Reklama

"Sprawiedliwy" [recenzja]: Powrót

Kilkanaście lat po II wojnie światowej Hanna wraca do Polski. Ta podróż ma być przede wszystkim powrotem do mrocznej przeszłości. W debiucie fabularnym doświadczonego producenta i scenarzysty ("Róża"), Michała Szczerbica punktem wyjścia narracji staje się medal Sprawiedliwego wśród Narodów Świata. Polacy, którzy uratowali małą żydowską dziewczynkę, nie chcę go przyjąć. Uważają, że ich zachowanie było czymś oczywistym. Nie można nagradzać za coś, co musiało się wydarzyć.

Kilkanaście lat po II wojnie światowej Hanna wraca do Polski. Ta podróż ma być przede wszystkim powrotem do mrocznej przeszłości. W debiucie fabularnym doświadczonego producenta i scenarzysty ("Róża"), Michała Szczerbica punktem wyjścia narracji staje się medal Sprawiedliwego wśród Narodów Świata. Polacy, którzy uratowali małą żydowską dziewczynkę, nie chcę go przyjąć. Uważają, że ich zachowanie było czymś oczywistym. Nie można nagradzać za coś, co musiało się wydarzyć.
Urszula Grabowska, Ewelina Zawistowska i Katarzyna Dąbrowska w filmie "Sprawiedliwy" /materiały dystrybutora

W "Sprawiedliwym" powrót do przeszłości jest niejako wymuszony. Zarówno Hanna (Aleksandra Hamkało), która mieszka teraz w kibucu w Izraelu, jak i małżeństwo Anastazja (Urszula Grabowska) i Jan (Jan Wieczorkowski) nie chcą wracać do przeszłości. Dla każdego jest to w jakiś sposób bolesne. Bez względu na to, kto był ratowanym, a kto ratował.

W przypadku Hani krąg osób był dość szeroki. Aby uratować jedno dziecko, trzeba było zaangażowaniu kilkunastu osób, które oczywiście ryzykowały życiem swoim i swojej rodziny. Ten wątek pojawia się w filmie Szczerbica bardzo często. Najważniejszą relacją w "Sprawiedliwym" jest przyjaźń sześcioletniej Hani i Pajtka (Jacek Braciak) - lokalnego "odmieńca", którego nikt nie jest w stanie zrozumieć.

Reklama

Wizja "dobrych Polaków" i "zwykłego bohaterstwa" w "Sprawiedliwym" to wizualizacja marzenia o przeszłości. Oczywiście w biografii Hani - historii jej ratowania pojawiają się wątki antysemitów, szmalcowników, zwykłych szumowin, które zarabiały donosząc na innych. Generalnie jednak zachowaniem obowiązującym było podobno ciche bohaterstwo. Wszystkie inne "odchylenia" to tylko margines. Niby paleta postaw, ale koniec końców od początku wiadomo, które zachowanie było powszechne. Z taką wizją trudno się zgodzić, szczególnie dziś, kiedy polityka historyczna dotycząca II wojny światowej jest wykorzystywana do tego, aby budować po raz kolejny panteon bohaterów - narodu bez skazy.

Z drugiej strony dzieło Szczerbica to po prostu nieudany film, który nawet odrobinę nie przypomina "Róży" Wojciecha Smarzowskiego. Z pełną świadomością biograficznych odwołań w scenariuszu "Sprawiedliwego" trudno oprzeć się wrażeniu, że ta historia miała mieć przede wszystkim wymiar edukacyjny - w złym tego słowa znaczeniu. Na domiar złego realizacyjnie film przypomina fabularyzowane wstawki z telewizyjnych dokumentów historycznych.

O roli Aleksandry Hamkało trudno powiedzieć coś więcej, niż to, że jest to jedna z najgorszych kreacji aktorskich, jakie można sobie wyobrazić. Reszcie obsady też ciężko odnaleźć się w tej historii. Najbardziej szkoda Jacka Braciaka, który dwoi się i troi, aby tchnąć w swoją postać odrobinę życia i autentyczności. I na koniec muzyka, która jednocześnie bazuje na patosie i wprowadza atmosferę kiczu. Naprawdę ciężko obejrzeć "Sprawiedliwego" do końca i pozbyć się wrażenia, że bierzemy udział w projekcie edukacyjnym "Polscy Sprawiedliwi".

2/10

"Sprawiedliwy", reż. Michał Szczerbic, Polska 2016, dystrybutor: Monolith Films, premiera kinowa: 19 lutego 2016 roku.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy