Reklama

"Savages: ponad bezprawiem": Biznes w czasach maszynowych karabinów

Ofelia (aka O.), Ben i Chon żyją w namiętnym trójkącie, opartym na wzajemnym porozumieniu dusz. W słonecznej Kalifornii uprawiają najlepszą marihuanę na świecie i żyliby długo i szczęśliwie, gdyby w ich lukrowany indie świat nie wkroczyła bezlitosna, międzynarodowa korporacja (czyt. kartel narkotykowy).

Słowami - "pierdolcie się" - zaczyna się powieść Dona Winslowa "Savages: ponad bezprawiem", która stała się kanwą filmu Olivera Stone'a pod tym samym tytułem. Stephen King uznał, że "ta książka to Buch Cassidy i Sundance Kid ery karabinów maszynowych".

Jest napisana krótkimi zdaniami, dynamiczna i pozbawiona nadmiaru opisów spowalniających akcję - dokładnie taki sam jest film Olivera Stone'a. Reżyser nie daje ani swoim bohaterom, ani widzom, czasu na oddech. Cały czas trzyma wszystkich w napięciu i zmusza do ścierania się z bezlitosnym przeciwnikiem. Akcja rozwija się równolegle - jak sugeruje polski plakat filmu - na kilkunastu różnych, zazębiających się płaszczyznach.

Reklama

Ben (Aaron Johnson) i Chon (Taylor Kitsch) zostają pozbawieni towarzystwa O. (Blake Lively), kiedy dziewczyna zostaje porwana przez kartel narkotykowy Baja. Jest towarem przetargowym - albo chłopcy zgodzą się współpracować, (choć już zdążyli odmówić kolaboracji) i oddadzą wszystko w szpony mafii-korporacji - albo dziewczynie stanie się krzywda. Akcją dowodzi piękna i okrutna Elena (Salma Hayek), która współpracuje ze zdradzieckim Lado (Benicio Del Toro). Chłopcy próbują odzyskać O. przy pomocy agenta FBI, Dennisa (fantastyczny John Travolta!). Narracja jest pokawałkowana, każdy z bohaterów z determinacją dąży do swojego celu, okupuje to indywidualnym cierpieniem, a porażki zrzuca na karb własnej historii. Ich losy przecinają się i zazębiają w chwilach, kiedy żadnemu nie jest to na rękę. Ani od uwikłania w trybiki systemowej machiny zależności, ani od rozgrywek o władzę nie sposób jednak uciec.

System wchłania wszystko, co niezależne i wolne od hierarchii z szybkością, z jaką ruchome piaski pochłaniają tego, kto nieuważnie idzie przed siebie. Film ma jednak wywrotowy potencjał i nietrudno go zauważyć, mimo, że błyskawiczna akcja może doprowadzić, co delikatniejszego widza, do zawrotów głowy. Narracja filmu jest prowadzona z perspektywy O., co jest ewidentnym prztyczkiem w nos tych, którzy żyją w zmaskulinizowanej rzeczywistości. Poza tym, nie ukrywajmy, O. opowiada o savages (dzikich) i bynajmniej nie ma wówczas na myśli tylko siebie, Bena czy Chona.

Kim są dzicy? Tymi, którzy stworzyli cywilizację "kurczowo uczepioną cienkiego pasa ziemi między oceanem i pustynią", by pod sztandarem uporządkowanego, zhierarchizowanego systemu mordować, kraść i handlować ludźmi. "Uczyniliśmy bóstwa z bogactwa i zdrowia", czytamy na jednej z ostatnich stron powieści, "Stworzyliśmy religię narcyzmu. W końcu zaczęliśmy uwielbiać samych siebie. Ale to i tak nie wystarczyło." Gdzie w takim świecie jest miejsce na raj? Raj na ziemi to życie poza systemem? To postulat nierealny? Cytując Dona Winslowa - tym, którzy w niego nie wierzą - chciałabym móc powiedzieć - "pierdolcie się".

7/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Savages: ponad bezprawiem" ("Savages"), reż. Oliver Stone, USA 2012, dystrybutor: UIP, premiera kinowa: 28 września 2012 roku.

---------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Oliver Stone | recenzja | film
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama