"Taxi Teheran" [recenzja]: Przejażdżka obowiązkowa
Trzeźwa ocena filmu Jafara Panahiego nastarcza problemów nie tylko dlatego, że twórca kręci swoje filmy nielegalnie (został skazany na 20 lat zakazu wykonywania zawodu). Problemem jest też to, że chociaż "Taxi" jest bogaty poznawczo, nie wnosi wiele nowego do sposobu opowiadania, który reżyser skrupulatnie rozwijał w filmach przed wyrokiem.
Ale czy rzeczywiści musi? Jeśli spojrzeć na znakomite dzieła Panahiego, jak "Biały balonik" czy "Krąg", łatwo dojść do wniosku, że twórca nie operuje już gramatyką filmową tak, jak kiedyś. Stojący na styku fabuły i dokumentu "Balonik" czy "Krąg", w którym po ustawieniach i kątach kamery można było poznać, historię której z czterech bohaterek aktualnie oglądamy, jawiły się jako dzieła bez precedensu, spełnione i w formie, i w treści.
Przyglądając się "Taxi" można odnieść pozorne wrażenie, że to krok w tył: ustawiona na desce rozdzielczej tytułowego samochodu kamera przemysłowa kręci obraz jednostajny, którego atrakcyjności wyczerpuje się po kilkunastu minutach, zaś treścią filmu są jedynie rozmowy Panahiego, który tu podszywa się pod kierowcę taksówki, z pasażerami.
Konwersacje są żywiołowe i wciągające. Przewijają się przez nie tematy sztuki i codziennego życia, kary śmierci i wolności kobiet. Jest też wyznanie miłości do kina i wymowna metafora Wielkiego Brata, który ciągle patrzy (i nie chodzi jedynie o rejestrującą wszystko z deski rozdzielczej kamerę). Poważne kwestie zostają przełamane komicznymi wypowiedziami bądź incydentami. Rozpoznawanie przez pasażerów Panahiego zaburza wiarygodność filmowego świata, zaś kradnąca reżyserowi film siostrzenica Hana Saeidi (która pod nieobecność wuja odebrała za niego w Berlinie Złotego Niedźwiedzia, wybuchając na scenie płaczem) rozprawia się z tematem cenzury filmowej bardziej radykalnie, niż mógłby to zrobić najbardziej doświadczony reżyser. Role się odwracają, prawda miesza się z fikcją. Czy rzeczywiście tak wygląda Iran, jak pokazuje ten realistyczny, skądinąd, film?
Panahi dokonuje w "Taxi" swoistego podsumowania swojej twórczości. Są tu elementy z jego pierwszych obrazów, w których posługiwał się jeszcze językiem ezopowym: dzieci będące głównymi bohaterami stawały się metaforą dorosłych. Są jego zainteresowania z kolejnych, realistycznych filmów, w których komentował irańską rzeczywistość i toczące nią problemy. Wreszcie jest gorycz, która wybrzmiewała z jego ostatnich nakręconych już po wyroku dzieł. Te wszystkie elementy spotykają się w porywającym filmie drogi, którym Panahi przypomina, że niezależnie od zakazów władzy i oczekiwań Zachodu pozostaje twórcą osobnym, kinowym autorem. Nie musi udowadniać, że językiem kina posługuje się jak native speaker, wielokrotnie mogliśmy się już o tym przekonać. Nie musi odczarowywać Iranu - zrobił to już przecież nurt neorealistyczny z takimi twórcami na czele, jak Asghar Farhadi czy Rahkhsan Bani-Etemad. Wreszcie - nie musi szukać skomplikowanych narracyjnych struktur, żeby tworzyć pasjonujące kino.
"Taxi" to raczej świadectwo tego, że po przykrościach, jakie spotkały reżysera po aresztowaniu, twórca już się uspokoił i wyluzował. To - jak nazwał film jeden z zachodnich dziennikarzy - bezwstydne selfie, które twórca robi mimo zakazu fotografowania. Wielu krytyków przyzna filmowi wysokie noty za sam fakt złamania - po raz kolejny - nałożonego na niego zakazu. W wypadku "Taxi" nie ma jednak najmniejszej potrzeby takiego działania.
8/10
---------------------------------------------------------------------------------------
"Taxi Teheran" (Taxi), reż. Jafar Panahi, Iran 2014, dystrybutor: Solopan, premiera kinowa: 22 maja 2015 roku.
--------------------------------------------------------------------------------------
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!