Świadek potrzebny od zaraz!
"Stary, kocham Cię" reż. John Hamburg, USA 2009, UIP, premiera 31 lipca 2009 roku.
John Hamburg, reżyser takich filmów jak "Nadchodzi Polly", czy "Poznaj moich rodziców", powraca z kolejnym autorskim projektem. "Stary, kocham Cię" to komedia nie odbiegająca konwencją od wymienionych powyżej. Tak więc, jeśli poprzednie filmy tego twórcy was nie zawiodły, na seans wędrujcie z zamkniętymi oczami.
Peter Klaven to wzięty sprzedawca nieruchomości, uroczy bohater, którego widz pokocha od samego początku, ale przede wszystkim to dobrze zapowiadający się narzeczony, który dla swojej ukochanej zrobi absolutnie wszystko.
Naszych bohaterów poznajmy w momencie oświadczyn Pete'a. Wszystko idzie zgodnie z planem, aż do chwili gdy Pete zdaje sobie sprawę, że nie ma kogo wziąć na swojego świadka. Sprawa nie byłaby aż tak poważna, gdyby nie fakt, iż nasz bohater prawie w ogóle nie ma przyjaciół płci męskiej. Od zawsze zadawał się z dziewczynami, a kumple z pracy to raczej nie jego bajka.
Rozpoczyna się więc ostre "polowanie na przyjaciela". Aby go pozyskać, Peter nie cofnie się nawet przed poproszeniem o pomoc swojego brata homoseksualistę, który zacznie umawiać Pete'a na męskie randki. Kiedy jedna za drugą okażą się kompletną klapą, na życiowej drodze Petera pojawi się Sydney Fife, który odmieni jego życie na zawsze...
"Stary, kocham Cię" to komedia pełna omyłek. Humor wynika tu przede wszystkim z nieznajomości przez głównego bohatera otaczającego go świata. Pete żyje jedynie pracą i wieczornym oglądaniem telewizji ze swoją narzeczoną. Dlatego jego wyjście na świat zewnętrzny niesie za sobą masę przezabawnych gagów.
Dowcip polega na tym, że widz doskonale zna filmowe realia: każdy facet wie, że ze swoimi kumplami może porozmawiać o fajnych dziewczynach, każda dziewczyna wie, że z koleżankami pożartuje na temat swojego chłopaka, popijając drinka. Właśnie dlatego śmiejemy się w sytuacjach, które codzienne dla nas, Peterowi wydają się kompletnie ekstremalne. A takich sytuacji w najnowszej komedii Johna Hamburga jest całe mnóstwo.
I choć nie jest to film bezbłędny, nie przełamuje żadnych schematów, ani nawet nie wybiega poza klasyczny szablon hollywoodzkiej komedii romantycznej, to w wakacyjnym okresie filmowego marazmu ta pozycja zdecydowanie wybija się na plan pierwszy.
7/10
Paweł Budzyński