Ten film dzieli widzów i krytyków. Ludzie wychodzili z kina

Scena z filmu "Club Zero" /materiały prasowe

Ascetyzm jako droga do nirwany i wolności od współczesnego świata pełnego nadmiaru, fałszywych proroków, cud-diet pudełkowych i reklam wysokokalorycznych batoników? Reżyserka “Club Zero" mówi: "sprawdzam". Widz odpowie jej to samo.

“Irytacja to najważniejsze narzędzie, którym dysponuje artysta" - z przekonaniem podkreśla Jessica Hausner, autorka “Club Zero" (reżyserka i współscenarzystka - razem z Géraldine Bajard). Jej nazwisko bywa wymieniane jednym tchem obok Ulricha Seidla i Michaela Haneke. Uważana jest za jedną z najciekawszych osobowości artystycznych współczesnego kina austriackiego. Na kompromisy nie chadza.

Reklama

“Moim głównym celem nie jest ‘naciskanie guziczków’, ale myślę, że sposób, w jaki pokazuję pewne rzeczy i tematy, prowokuje. Jesteśmy przyzwyczajeni do kina, które oferuje gotowe wyjaśnienia, zwłaszcza psychologiczne. W większości filmów chodzi o to, żeby człowiek był wytłumaczalny emocjonalnie i intelektualnie. W moich - na odwrót. Staram się sugerować, że może nie rozumiemy. I może nie istnieje żadna satysfakcjonująca, ostateczna odpowiedź. Część widzów to drażni. Spotkałam się z takimi reakcjami ze strony publiczności i dziennikarzy: mówili, że to, co pokazuję, jest niezrozumiałe, pytali co chcę powiedzieć. Inni z kolei reagowali przeciwnie: Och, rozumiem, chodzi o dwuznaczności" - dodaje w obszernej rozmowie z dziennikarzami Jaimeyem Fisherem i Gerdem Gemündenem z serwisu Senseofcinema.com.

Świadome odżywianie się lekiem na całe zło tego świata

 "Club Zero" bardzo luźno zainspirowało średniowieczne podanie o fleciście z Hameln, spisane m.in. przez braci Grimm. Bohaterem jest szczurołap, który w XIII wieku uratował dolnosaksońskie miasteczko przed plagą szczurów. Zwabił je do rzeki, grając na cudownym flecie. Gdy mieszkańcy odmówili mu zapłaty, w ten sam sposób zaczarował dzieci.

Jessica Hausner całkowicie odrzuca tło historyczne, podąża jednak tropem “magii". Jak można zawładnąć niewinnymi umysłami i sprawić, żeby za tobą podążyły, nie bacząc na nic, odrzucając wszystko. Nie tylko relacje z bliskimi (wątłe, o tym za chwilę), ale i to, co pozwala nam żyć: jedzenie. “Nie musimy jeść. Nie musimy jeść tyle, ile się nam wmawia" - w jednej ze scen mówi bohaterka.

Z kamerą trafiamy do elitarnej szkoły. Za sprawą rady rodziców zatrudniona zostaje nowa nauczycielka: pani Novak (Mia Wasikowska). Ma uczyć świadomego odżywiania się. Czy nie jemy za dużo? Nie konsumujemy za dużo? Czy nie folgujemy sobie za bardzo? Czy nie powinniśmy odrzucić konsumpcji? Świadome odżywianie ma nam dać większą... świadomość. Może dzięki niemu uleczymy rany zadawane przez chłodne domy, w których rodziców nie ma w ogóle lub skrajnie nie rozumieją swoich latorośli? A może wszystko to wina szkoły, w której wszystko jest “pod linijkę"?

Pani Novak nie tylko to “wie". Do swojej wizji przekonuje też grupę uczniów. Sprawy wymykają się spod kontroli szybciej niż wskazywałoby na to mozolne tempo filmu. Jessica Hausner potrafi doprowadzić widza na skraj wytrzymałości. Reżyserka naprawdę nie stosuje żadnych taryf ulgowych.

Ludzie wychodzili z kina

W “Clubie Zero" pojawiają się sceny, które mogą budzić nie tylko niesmak, co wręcz odrazę. Jedna z nich w Cannes, gdzie film miał swoją światową premierę i walczył o Złotą Palmę, widzów wzburzyła tak bardzo, że niektórzy z nich po prostu opuszczali salę projekcyjną. Bez spoilerów - nie opiszę, co się tam dzieje, ale jest intensywnie i fizjologicznie.

Zresztą nie tylko o dosłowność idzie. Postaci nie gryzą się w język, ba, z pełną premedytacją, powagą i namaszczeniem cedzą oświecone komunały: słowo po słowie, niemal litera po literze. Wiele z tych górnolotnych haseł usłyszeć można na co dzień w popularnych kanałach społecznościowych samozwańczych “guru" od wszystkiego, w tym od żywienia właśnie. Co robić? Jak się zachowywać? Co jeść, a czego nie (sami czasem przypłacają to życiem - jak Zhanna Samsonova)? Dyrektorka szkoły, w której rozgrywa się akcja, jest królową poprawności politycznej, lodu i zrównoważenia. Rodzice są (nie)obecni, nawet gdy siedzą przy stole z dziećmi. Te ostatnie mają być idealne, idealnie podporządkowane ich woli.

Estetyka i coś więcej?

“Club Zero" potrafi wytrącić z równowagi, znużyć, zmęczyć i wycieńczyć. Pytanie czy oferuje coś w zamian? Zdania będą - już są! - mocno podzielone. W kwestii jedzenia bliżej filmowi zapewne do “Wielkiego żarcia" niż “Czekolady", a w sprawach edukacji - do “Pikniku pod Wiszącą Skałą" niż “Beverly Hills, 90210". Nie, po tym seansie nie ma się ochoty na wizytę w najbliższej knajpce. Szkoły też nie przypomina się sobie jako beztroskiego czasu młodzieńczych wygłupów. “Club Zero" to ostra i bezwzględna satyra.

Bez wątpienia, niezależnie od oceny pytań zadawanych przez reżyserkę, na plan pierwszy wybija się skrajna estetyzacja wszystkiego, co dzieje się w kadrze. Wydaje się, że autor zdjęć Martin Gschlacht każdy z nich wymierzył za pomocą linijki i cyrkla. Sprawdził każdy kąt, każdy milimetr, promień światła, a potem skonfrontował to wszystko z pionami scenografii i kostiumu. Żaden kolor nie pojawia się tu przez przypadek. Struktury, barwy, cienie i światła w połączeniu z wystudiowanymi gestami aktorów, ich strojami i grą - sposobem, w jaki mówią, jak się poruszają, wreszcie z minimalistyczną, przeszywającą mózg muzyką Markusa Bindera, tworzą dzieło na poły surrealistyczne, na poły realistyczne, bardzo wyrafinowane wizualnie.

Bywa, że nie do Seidla jest Hausner bliżej, a do wczesnego Yorgosa Lanthimosa ("Biedne istoty"). On też przecież lubi estetyzować. I lubi przyglądać się człowiekowi w sytuacjach ekstremalnych, oglądanego przez różnego rodzaju eksperymenty społeczne. Z takim “Kłem" “Club Zero" może tańczyć tango! O ile jednak kino Greka często potrafi mnie uwieść i potrafię za nim podążyć równie bezkrytycznie, co pokiereszowani przez życie uczniowie za panią Novak, o tyle wobec Hausner utrzymuję dystans. Ciekawy to materiał do dyskusji (i dyskusje te wzbudza), ale jednocześnie chyba zbyt irytujący i hermetyczny. Z drugiej strony, owszem, o tym filmie i o TEJ scenie nie sposób będzie zapomnieć. Do odważnych widzów kino należy! Kto podejmie rzuconą przez Austriaczkę rękawicę?

5,5/10

"Club Zero", reż. Jessica Hausner, Wielka Brytania, Austria 2023, dystrybutor: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty, premiera kinowa: 16 lutego 2024

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Club Zero
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy