużo, wprowadziła w stan somnambulicznego odrętwienia. Mieszkanie Maćka na warszawskiej Pradze, w które wtargnęła, jest znakomicie wystylizowane na wzór przestrzeni, w jakiej Marlon Brando i Maria Schneider odtańczyli ostatnie tango w Paryżu. Możemy się domyślać, że nad bohaterami filmu Per Fly'a zawiśnie widmo podobnej tragedii i znów chodzi tylko o uwolnienie duszy dzięki oddaniu ciała we władanie instynktów, zaprzeczenie władzy, negację porządku i spojrzenie na świat z innej perspektywy.

Inny bez wątpienia jest Marcin Dorociński. Nie odnajduje się w roli na pozór dla niego stworzonej. Per Fly w decydujących momentach też gubi tropy. Zamiast dać się wodzić na pokuszenie, pozwala, by coś zwiodło go na manowce, a dobra historia urwała się w połowie.

5/10

Ciekawi Cię, co jeszcze w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama