Reklama

"Sęp": Nie mam pytań

"Sęp" to kryminalna historia o chłopcu, który stał się dobrym policjantem i miłości zwyciężającej zło. Brzmi banalnie?

Niestety, jest nawet gorzej niż banalnie. Kolejny raz piszę źle o polskim filmie? Tak, to też banalne, nudne i przykre. W przypadku "Sępa" Eugeniusza Korina może nawet bardziej, niż zwykle, bo film z różnych względów pozuje na dzieło bardzo niepolskie.

Prasa od jakiegoś czasu rozpisuje się na temat tego, że muzykę do filmu napisali twórcy z zespołu Archive. Powinno być mrocznie i duszno; świat przedstawiony powinien pulsować niepokojem, a krążący po nim bohaterowie błądzić i co chwilę upadać. Film Korina za sprawą muzyki powinien rozrywać mnie na strzępy, nieprzytomnie kruszyć od środka, zabijać raz za razem i utkwić w głowie. Żadna z tych emocji nie pojawiła się podczas seansu. Tuż po nim pozostało raczej wrażenie, że historia miała w sobie potencjał, jakiego nie wydobył reżyser oraz dobrych aktorów, których nie umiał poprowadzić.

Reklama

Z logiką narracji też w "Sępie" nie najlepiej. Tak samo jak wiele rozwiązań jest jasnych jak słońce, tak samo dużo pojawia się za sprawą klasycznej (nie dla kryminału, a greckiej tragedii) formuły deux ex machina. Korinowi ewidentnie zależało na zbudowaniu skomplikowanej intrygi, zmieszaniu wątków, zatarciu śladów i zaskakiwaniu widzów dramatycznymi zwrotami akcji. Ta ostatnia rzecz niewątpliwie mu się udała, reszta zostawia wiele do życzenia.

Akcja rozpoczyna się w latach osiemdziesiątych - poznajemy wówczas małego chłopca - Olka - który wpatrując się w nocne niebo przez lunetę zadaje Bogu pytanie o sens śmierci. Kiedy dorośnie będzie walczył o życie jako policjant, Aleksander. Nic się nie zmienił; zmianie nie ulegnie też nastawienie reżysera, który nadal grubymi nićmi będzie zszywał ze sobą metafizykę i sensacyjną psychozę. W szpony tej ostatnie wpadnie właśnie tytułowy Sęp - pracujący dla Centralnego Biura Śledczego Aleksander Wolin (Michał Żebrowski), kiedy zostanie zaangażowany do rozwiązania sprawy seryjnych porwań najniebezpieczniejszych więźniów z polskich zakładów penitencjarnych.

Pierwszy plan, na którym Żebrowski będzie brylował ramię w ramię z Danielem Olbrychskim (filmowym Bożkiem), jest oczkiem w głowie reżysera, który nie zadbał już o to, by zatroszczyć się także o bohaterów drugoplanowych. Fatalnie w roli kumpla Wolina wypada Robaczewski (Paweł Małaszyński); jeszcze gorzej, bo w typowo tvn-owski (czyt. emocjonalnie uproszczony i psychologicznie płytki) sposób kreowana jest kobieta Sępa, Natasza (Anna Przybylska). Zaskakująco źle wyglądają także zdjęcia Arkadiusza Tomiaka (operatora wizualnie wyrafinowanej "Obławy"!). Najgorszy jest jednak fakt, że jego reżyser - zamiast skupić się na realizacji porządnego thrillera - najwyraźniej zafascynował się Krzysztofem Kieślowskim i starał stworzyć przeżarte chrześcijańską moralnością dzieło na miarę "Dekalogu". Nic dziwnego, że poległ.

4/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Sęp", reż. Eugeniusz Korin, Polska 2012, dystrybutor: ITI Cinema., premiera kinowa 11 stycznia 2013 roku.

---------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama