"Small World": Kolejny taki film Vegi [recenzja]

Julia Wieniawa w filmie Partyka Vegi "Small World" /materiały prasowe

Przy okazji recenzji kolejnych filmów Patryka Vegi zwykłem żartować, że zamiast siadać do pisania kolejnych tekstów, wystarczy przygotować szablon, który poza kilkoma szczegółami (opis fabuły, imiona gwiazd) pasowałby do niemal każdego dzieła kontrowersyjnego reżysera. Tymczasem "Small World" miał być nowym otwarciem jego filmografii i jednocześnie najważniejszą produkcją wchodzącą do tej pory w jej skład.

Oczywiście te same obietnice słyszeliśmy już wcześniej, np. przy okazji "Polityki" i "Pętli" (by wspomnieć tylko tytuły z ostatnich dwóch lat). Nie jest też prawdą, że "Small World" jako pierwszy odchodzi od anegdotycznej struktury narracyjnej, będącej jednym ze znaków rozpoznawczych Vegi - tutaj należy wskazać okropne "Plagi Breslau". Wyjątkowy w najnowszej produkcji twórcy "Botoksu" jest ton. Film jest zupełnie pozbawiony wulgarnego humoru. Niestety, brak jednego elementu nie sprawia, że dzieło nagle staje się dobre. Słabości kolejnych produkcji Vegi nie wynikają przecież wyłącznie z chaotycznej, skupionej na kilkudziesięciu postaciach narracji i klozetowych żartów.

Reklama

"Small World" skupia się na Robercie (Piotr Adamczyk), policjancie, którego życie zmienia się, gdy pewnego dnia zatrzymuje samochód ze spanikowaną kobietą. Marta (Marieta Żukowska) krzyczy, że ściga ciężarówkę, w której znajduje się jej córka. Oboje udają się w pościg, jednak na ich oczach samochód przekracza granicę. Kobieta zwala całą winę na Roberta. Policjant postanawia za wszelką cenę odnaleźć jej dziecko. Poszukiwania zajmą mu kilkanaście lat. Trop będzie wiódł do różnych miejsc na świecie, a nasz bohater zetknie się z tym, co najgorsze w człowieku.

Nie dziwi fakt, że skupiając się na tak poważnych tematach, jak pedofilia i handel ludźmi, Vega postanowił zrezygnować z humoru najniższego poziomu. Niestety, wszystko inne pozostało bez zmian. Sięgając po tak ciężkie historie, twórcy powinni mieć minimum subtelności, empatii, wyczucia. Reżyser "Kobiet mafii" zamiast tego woli łopatologię, sensację, obsceniczność i tanie szokowanie. Vega nie zna umiaru, więc wszystkie okropieństwa są podniesione do potęgi entej. Zresztą wizja świata pozostaje bez zmian względem jego poprzednich dzieł. Zło, niekompetencja, korupcja, brutalność, bezwzględność, okrucieństwo - wszystko na swoim miejscu. Apogeum tego wszystkiego osiągamy w scenie zebrania bogatych pedofilów-satanistów.

Niezmiennie w stosunku do poprzednich produkcji twórcy "Pitbulla", realizacja wypada bardzo źle. Sam reżyser, mimo skupienia się na losach jednego bohatera, ponownie okazuje się kiepskim narratorem. Scenariusz wciąż jest chaotyczny, a całość wydaje się zlepkiem kilku odcinków serialu, które łączy osoba Roberta. Ogrom dziur logicznych przytłacza, a montaż często nie pozwala na ogarnięcie działania danej postaci w ramach jednej sekwencji. Najlepszym przykładem będzie początkowe porwanie czteroletniej Oli. Jeszcze gorzej wypadają późniejsze sceny, w teorii mające szokować, w rzeczywistości na zmianę nudne, obrzydliwe lub niezamierzenie śmieszne.

Szkoda przede wszystkim Piotra Adamczyka, który stara się stworzyć jakąś postać, mimo braku pomocy ze strony scenariusza (droga jego postaci przyprawia o ból głowy). "Small World" mógł teoretycznie być na poziomie znośnego VHS-owego akcyjniaka, w stylu lepszych rzeczy z Van Damme'em z XXI wieku - o gliniarzu, który skopał sprawę, a teraz za wszelką cenę stara się odkupić swoje grzechy. Nie da rady. Vega znów nakręcił ten sam film. Obrana przez niego tematyka nie pozwala na taryfę ulgową.

2/10

"Small World", reż. Patryk Vega, Polska 2021, dystrybucja: Kino Świat, premiera kinowa: 10 września 2021 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Small World
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy