"Też go kocham" [recenzja]: Szukając Tuckera Crowe’a

Ruby Rose i Ethan Hawke w filmie "Też go kocham" /materiały dystrybutora

Zastanawialiście się kiedyś, jak mogły potoczyć się losy granego przez Ethana Hawke’a zbuntowanego chłopca z gitarą z kultowego już filmu "Orbitowanie bez cukru"? Otóż nazywa się Tucker Crowe i jest zapomnianym rockmanem na muzycznej emeryturze, pomieszkującym w garażu domu swej byłej partnerki.

Romantyczna komedia "Też go kocham" to ekranizacja wydanej w 2009 roku książki Nicka Hornby’ego "Juliet, naga". Oryginalny tytuł - zarówno powieści, jak i filmu - to nazwa albumu, jaki otrzymuje przed premierą Duncan (Chris O'Dowd) - uniwersytecki wykładowca i wielki fan twórczości zapomnianego amerykańskiego wokalisty Tuckera Crowe’a (Ethan Hawke). Mężczyzna prowadzi internetową stronę poświęconą twórczości i życiu swego idola, o którym po wydaniu jedynej płyty "Juliet" słuch zaginął na dwie dekady.

Kiedy poirytowana chłopięcą pasją swego chłopaka Annie (Rose Byrne) zamieszcza na internetowym forum zjadliwą krytykę nowego albumu wokalisty, nie spodziewa się, że odezwie się do niej sam Tucker Crowe. Mejlowa korespondencja z czasem przeradza się w miłosną fascynację, prowadzącą do zaproponowanego przez polskiego dystrybutora tytułowego wyznania.

Reklama

"Też go kocham" to typowa dla twórczości Nicka Hornby’ego romantyczna historia z silnie zaakcentowanym wątkiem muzycznym. Z jednej strony mamy satyrę na fanowskie dziennikarstwo muzyczne - grana przez Chrisa O'Dowda na granicy przerysowania postać to emocjonalny dzieciak, otoczony plakatami swego idola; po drugiej stronie (Atlantyku) znajdujemy zaś podstarzałego rockmana (zarażony aktorską retromanią Ethan Hawke), dla którego uznawana przez niektórych za arcydzieło płyta jest wspomnieniem największej życiowej traumy. Aby doszło do konfrontacji obu mężczyzn, potrzeba jest jednak kobieta.

Podstawą tego miłosnego trójkąta jest właśnie grana przez Rose Byrne Annie. Australijska aktorka z wyczuciem i bez przesadnej egzaltacji kreuje postać kobiety, która stopniowo wybija się na niezależność: emancypacyjne wyzwolenie przynosi jednak nie tylko rozstanie ze zdziecinniałym partnerem, lecz również stopniowe dojrzewanie do macierzyństwa - "Też go kocham" jest bowiem romansem wysoce familijnym. W każdym znaczeniu tego słowa.

To właśnie tworzące drugi plan rodziny głównych bohaterów, w szczególności siostra Annie - zwariowana lesbijka Ros (przypominająca Gretę Gerwig Lily Brazier) oraz dzieci Tuckera Crowe’a: wrażliwy syn Jackson (rewelacyjny Azhy Robertson) i będąca w ciąży Lizzy (Ayoola Smart - wizualna siostra Sashy Lane z "American Honey"), ubarwiają tę zaledwie poprawną i na wskroś przewidywalną historię miłosną, której muzyczną kulminacją jest nostalgiczne wykonanie przez Tuckera Crowe’a/Ethana Hawke'a przeboju The Kinks "Waterloo Station".

Reżyser Jesse Peretz (znany głównie z telewizyjnych produkcji, m.in.serialu "Dziewczyny") doskonale zdaje sobie sprawę z faktu, że nic tak nie zbliża ludzi jak ponadczasowe klasyki. Problem w tym, że po seansie widz ma wrażenie, że film, który właśnie zobaczył, widział już w kinie po wielokroć.

6/10

"Też go kocham" [Juliet, Naked], reż. Jesse Peretz, USA, Wielka Brytania 2018, dystrybutor: Monolith Films, premiera kinowa: 24 sierpnia 2018

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Też go kocham
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy