"The Square" [recenzja]: Utopie codzienności

Kadr z filmu "The Square" /materiały prasowe

W filmie Rubena Östlunda ("Gra", "Turysta") tytułowy kwadrat jest instalacją artystyczną, wydzielonym kawałkiem bruku, w obrębie którego ludzie mają mieć równe prawa i obowiązki. Jest to, rzecz jasna, na wskroś utopijny projekt.

Nagrodzony Złotą Palmą film opowiada o niemożności zbudowania trwałego międzyludzkiego porozumienia: o dobrych intencjach, które przynoszą odwrotne skutki; o cienkiej granicy między grzecznością a lękiem przed konfrontacją; o podejrzliwości, pogardzie i cwaniactwie.

W centrum fabuły znajduje się mężczyzna imieniem Christian (Claes Bang), który pracuje jako dyrektor muzeum. Pewnego dnia bohater staje w obronie napastowanej na ulicy dziewczyny; tuż potem odkrywa jednak, że cała szamotanina była przekrętem, w wyniku którego pozbawiono go portfela i telefonu. Próby namierzenia złodzieja i bezpiecznego odzyskania ukradzionych dóbr uruchamiają spiralę pecha.

Reklama

Christian to facet, który próbuje żonglować wieloma piłeczkami naraz: dbać o sukces artystyczny i finansowy kolejnych wystaw; opiekować się dwoma córkami i pozostać samcem alfa; nie dać sobie w kaszę dmuchać, a przy tym zachować status poważnego i poważanego człowieka. Östlund przedstawia jego coraz bardziej nieprzyjemne perypetie w postaci serii komediowych scenek, które cechują się w tym samym stopniu ascezą, co wyrafinowaniem. Ostentacyjny formalny chłód potęguje absurd poszczególnych sytuacji; w końcu niektóre żarty najlepiej opowiada się z kamienną twarzą i starannie zawiązanym krawatem. W efekcie "The Square" przypomina coś w rodzaju arthouse'owego sitcomu.

Można znaleźć tutaj kilka szczerozłotych momentów. Prawdopodobnie najlepszym z nich jest postkoitalna kłótnia Christiana z dziennikarką (świetna Elisabeth Moss), której udzielił wywiadu, aby później wylądować z nią w łóżku. Ona prosi go o oddanie zużytej prezerwatywy, chcąc wyrzucić ją do kosza na śmieci, on uparcie odmawia w obawie przed... no właśnie czym? Naruszeniem jego intymności? Wykorzystaniem jego nasienia w jakimś diabolicznym celu?

Niestety film nie prezentuje przez cały czas równie mistrzowskiego poziomu. Szczególnie zawodzą niektóre żarty ze świata sztuki, boleśnie toporne i oczywiste, jakby napisane z myślą o zdeklarowanych ignorantach, którzy nie przekraczają progu galerii, spodziewając się znaleźć tam pretensjonalny nonsens. Tak inteligentnemu twórcy jak Östlund nie przystoi śmianie się z tego, że umieszczona na wystawie kupka gruzu może zostać zniszczona przez nieostrożnego sprzątacza.

"The Square" szkodzą nie tylko kiepskie dowcipy, ale i nadmiar fabularnego materiału, który osłabia dramaturgię i rozmydla wymowę; próbując powiedzieć jak najwięcej, Östlund czasem bełkocze. W trakcie nieco zbyt długich stu czterdziestu minut seansu można jedynie żałować, że film nie odznacza się taką samą zwartością i prostotą jak jego geometryczny tytuł.

6,5/10

"The Square", reż. Ruben Ostlund, Szwecja, Niemcy, Francja, Dania (2017), dystrybutor: Gutek Film, premiera kinowa: 15 września 2017 roku.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy