Tank Girl z przedmieść Essex
"Fish Tank", reż. Andrea Arnold, Wielka Brytania 2009, dystrybutor Syrena Entertainment Group, premiera kinowa 5 lutego 2010 roku.
Wyróżniony Nagrodą Specjalną Jury na zeszłorocznym festiwalu w Cannes ''Fish Tank'' Andrei Arnold w końcu na ekranach kin w Polsce! To kino społeczne najwyższej próby i antidotum na wszelkie rodzime ''Galerianki'' i ''Świnki''. To także najbardziej przejmujący portret młodego człowieka w kinie od niepamiętnych czasów. Nie spodziewam się zobaczyć wiele lepszych filmów w tym roku.
''Fish Tank'' to idiom. Zbitka tych dwóch angielskich słów znaczy praktycznie to samo co akwarium. Polski dystrybutor, wprowadzając obraz na ekrany zostawia tytuł oryginalny, zapewne, żeby nie mylić go z filmem i serialem Antoniego Krauzego z 1995 roku. Ale tytuł można też czytać metaforycznie.
"Fish Tank'' będzie wtedy oznaczać rodzaj matni, pułapki. Miejsca, z którego nie sposób się wydostać. Takim miejscem są biedne dzielnice jednego z brytyjskich, robotniczych miasteczek w hrabstwie Essex. Z sideł tej ponurej rzeczywistości próbuje wyrwać się 15-letnia Mia (Katie Jarvis). Zamknięcie i brak szansy na ucieczkę dobitnie portretuje już jedna z początkowych scen, w której bohaterka usiłuje uwolnić spętanego łańcuchem białego konia. Mii nie udaje się oswobodzić zwierzęcia. Mimo to, walczy.
Stroniąca od szkoły, niesforna dziewczyna amatorsko ćwiczy się w tańcu ulicznym. Podkradzione z witryny sklepowej ogłoszenie o konkursie na najlepsze tancerki stanie się dla niej motywacją do treningów i szansą na lepsze jutro. Niestety, oparcie i pomocną dłoń ciężko znaleźć nie tylko w wszechogarniającym marazmie betonowych dzielnic, ale i pośród najbliższych. Bez perspektyw na lepszą przyszłość jest sytuacja rodzinna dziewczyny. Bezrobotna, nie stroniąca od alkoholu matka (Kierston Wareing), poniżająca i deprymująca córkę na każdym kroku nawiązuje krótkie znajomości z przygodnymi mężczyznami. Do czasu, aż poznaje Connora (Michael Fassbender).
Ale właściwie powinniśmy napisać: do czasu, aż Mia - bo to jej kamera towarzyszy od pierwszej do ostatniej minuty filmu - poznaje Connora. Napięcie erotyczne, które rodzi się między tą dwójką od samego początku, znajduje ujście w dramatycznej scenie łóżkowej, jednym z najbardziej kontrowersyjnych a zarazem ujmujących zbliżeń, jakie było mi dane oglądać w kinie.
''Fish Tank'' to ponure, pesymistyczne kino. Rozwiązania kolejnych wątków to niekończące się pasmo upokorzeń dla głównej bohaterki (jest to jakąś reminiscencją ''Lilji 4-ever'' Lukasa Moodyssona). Po wydaleniu ze szkoły i poniżeniu ze strony mężczyzny okaże się, że konkurs taneczny, w który Mia wkładała całe serce, jest tylko castingiem na przyszłe striptizerki. Ale gdzieś na koniec rodzi się promyk nadziei - sympatyczny, starszy chłopiec i propozycja wyjazdu mogą się okazać odmianą na lepsze.
Cały film nie wyróżniałby się może spośród licznych przykładów kina społecznego, w kręceniu którego Wielka Brytania wiodła i wiedzie prym (zresztą Arnold czerpie z najlepszych wzorców - fabuła ''Fish Tank'' przywodzi na myśl ''Smak miodu'' Tony'ego Richardsona, klasyka angielskich ''młodych gniewnych''), gdyby nie doskonale napisane, twardo osadzone w prezentowanych realiach postaci i przede wszystkim popisowy występ Katie Jarvis.
Jarvies zachwyca zarówna w mocnych momentach potyczek słownych z filmową matką i siostrą, jak i w bardziej lirycznych scenach, np. nieśmiałym uwodzeniu Connora (kolejny raz, po ''Głodzie'', czapki z głów dla Fassbendera). Jest jednocześnie delikatna jak motyl i twarda niczym Ripley z ''Obcego'', a przy tym niebywale naturalna. Jakież było moje zaskoczenie, gdy się okazało, że młoda aktorka nie jest zawodową artystką, ale została znaleziona przez reżyserkę na stacji kolejowej, podczas burzliwej kłótni ze swoim chłopakiem. Po krótkiej rozmowie okazało się, że Jarvis rzuciła szkołę, jest bezrobotna i spodziewa się dziecka. Arnold wiedziała już, że ma swoją bohaterkę. Przypadek ten przywodzi na myśl znaną na naszym gruncie historię Aleksandry Gietner, którą Robert Gliński wyciągnął z poprawczaka do roli w ''Cześć Tereska''. Po znakomitym występie dziewczyna zbiegła z ośrodka i słuch o niej zaginął. Pozostaje trzymać kciuki, by Jarvis nie skończyła podobnie. Miałoby miejsce zaprzepaszczenie nieprzeciętnego talentu.
Polski dystrybutor promuje film hasłem "Mocniejszy niż Galerianki" i byłoby to niestosowne, oburzające wręcz porównanie, gdyby nie fakt, że główna bohaterka w pierwszej scenie filmu uderza pięścią w twarz jedną z czwórki wypacykowanych dziuń, komponując tym samym purpurowe limo pod jej okiem. Jeśli zaś siła ma oznaczać ładunek emocjonalny, niepowierzchowną wizję i kapitalne aktorstwo, to ''Galerianki'' długo się po tym ciosie nie podniosą. Nokaut!
8/10