"Szefowie wrogowie 2" [recenzja]: Wielki Kanion złego humoru
Ilość czerstwych żartów w "Szefach wrogach 2" jest tak wielka, że z powodzeniem mogłaby wypełnić Wielki Kanion. Ale czy przez to byłby on mniej imponujący?
Jeśli prawdą jest, że Polacy kochają narzekać, może to znaczyć, że wśród amerykańskich krytyków filmowych zaczyna przeważać Polonia. W Stanach na komedię Setha Andersa krytyka wylała niejedno wiadro pomyj. Tamtejsi dziennikarze kręcą nosem, że seksistowskie, że homofobiczne, że rasistowskie, że prostackie, że głupie i że kloaczne.
No, ale przecież taplać się w kloace tak, żeby nie ochlapać innych, też trzeba umieć. Twórcom "Szefów..." się udaje, opanowali tę trudną "sztukę". Widz nie wychodzi z kina umorusany ani śmierdzący. Wręcz przeciwnie - kilka tekstów chce się czym prędzej zacytować w towarzystwie, a punkt wyjścia, czyli chęć zemsty na nieuczciwym pracodawcy/kontrahencie, wzbudza empatię nie tylko u zatrudnionych w korporacji.
Sequel nie ma, co prawda, tej siły, co "jedynka", która była żywą i w pewien sposób kompensacyjną reakcją na niedawny kryzys ekonomiczny. W "dwójce" fabularna stawka jest już mocno naciągana, scenarzystom ewidentnie zabrakło pomysłu, jak sprawnie pociągnąć bunt przeciwko kapitalizmowi. Ale, mimo wszystko, film wciąż broni się dzięki aktorom.
Trio Bateman, Sudeikis i Day błaznuje bez cienia fałszu. Nieraz widać, że aktorzy są na skraju wytrzymałości, żeby nie ryknąć gromkim śmiechem, kiedy wypowiadają kolejne czerstwe żarty lub lawirują między jednym prostackim gagiem a drugim. Dodatkowym napędem są zaś postacie drugoplanowe. Jennifer Aniston jako seksoholiczka wydobywa z siebie niespotykane pokłady erotyzmu, Christoph Waltz jako pozbawiony emocji krezus mógłby przekonać do siebie milionerów z listy "Forbesa", a z Jamie'em Foxxem w roli Motherfuckera chciałby się zakumplować każdy ciemnoskóry ziomek z Brooklynu.
Ich autentyczną radość z grania w tym filmie da się wyczuć na kilometr, a mało co przecież udziela się widzowi tak, jak nastawienie aktorów. Reżyser wie o tym doskonale, dlatego w prawie dwugodzinnym filmie nie uświadczymy ani jednej sceny, kiedy trio nie występuje razem. Tu nie ma miejsca na indywidualizowanie bohaterów czy solowe popisy. "Szefowie..." są grą zespołową, wszyscy strzelają do jednej bramki. Nawet jeśli nikt nie ogarnia (filmowych) reguł gry i wpadające gole to w dużej merze samobóje, to i tak przecież padają. Wskazania wobec tego filmu są więc proste: albo decydujecie się oglądać grę, albo tablicę wyników. Satysfakcjonująca jest tylko ta pierwsza. Fifty-fifty.
5/10
---------------------------------------------------------------------------------------
"Szefowie wrogowie 2" ("Horrible Bosses 2"), reż. Sean Anders, USA 2014, dystrybutor: Warner Bros., premiera kinowa: 28 listopada 2014 roku.
--------------------------------------------------------------------------------------
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!