Biblioteka Netfliksa oferuje szeroki wybór filmów, jeśli chodzi o świąteczne komedie romantyczne. W tym roku sezon na gatunek otworzyła nowość "Spotkajmy się w przyszłe święta", która niemal od razu znalazła się w TOP 10 najchętniej oglądanych tytułów. Zatem czy warto po nią sięgnąć?
- Główna bohaterka, Layla, próbując przeżyć bajkowy romans z mężczyzną swoich marzeń, przemierza Nowy Jork, by zdobyć najbardziej poszukiwane bilety w mieście: na wyprzedany świąteczny koncert grupy Pentatonix.
- 43-letnia Christina Milian, która wciela się w postać głównej bohaterki, Layli, wystąpiła już w kilku komediach romantycznych Netfliksa. Publiczność może pamiętać ją z filmu "Nie uciekniesz od miłości" z 2021 roku, czy "Miłość pod jednym dachem" z 2019.
- Film "Spotkajmy się w przyszłe święta" jest dostępny na Netfliksie.
Na Netfliksie sezon na świąteczne komedie romantyczne rozpoczął się wraz z początkiem listopada. Pierwszą premierą giganta streamingowego, i zarazem moją recenzencką ofiarą, okazało się "Spotkajmy się w przyszłe święta". Na wstępie warto zaznaczyć, że do tego gatunku podchodzę z pewnym dystansem, starając się dostrzegać mocne strony produkcji. Jak wypada więc najnowsza propozycja od Netfliksa?
Głowna bohaterka, Layla (w tej roli Christina Milian) w czasie świąt Bożego Narodzenia utknęła na lotnisku. Czekając na swój lot, poznaje czarującego Jamesa (Kofi Siriboe), z którym od razu znajduje wspólny język. Łączy ich przede wszystkim miłość do zespołu Pentatonix. W tamtym czasie Layla jest w związku, dlatego dwójka nowopoznanych obiecuje sobie, że jeśli za rok w święta obydwoje będą singlami, spotkają się na koncercie wspomnianej grupy.
Rok później okazuje się, że partner bohaterki ją zdradza. Tuż po tym, jak ich związek się rozpada, kobieta przypomina sobie o obietnicy złożonej Jamesowi. Wówczas okazuje się, że wszystkie bilety na koncert Pentatonix zostały wyprzedane. Layla robi wszystko, by pojawić się na wydarzeniu, a w zdobyciu biletu pomaga jej Teddy (Devale Ellis).
Film "Spotkajmy się w przyszłe święta" urzekł mnie niesamowitą chemią między Laylą a Jamesem. Ich rozmowa na lotnisku, choć krótka, wypadła nadzwyczajnie naturalnie jak na standardy świątecznych komedii romantycznych. Uwierzyłam w wytwarzającą się między nimi więź i naprawdę kibicowałam im, by spotkali się za rok na koncercie. Warto wspomnieć, że Christina Milian powoli staje się specjalistką od Netfiksowych romansów. Publiczność może pamiętać ją z "Nie uciekniesz od miłości" z 2021 roku, czy "Miłość pod jednym dachem" z 2019.
Niestety, z każdą kolejną minutą fabuła staje się coraz bardziej generyczna i przewidywalna. Layla (oczywiście) zakochuje się w Teddy'm. Chociaż za wszelką cenę pragnie zdobyć bilet na koncert, zaczynają dręczyć ją wątpliwości, związane ze spotkaniem z Jamesem. W końcu ma pod nosem przystojnego, zabawnego i czułego mężczyznę, jednak musi chwilę minąć, zanim zda sobie z tego sprawę.
"Spotkajmy się w przyszłe święta" to klasyczna komedia pomyłek. Layla i Teddy na różne sposoby starają się zdobyć bilet na koncert, lecz za każdym razem im się to nie udaje. Ich początkowe próby ogląda się z zaciekawieniem, lecz z czasem fabuła zaczyna wydawać się powtarzalna, a co za tym idzie - nużąca. I właśnie to jest powód mojej końcowej oceny. Film miał ogromny potencjał – świetną chemię między bohaterami i wiarygodne uczucie, ale z biegiem czasu wpada w utarte schematy bezlitosnego gatunku. Finał jest całkowicie przewidywalny, choć nie ukrywam, że były momenty, w których zaskakująco dobrze się bawiłam.
5/10
"Spotkajmy się w przyszłe święta", reż. Rusty Cundieff, USA. Data premiery na Netflix: 6 listopada 2024 r.
Czytaj więcej: Najlepsze filmy na Netfliksie. Nie możesz przegapić tych tytułów