Reklama

"Szermierz" [recenzja]: Pan od wuefu

Najnowszy film Klausa Härö, znanego fińskiego reżysera, to mówiąc kolokwialnie - kawał dobrej roboty. Historia złożona może ze znanych elementów i poukładana w raczej przewidywalny sposób, lecz dzięki solidnej reżyserii, dobrej grze aktorów i świetnym zdjęciom Tuomo Hutri, "Szermierza" ogląda się z przyjemnością.

Najnowszy film Klausa Härö, znanego fińskiego reżysera, to mówiąc kolokwialnie - kawał dobrej roboty. Historia złożona może ze znanych elementów i poukładana w raczej przewidywalny sposób, lecz dzięki solidnej reżyserii, dobrej grze aktorów i świetnym zdjęciom Tuomo Hutri, "Szermierza" ogląda się z przyjemnością.
Plakat filmu "Szermierz" /materiały dystrybutora

Klausa Härö znawcom kina fińskiego przedstawiać nie trzeba. To twórca "Niewidzialnej Eliny" i laureat nagrody Ingmara Bergmana w 2003 roku, wówczas przyznawanej przez samą ikonę szwedzkiego kina. Filmy Härö to przede wszystkim dobrze zrealizowane i opowiedziane historie.

"Szermierz" został oparty na losach autentycznej postaci. Endel Nelis to utalentowany szermierz, który z Leningradu, gdzie studiował, ucieka do małego estońskiego miasteczka. Jest rok 1952. Za chwilę nadejdzie koniec stalinizmu. Tymczasem jednak radzieckie służby ścigają w Estonii i zsyłają na Syberię tych, którzy - de facto siłą - zostali w czasie wojny wcieleni do Wermachtu. Endel jako 18-latek w niemieckiej armii spędził kilka miesięcy, zanim wraz z kilkoma innymi kolegami z niej nie zdezerterowali.

Reklama

Endel ukrywa się na prowincji i zatrudnia w lokalnej szkole jako nauczyciel wychowania fizycznego. Z przymusu zaczyna prowadzić kółko sportowe i z przypadku zaczyna na nim uczyć dzieci szermierki. Dzieci straumatyzowane wojną, w większości półsieroty, którym ojców zabrali bądź Niemcy bądź Rosjanie.

W "Szermierzu" Härö ponownie współpracuje z operatorem "Niewidzialnej Eliny" i ta współpraca się opłaca. Zdjęcia Hutri budują atmosferę czasów powojennych, radzieckiej szarości i małomiasteczkowej izolacji.

Przeszkadza zbyt biało-czarne kreślenie niektórych postaci, na czele z komunistycznym dyrektorem szkoły i jego pomocnikiem. Jak będą się zachowywać, wiemy już zanim wypowiedzą swoją pierwszą kwestię. Märt Avandi jako Endel, a przede wszystkim odkrycie filmu - Liisa Koppel w roli małej Marty wszystko jednak wynagradzają.

"Szermierz" to mieszanka historycznego dramatu o opresji stalinowskiej, smutnych panach w czarnych samochodach wywożących ludzi po nocy, oraz dramatu sportowego o coraz bardziej oddanym sprawie trenerze i jeszcze bardziej zaangażowanych, acz doświadczonych przez życie uczniach. W końcu jest również szczypta miłosnej historii.

Härö umiejętnie balansuje między nimi i umiejętnie utrzymuje naszą uwagę, żonglując elementami, które zapewne znamy (i lubimy). Od czasu do czasu udaje mu się nas zaskoczyć, a przede wszystkim stworzyć osadzoną w ciekawym historycznych i społecznym kontekście historię w tradycji "Stowarzyszenia Umarłych Poetów" czy "Pana od muzyki".

7/10

"Szermierz" (Miekkailija), reż. Klaus Härö, Finlandia 2015, dystrybutor: Aurora Films, premiera kinowa: 27 maja 2016 roku.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy