"Subtelność" [recenzja]: Proces pewnej pary

Kadr z filmu "Subtelność" /materiały prasowe

Codzienna robota francuskiego sędziego jest dość przewidywalna. Każdy proces staje się w pewnym momencie bardzo monotonny. Kiedy na dokładkę pojawi się przeziębienie, to nawet najbardziej skrupulatny urzędnik państwowy marzy o tym, żeby wreszcie odpocząć.

W "Subtelności" w reżyserii Christiana Vincenta w tej monotonii kolejnych procesów pojawia się "wirus", który rozsadza przewidywalny scenariusz kolejnej sprawy karnej. W trakcie losowania kolejnych przysięgłych gburowaty sędzia Michel Racine nagle straci głos.

"Subtelność" Vincenta ("Niebo w gębie") opiera się przede wszystkim na tym narracyjnym pęknięciu - spotkaniu. Przedstawiciel wymiaru sprawiedliwości (Fabrice Luchini) zaczyna kolejny proces. Nie mieszka już w domu rodzinnym, bo jego małżeństwo już dawno nie istnieje. Sypia w hotelach, jada podgrzewane jedzenie i jest ciągle narażony na plotki małego środowiska. Kiedy niespodziewanie wyjdzie po północy do centrum, to wystarczy, żeby pojawiły się pierwsze plotki. Sędzia Michel jest oceniany i obserwowany. Na dokładkę właśnie zaczyna się proces, w którym chodzi o zamordowanie noworodka. Na ławie oskarżonych młody ojciec. Oskarża młoda matka. Proces będzie na pewno bardzo medialny, a wyrok wcale nie jest tak łatwo przewidywalny.

Reklama

Tajemnicze spotkanie, które poruszy sędziego, to "powrót do przeszłości". Wśród przysięgłych bowiem zasiądzie Ditte Lorensen-Coteret (Sidse Babett Knudsen) - ukochana sprzed lat. Para spotkała się lata temu po wypadku sędziego, który trafił do szpitala. Ditte była tam lekarką i pomagała mu wrócić do zdrowia.

W filmie Vincenta chodzi przede wszystkim o rozsadzenie bardzo przewidywalnej i raczej tradycyjnej historii procesu, w którym niby od początku wiadomo, kto jest winny. Historia indywidualna sędziego staje się w pewnym momencie ważniejsza, niż casus prawniczy. W żadnym wypadku nie chodzi tu o skandal. Michel od początku do końca wykonuje swoją pracę bardzo profesjonalnie. Podobnie Ditte. Ważne jest jednak to, że sprawa sądowa, mimo że bardzo poważna i dość przerażająca, staje się punktem wyjścia do zmiany w życiu sędziego i pani doktor. Niestety nic poza tym.

"Subtelność" ucieka od podgatunku filmu sądowego. Łamanie zasad polega też na tym, że nikt nie czeka na kolejne zeznania, które zmieniają diametralnie odczucia sędziujących. Nie dzieje się nic skandalicznego. Świadkowie coś pamiętają albo i nie. Nikt nie ma na to wpływu. Wszystko pozostaje niedopowiedziane. Z tego też powodu trudno wyrokować.

Przy okazji osobnym bohaterem filmu staje się grupa przysięgłych - ludzi z różnych środowiska, z różną przeszłością, którzy z jednej strony prawią o sprawiedliwości, z drugiej - pozwalają sobie na zakłady, pielęgnują patriarchalną tradycję albo po prostu traktują to zajęcia jak dobrą zabawę. W tej specyficznej atmosferze wraca uczucie Michela i Ditte. Dzieje się to, o czym żadne z nich już nawet nie marzyło.

"Subtelność" Christiana Vincenta została nagrodzona Pucharem Volpi za najlepszą rolę męską (Fabrice Luchini) na ostatnim festiwalu w Wenecji.

6,5/10


"Subtelność" (L'hermine), reż. Christian Vincent, Francja 2015, dystrybutor: Aurora Films, premiera kinowa: 8 lipca 2016 roku.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy