"Sieranevada" [recenzja]: Arcydzieło rumuńskiego kina

Kadr z filmu "Sieranevada" /materiały prasowe

"Sieranevada", mający swą światową premierę podczas festiwalu w Cannes w 2016 roku film wybitnego rumuńskiego reżysera Cristiego Puiu, przedstawia kilka godzin z życia rumuńskiej rodziny.

Jest styczeń 2015 roku, niespełna tydzień po zamachu na redakcję Charlie Hebdo i czterdzieści dni po śmierci ojca Lary’ego. Mężczyzna przybywa wraz z żoną na stypę, ta nie może się jednak rozpocząć. Ksiądz spóźnia się, nie można więc przystąpić do obiadu. W mieszkaniu czeka kilkanaście osób z rodziny zmarłego, darzących się mniejszą lub większą sympatią - istna mieszanka wybuchowa. Nie mając nic lepszego do roboty, krewni zaczynają ze sobą rozmawiać. I zaczyna się arcydzieło.

Zapowiedzią debat podczas stypy jest pierwsza scena, w której Lary i jego żona kłócą się o kostium Disney’owskiej księżniczki kupiony dla córki. Sprzeczka jest perfekcyjnie napisana, zagrana i wyreżyserowana. Gdy oboje docierają na stypę do mieszkania matki mężczyzny, sytuacja powtarza się, tyle że tym razem bierze w niej udział kilkanaście osób.

Reklama

Bohaterowie rozmawiają i kłócą się o rzeczy błahe i ważne, komentują współczesną politykę i wspominają przeszłe burzliwe czasy, w końcu skupiają się na relacjach między sobą i rodzinnych sekretach. Przy okazji członkowie rodziny Lary’ego to w wielu przypadkach skrajne charaktery - od kuzyna zafascynowanego teoriami spiskowymi po ciotkę według której "za komuny było lepiej". Sam bohater jawi się w pierwszej chwili jako skrajny cynik, podburzający dla zabawy co bardziej zacietrzewionych krewnych. Szybko okazuje się jednak, że skrywa on ogromne pokłady emocji - i to niekoniecznie negatywnych.

Mając tylu aktorów i ograniczoną przestrzeń łatwo było o dzieło chaotyczne. Na szczęście Puiu nie pozwala sobie na nawet najmniejszy błąd: zbędną linijkę dialogu czy niepotrzebną postać w danej scenie. Wszystko zrealizowane na najwyższym poziomie, a wrażenie autentyczności jest na tyle duże, że pewnie niejednemu widzowi przypomną się sceny z własnego niezręcznego obiadu rodzinnego. Atmosfera ta może udzielić się tym bardziej, że podczas niespełna trzech godzin filmu kamera opuści mieszkanie tylko raz, na zaledwie kilkanaście minut.

Największą siłą "Sieranevady" jest miejscami przejmujący, innym razem ukazany w krzywym zwierciadle obraz społeczeństwa, wyłaniający się powoli z rozmów przedstawicieli kilku generacji. Powinienem napisać "rumuńskiego", ale niektóre z przemyśleń bohaterów wydają się być aktualne także w naszym kraju. Nie bez przyczyny żartuje się, że najlepsze filmy o współczesnej Polsce powstają właśnie w ojczyźnie Puiu.

"Sieranevada" to jeden z najlepszych filmów, jakie będą gościć na ekranach kin w 2017 roku. Chociaż trzygodzinny czas projekcji może niektórych odstraszyć, warto dać mu szansę. Myślę, że nikt się nie zawiedzie.

9,5/10

"Sieranevada", reż. Cristi Puiu, Rumunia, Chorwacja, Francja, Bośnia i Hercegowina 2016, dystrybutor: Gutek Film, premiera: 12 maja 2017 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Sieranevada
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy