Znajdujący się na Florydzie Walt Disney World stanowi jedno z najczęściej odwiedzanych miejsc na świecie. Ogromna przestrzeń, zapełniona atrakcjami stylizowanymi na najpopularniejsze filmy animowane w historii, dla niektórych może wydawać się rajem, dla innych nieprzyswajalnym nagromadzeniem kiczu - kwestia gustu, acz nie da się przejść obok obojętnie. Niemniej fascynujące i niejednoznaczne okazują się okolice parku rozrywki, pełne tanich noclegowni i nieporadnie podrabiających disneyowską stylistykę budynków. Tam właśnie prowadzi swych widzów Sean Baker, reżyser "The Florida Project". Radzę zapiąć pasy, bo jazda nie będzie należeć do najspokojniejszych.
Sześcioletnia Moonee (Brooklynn Prince) mieszka wraz z matką Halley (Bria Vinaite) w jednym z tanich moteli w pobliżu florydzkiego Disnaylandu. Obie żyją z tygodnia na tydzień, a pieniądze zdobywają dzięki drobnym przekrętom. Nieświadoma cienkiej granicy, która dzieli ją od utraty dachu nad głową, dziewczynka całe dnie spędza z rówieśnikami. Dzieciaki radośnie biegają po okolicy, szerząc chaos i destrukcję, zostawiając za sobą zrezygnowanych i zmęczonych dorosłych. Skoro rodzice Moonee i jej przyjaciół nie mogą zapewnić im wizyty w Disneylandzie, pozostaje im zmienić swoje życie w dwudziestoczterogodzinny park rozrywki - co też czynią. Czy komuś się to podoba, czy nie.
Pod koniec 2015 roku do polskich kin wszedł poprzedni film Bakera, "Mandarynka", w którym dwie transseksualne prostytutki przemierzały najgorsze dzielnice Los Angeles. Napędzane gniewem burzyły spokój gdziekolwiek się pojawiły, racząc tych, którzy mieli pecha stanąć im na drodze wiadrami przekleństw. "The Florida Project" ma podobną konstrukcję. Bohaterowie chodzą z miejsca na miejsce, a widzowie są świadkami czasem błahych sytuacji, czasem większych i kontynuowanych później intryg.
Energia obu filmów jest jednak identyczna. Moonee ma moc kilku elektrowni jądrowych. Z kolei jej matka jest duchową siostrą bohaterek "Mandarynki". Także w ich wypadku Baker nie ogranicza się do prostej obserwacji. Ukazuje ich wady charakteru, nie ukrywając jednak szczerej sympatii do swoich bohaterek. Jego punkt widzenia udziela się widzowi. Chociaż Halley trudno uznać za najlepszą matkę na świecie, nie można zanegować silnego uczucia, jakim darzy ona Moonee.
Wybuchowość bohaterek równoważona jest postacią Bobby’ego (Willem Dafoe), menadżera motelu, w którym mieszkają. Mężczyzna początkowo wygląda, jakby sztuki radości życia nauczył się od Ala Bundy’ego. Szybko okazuje się on jednak być dobrym duchem filmu, trochę zmęczonym swoją pracą poczciwcem, troszczącym się o swoich lokatorów i w każdej chwili gotowym wyciągnąć do nich pomocną dłoń - o ile nie złamią oni jego zasad.
Ostatnim, równie ważnym, bohaterem "The Florida Project" jest samo miejsce akcji - zabudowania w okolicy Disneylandu, kiczowate, kolorowe, pełne tanich moteli i opuszczonych osiedli. Wpisuje się to w obraz grup wykluczonych, rzadko znajdujących swą reprezentację w kinie, któremu Baker poświęcił całą swą twórczość. Tym razem ów świat ukazany zostaje z perspektywy dziecka. Świat otaczający Moonee i jej przyjaciół - dla wielu odpychający - dla kilkuletniej bohaterki okazuje się punktem startowym dla dziecięcych zabaw. Jako takie przedstawiane są także próby sprzedaży ukradzionych towarów przez jej matkę. Z kolei niebezpieczeństwa pozostają dla niej niezauważone - jak postać nachalnego staruszka, wyrzuconego w porę z terenu motelu przez Bobby’ego.
Niestety, czasem dziecięcy świat musi skonfrontować się z rzeczywistością dorosłych, a ostateczna próba ucieczki przed nią prowadzi do jednej z najbardziej przejmujących scen filmu. Kumuluje ona liczne zalety dzieła Bakera, od wspaniałego aktorstwa - zarówno ze strony debiutantów, jak i najbardziej doświadczonego spośród obsady Dafoe - po energiczność obrazu i serce, którego nie można mu odmówić. Dzięki nim perypetie Moonee, jej matki, ich przyjaciół oraz Bobby’ego można oglądać bez końca.
9/10
"The Florida Project", reż. Sean Baker, USA 2017, dystrybutor: M2 Films, kinowa premiera 29 grudnia 2017 roku.