"Sauvage" [recenzja]: O wolności

Felix Maritaud w scenie z filmu "Sauvage" /materiały prasowe

Camille Vidal-Naquet nakręcił swój debiutancki film we współpracy ze środowiskiem paryskich pracowników seksualnych. Najważniejszym celem była próba odtworzenia realiów życia głównego bohatera, który miał być częścią tej społeczności. Reżyser poświęcił trzy lata pracy tylko po to, żeby jego film nie hołdował stereotypom.

Pierwsza scena to wizyta u lekarza. Nic nadzwyczajnego. Ogólne badania, powracający kaszel i duszności. Lekarz jest bardzo dokładny i delikatny. Ciało pacjenta wygląda na zmęczone i wyeksploatowane. Finał tej wizyty lekarskiej ma zupełnie inny wydźwięk, niż można było się spodziewać. Pacjent wychodzi z "gabinetu" z banknotem pięćdziesięciu euro w tylnej kieszeni spodni. Nie ma w tym nic przerażającego.

Leo (Felix Maritaud) mieszka na ulicy, ale to jego wybór. Nie wiadomo, co działo się z nim wcześniej i co skłoniło go do podjęcia takich, a nie innych decyzji. Pracuje seksualnie na ulicy, ale ma też stałych klientów. Często jest narażony na przemoc ze strony innych. Pomocy szuka u zaprzyjaźnionych pracowników seksualnych. Być może nawet jest zakochany w jednym z nich, ale koniec końców chodzi o odrobinę czułości. Generalnie Leo robi, co chce i na co ma ochotę. Nie ma w tym nic z młodzieńczego buntu. Chodzi po prostu o to, żeby żyć tak, aby nikomu nie robić krzywdy.

Reklama

W filmie Vidal-Naqueta jest kilka scen przemocy, które bynajmniej nie odsyłają do zjawiska kryminalizacji środowiska pracowników seksualnych. Jeśli ktokolwiek w tym filmie jest "zdemoralizowany", to ci statystyczni obywatele - klienci. "Sauvage" ma na złość wymykać się jednoznacznej ocenie. Nie chodzi o zbudowanie współczucia w stosunku do głównego bohatera. Nie ma tu miejsca na rozwiązania w stylu "książę na białym koniu", który, niczym Richard Gere w "Pretty Woman" Roba Marshalla, wyciągnie Leo z "piekła". Twórcy "Sauvage" starają się ominąć wszystkie fantazje dotyczące świata pracowników seksualnych i pokazać, jak bardzo zróżnicowane jest to środowisko i jak mało o nim wiemy.

Tytuł filmu odsyła do "dzikości" głównego bohatera, który nie tylko podejmuje spontaniczne decyzje, ale przede wszystkim nie czuje się ofiarą. Taki punkt wyjścia jest tym bardziej ciekawy, kiedy przywołamy poprzednią kreację aktorską Feliksa Maritauda w filmie "120 uderzeń serca" Robina Campillo. Wcześniej radykalny, polityczny aktywista walczący o prawa ruchu LGBTQ, teraz wolny ptak, który żyje gdzieś poza wspólnotą. Bez wątpienia po raz kolejny Maritaud stworzył rolę, która nie pozostawia obojętnym. Obraz jego ciała, na którym dosłownie zapisują się kolejne doświadczenia życiowe, zostanie w pamięci na długo.

7/10

"Sauvage", reż. Camille Vidal-Naquet, Francja 2018, dystrybutor: Tongariro Releasing, premiera kinowa 31 maja 2019 roku.


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Sauvage
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy