"Styczeń": Wytrzymać świat [recenzja]

Kadr z filmu "Styczeń" /materiały prasowe

"Świata nie można "zwyciężyć". Nie ma czegoś takiego. Ale można świat wytrzymać, znieść. A to już zwycięstwo" - pisał Sándor Márai w "Porwaniu Europy". O tym właśnie mówi Viesturas Kairišas w "Styczniu", wchodzącym na ekrany polskich kin łotewskim kandydacie do Oscara: o zwycięstwie "wytrzymania świata" ze wszystkimi jego uciążliwościami.

"Styczeń": Niepodległościowy zryw na Łotwie

1991 rok. W Polsce Stanisław Tymiński przychodzi z teczką, ale wybory prezydenckie wygrywa Wałęsa, ceny rosną, inflacja szaleje, za byle co płaci się po kilkadziesiąt tysięcy złotych, samochody się psują, w domach pojawiają się magnetowidy, ale tęsknota za Zachodem bardzo jeszcze u nas jest wschodnia. Na Łotwie trochę inaczej, trochę podobnie. Na pewno gwałtowniej. Republiki nadbałtyckie, w tym Łotwa, zyskują niepodległość. Tytułowy styczeń 1991 był momentem przełomowym. 20 stycznia 1991 siły OMON-u, jednostki sił specjalnych w ramach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Rosji, przeznaczonej do działania w sytuacji niepokojów, podejmują  nieudaną próbę opanowania Rygi w celu zastąpienia urzędującego rządu prorosyjskim. To się nie udało. 17 marca odbyło się referendum, w którym aż 74% głosujących opowiedziało się za niepodległością Łotwy.

Reklama

Rosja jednak szybko się nie poddaje - upomina się o poborowych z dawnych republik, zasilających szeregi czerwonoarmistów. Jednym z takich chłopców jest Jazis, młody filmowiec. Jego orężem jest kamera filmowa, studiuje reżyserię. Zamiast strzelać, wolałby filmować. Poznaje Annę (Alisa Danovska). Pierwszy entuzjazm społeczny, pierwsza miłość, wszystko jest pierwsze, a zatem najważniejsze - rozczarowania również.

Oglądamy styczniowy, niepodległościowy zryw na Łotwie z perspektywy młodych ludzi. To oni, pełni energii, ujawniają mechanizmy społeczne, wyrywają z marazmu pokolenie rodziców i dziadków, tkwiących od lat w apatii. I choćby nie wiem, jak bardzo chciało się uciec od współczesnych aneksów, taka postawa, takie postawy, przypominają niedawne protesty młodych ludzi w Polsce, nie wspominając o tym, co dzieje się teraz w Ukrainie, bo to inna, o wiele bardziej skomplikowana i dojmująca opowieść. Historia, czy nam się to podoba, czy nie, powtarza się stale, nieustannie, powtarza beznadziejnie.

"Styczeń": Materiały kręcone podczas rozruchów

Jazis grany przez Kārlisa Arnoldsa Avotsa nagrodzonego za tę rolę nagrodą imienia Vittoria Gassmana na festiwalu w Rzymie, jest młody, żarliwy, jest również reżyserem. To zobowiązuje. Czuje, że sytuacja stała się na tyle poważna, że na jakiś czas powinien porzucić marzenia o festiwalach, nagrodach, ruszyć na front z kamerą, filmować historyczne chwile, zapisać ten moment. Dołączają do niego przyjaciele, podobnie jak on ambitni, żarliwi i zaniepokojeni tym, że ich wielka przyszła kariera jest właśnie niweczona przez politykę. Jak temu zapobiec, jak zniwelować rozczarowanie. Rozmawiać o tym tylko, czy zacząć działać praktycznie? Bohaterowie "Stycznia" decydują się na drugą opcję.

W postaci Jazisa nietrudno odnaleźć nawiązania do biografii reżysera. W 1991 roku, urodzony w Rydze Viesturas, podobnie jak bohater filmu, był dziewiętnastolatkiem, i podobnie jak on czuł się zaskoczony spiralą następujących po sobie wydarzeń. To był prawdziwy "wiatr zmian" ze sławnej piosenki zespołu Scorpions. "Wiatr" zmieniający geopolityczną mapę Europy.

Wojciech Staroń, autor znakomitych zdjęć do filmu Kairišasa, koprodukcji łotewsko-litewsko-polskiej, w materiałach prasowych również odwołuje się do  wspomnień z tamtego okresu. Jako piętnastolatek fotografował w Polsce przemiany 1989 roku, na początku lat dziewięćdziesiątych przemycał z Wilna pierwszą kamerę 16 mm. Praca na planie "Stycznia", pozwoliła mu powrócić do tamtego czasu, prywatnych wspomnień. I tę dezynwolturę wyobraźni widać w zdjęciach, stanowiących jeden z największych atutów filmu - bohater jest filmowcem, zatem oglądamy na ekranie jego film, ale i archiwalia, a w końcu materiały kręcone podczas rozruchów. Rzeczywiste i wyobrażone (wyśnione), prawdziwe i zmitologizowane. W pracy Staronia wszystkie te elementy są tak samo wyraziste. Zdjęcia są poetyckie, ale nie przestylizowane; wyrafinowane plastycznie, zarazem wierne dokumentalnej strategii wybitnego operatora.

"Styczeń": Tak się kręci filmy historyczne. Szkoda, że nie w Polsce

Kameralny "Styczeń", nagrodzony między innymi Grand Prix na festiwalach w Tribece i w Rzymie, oraz wyróżniony nagrodą za reżyserię na Warszawskim Festiwalu Filmowym, może być także punktem odniesienia dla banalnych, topornych narracyjnie historycznych fabuł realizowanych w Polsce. Filmy historyczne miały być jednym z priorytetów produkcyjnych, efekt tych przedsięwzięć jest głęboko niezadowalający (mówiąc oględnie). Dużo, nie znaczy wcale dobrze.

Viesturas Kairišas, twórca znany przede wszystkim z dokonań w operze i w teatrze, postawił na małą narrację o przełomowym momencie w dziejach swojego kraju. Z pozycji jednego czy kilkorga bohaterów chciał zobaczyć więcej. I to się w "Styczniu" udało.

7/10

"Styczeń" (Janvāris), reż. Viesturas Kairišas, Łotwa, Polska, Litwa 2022, dystrybutor: Staron Film, premiera kinowa: 31 marca 2023 roku.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama