"Szybcy i wściekli 10": Idiotyzm na wysokooktanowym paliwie, ale nadal cieszy oko

"Szybcy i wściekli" /materiały prasowe

Nie wiem, czy amerykańscy scenarzyści mają powód, by strajkować przeciwko możliwemu używaniu przez hollywoodzkich decydentów w Fabryce Snów Sztucznej Inteligencji. "Szybcy i wściekli 10" pokazują, że wprowadzenie Chat GPT, który będzie tworzył scenariusze dochodowym franczyzom, nie będzie wcale aż tak wielką rewolucją. Ten film wygląda, jakby pisało go Siri do spółki z Alexą w wersji 5.0.

"Fast X" (wolę tytuł oryginalny) jest bezczelnie zlepiony ze wszystkich najbardziej wybuchowych schematów poprzednich 9 części, których najbardziej wyraziści bohaterowie musieli znaleźć się w tej rzekomo (zostańcie jednak na scenie po napisach) ostatniej odsłonie rodzinnej sagi Dominica Torreto (Vin Diesel). Ba, dzięki deep fake’owym sztuczkom powraca zza światów Paula Walker. Zmartwychwstania zresztą zupełnie w tym przypadku nie dziwią, skoro Torreto ratuje Watykan, a jego ikoniczny krzyż, jakiego może mu pozazdrościć Kanye West ma w finale kluczowe znaczenie.

Reklama

W poprzedniej części serii fruwano samochodami w kosmosie, co uniosło poziom idiotyzmu franczyzy w zupełnie nowe obszary. X część tak wysoko nie szybuje, ale i tutaj nieraz parskniecie śmiechem, patrząc na to, jak mocno twórcy serii odkleili się od praw fizyki.  Tocząca się po rzymskich ulicach gargantuiczna kula i walka Dominika w jego Dodge Charge Hellreiser z 1970 roku z uwiązanymi helikopterami przejdą do klasyki serii. 

Od "Szybkich..." numer 5 (2011) ta seria przestała być heist movie na kółkach i przeobraziła się w szaloną parodie Jamesa Bonda połączonego z "Brudna Mary, Świrus Larry" robionym na wyjątkowo mocnej dawce białego proszku i peyotla. Nie obowiązują w tym świecie prawa grawitacji, a samochody nie są już nawet elementem amerykańskiej mitologii ze "Znikającego punktu" czy grindhousowej wersji od Tarantino w "Death Proof". One są już niemal fizycznie zlepione z mięśniami Vin Diesela, który jest o krok od transformacji w Transformersa. Cóż, ta seria zgodnie z tytułem nie ma żadnych hamulców.

Wspominam "piątkę", bo "dziesiątka" jest kontynuacją wątków właśnie filmu sprzed 12 lat. Tam głównym czarnym charakterem był Herman Reyes (Joaquim de Almeida), którego zastępuje teraz jego syn Dante (Jason Momoa), który przejdzie swoją totalnie przeszarżowaną rolą do historii najbardziej kuriozalnych villainów kina. No, więc krindżowy psychopata o twarzy Aquamana (swoją drogą jego przemiana tutaj też następuje w wodzie) gania podczas tej dwuipółgodzinnej bzdury rodzinę Torreto, odbijając się od ściany Jokera w wersji Jack Nicholsona do Gary Oldmana z "Leona Zawodowca". Dante chce zabić całą familię Dominica. Zarówno żonę Letty (Michele Rodriguez), synka (Leo Abelo Perry), jak i rodzinę samochodowych superherosów (Tyrese Gibson, Ludacris, Sung Kang, Nathalie Emmanuel i reszta gangu). Nie chce ich tylko eksterminować. On chce ich złamać na wieki wieków. Bez amen. 

Mamoa przegina na ekranie mocniej niż Nicolas Cage w "Bez twarzy". Jest tak krzykliwie przerysowany, że zawstydziłby maestro obciachu Jacka Sparrowa i Gargamela. No, ale to on najmocniej w całej serii nadepnie na odcisk Torreto. W końcu żyjemy w czasach po śmierci Jamesa Bonda, więc i tutaj będzie kilka zaskakujących cliffhangerów.  

Przez 22 lata od kiedy powstała pierwsza część w uniwersum wściekłych i szybkich zagrali niemal wszyscy twardziele kina akcji XXI wieku. Każdy z nich tutaj powraca choćby na zdjęciach. Tak zobaczymy Kurta Russela i Hellen Mirren.

Na żywo pojawią się natomiast: Jason Statham, The Rock, Charlize Theron, Scott Eastwood, John Cena, a do uniwersum z wielkim przytupem wchodzi sam Jack Reacher, czyli Alan Ritchson oraz Brie "Kapitan Marvel" Larson.

Hollywoodzka popkultura staje się dosłownie jedną wielką pulpą z tymi samymi twarzami, które przywdziewają tylko inne kostiumy. AI nie będzie miała problemu zlepić z tego kolejne sequele, prequele i requele i crossovery. Niech tylko Disney kupi tę franczyzę i zobaczymy zaraz Mandaloriana na statku Strażników Galaktyki, którzy zderzają się w kosmosie z Pontiacem Fiero, prowadzonym przez Ludacrisa.

Nie mam wątpliwości, że X będzie miała kolejne odsłony. Jeszcze bardziej absurdalne i wybuchowe. Nie każdy potrafi jak twórcy "Johna Wicka" odejść w glorii chwały twórców kina akcji w jego najwyższej artystycznej formie. Czy to oznacza, że odrzucam samochodowo-rodzinną sagę? Nie, bo czasami lubię przeżuć burgera z sieciówki. Wiem, że to puste kalorie, które absolutnie nic poza hedonistyczną cielesną radochą nic mi nie dadzą. No, ale smakują.

6/10

"Szybcy i wściekli" (Fast X), reż. Louis Leterrier, USA 2023, dystrybucja: UIP, premiera kinowa: 19 maja 2023 roku.

Zobacz też:

"Szybcy i wściekli 10": Córka Paula Walkera wystąpiła w filmie. Tak teraz wygląda

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy