"Sonic 3: Szybki jak błyskawica". Szybki, wściekły i dla całej rodziny

Jim Carrey w filmie "Sonic 3: Szybki jak byłskawica" /Paramount Pictures - Sega Sammy /Collection Christophel /East News

Stworzony przez firmę Sega jeż Sonic zdaje się mieć dawno za sobą najlepsze lata w branży elektronicznej rozgrywki. Niebieski futrzak przeżywał okres największej popularności na początku lat 90. XX wieku, gdy walczył o miano króla gier wideo z Mario. Jak zakończyła się ta rywalizacja, wiemy. Wystarczy przypomnieć, że Sonic pojawia się teraz gościnnie w grach sygnowanych imieniem wąsatego hydraulika. Na szczęście w kinie sympatyczny jeżyk nie radzi sobie najgorzej. Trzecia odsłona jego przygód jest chyba najlepszą z dotychczasowych. To także najfajniejsza część "Szybkich i wściekłych" od dawien dawna.

Fabuła jest prosta. Oto pojawia się nowe zagrożenie w postaci Shadowa (Keanu Reeves) - drugiego jeża, który potrafi poruszać się z nadnaturalną prędkością. Sonic (Ben Schwartz) wraz z liskiem Tailsem (Colleen O'Shaughnessey) i kolczatką Knuckles (Idris Elba) ruszają do akcji, jednak przeciwnik okazuje się dla nich za dużym wyzwaniem. Szybko dochodzą do wniosku, że muszą zwrócić się o pomoc do starego wroga — opłakującego porażki z poprzednich filmów doktora Iva Robotnika (Jim Carrey).

Reklama

"Sonic 3: Szybki jak błyskawica". Rodzina i przyjaciele są najważniejsi

"Sonic 3" jest filmem skierowanym przede wszystkim do młodszych odbiorców. Historia jest prosta, przewrotki fabularne łatwe do przewidzenia, charaktery rysowane grubą kreską, a bohaterowie często muszą głośno zaznaczyć, co wydarzyło się na ekranie dosłownie przed chwilą. Mimo tych infantylnych przywar całość wchodzi na poziom dzieła, przy którym będą bawili się i mali, i duzi. 

Wszystko za sprawą postawienia na tematykę rodziny. Na szczęście  odpowiadający za serię Jeff Fowler wiedział, jak ją zaserwować, by uniknąć toporności wspomnianego we wstępie cyklu z Vinem Dieslem. Serducho "Sonica 3" bije mocno i jest pełne najszczerszych uczuć. Twórcy umiejętnie wiążą wątki głównych bohaterów. Shadow tęskni za bliską osobą, a Robotnik bardzo chciałby takową posiadać (lub nie dostrzega, że już ją ma). Sonic ma natomiast pokaźne grono przyjaciół i nie może zapomnieć, że to w nich tkwi jego siła. Te trzy ścieżki rozwijają się i przeplatają zaskakująco fajnie, a emocje cały czas się zgadzają. Chociaż wszyscy wiemy, jak to się skończy, w oku czasem zakręci się łza.

"Sonic 3: Szybki jak błyskawica". Jim Carrey kradnie show

Nie ulega także wątpliwości, że Fowler rozwija się jako reżyser. Swój film naszpikował wizualnymi gagami, z których część wypada naprawdę zabawnie, a jeden — taniec w rytmie "Galvanize" zespołu The Chemical Brothers — wręcz znakomicie. Uśmiech przywołują również przekomarzania się Sonica z Knuckelsem oraz złośliwości Robotnika. Antagonistę dostajemy zresztą w dwóch wersjach i co tu dużo mówić — chemia Carreya z Carreyem jest wyjątkowa. Chociaż chciałbym, żeby komik wrócił do ról na miarę tej z "Zakochanego bez pamięci", cieszę się, że znalazł on wygodną odskocznię od emerytury w postaci szalonego naukowca. Dzięki temu przez moment znów doświadczamy energii i fizycznej komedii, za które pokochaliśmy tego aktora.

Carrey kradnie show, a Sonic i jego ferajna wypadają również bardzo sympatycznie. Ciamajdowaty i nieco zadufany w sobie, ale mający zawsze dobre chęci, jeż jest wdzięcznym protagonistą, a dumny, wyniosły i nierozumiejący ironii Knuckles bywa komediowym złotem. Także Shadow, odznaczający się posępną miną i ciągłą chęcią rozwalenia komuś łba, wypada zaskakująco fajnie przy całym swoim mroku smutnego gimnazjalisty. Szkoda tylko, że wśród tylu charakterów — podobnie jak w grach — ginie Tails, w grupie pełniący funkcję tego cichego i najmniej odbiegającego od społecznie przyjętej normy.

"Sonic 3: Szybki jak błyskawica". Zapierającej dech akcji tu nie uświadczymy

Trzeci "Sonic: Szybki jak błyskawica" wydaje się najlepszy z całej serii. Fowler znalazł do niej klucz, skupiając się przede wszystkim na swoich bohaterach, a akcję spychając na drugi plan. Nie jest ona zresztą zbytnio spektakularna. Mimo umownej "superszybkości" wszystkie postaci ruszają się nieco flegmatycznie, a w tych bardziej dynamicznych momentach zdają się dosłownie nic nie ważyć. Wystarczy tylko wspomnieć "teleportacje" Shadowa. Także rytm opowieści czasem siada — chodzi mi przede wszystkim o początek wątku londyńskiego. Szkoda zmarnowania Krysten Ritter, która w zaledwie jednej scenie ma szansę wykazać się swoim talentem komediowym. Sonic bierze też zły przykład z "Władcy Pierścieni: Powrotu Króla" i zdaje się kończyć o trzy razy za dużo. 

Na wszystkie te wady można jednak przymknąć oko. "Sonic 3: Szybki jak błyskawica" okazuje się prostą, acz niegłupią rozrywką dla całej rodziny. Nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, że twórcy nie chcą kończyć serii. Niech narobią tyle części, ile razy Vin Diesel był szybki i wściekły, a nawet dwa razy tyle. Zawsze chętnie spotkam się z tą wesołą ferajną.

7/10

"Sonic 3: Szybki jak błyskawica" (Sonic the Hedgehog 3), reż. Jeff Fowler, dystrybucja: United International Pictures, premiera kinowa: 3 grudnia 2025 roku. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Jim Carrey | Sonic 3: Szybki jak błyskawica
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy