Różnica poglądów wywołuje ogólnokrajową awanturę. Kino moralnego niepokoju?

Kadr z filmu "Wytłumaczenie wszystkiego" /Aurora Films /materiały prasowe

James Joyce zapytany o fenomen swojego pisarstwa, powiedział, że wystarczy połączyć element własnej biografii z innymi losami, tak tworzy się literatura. "Wystarczy połączyć" - tak tworzy się kino. Gábor Reisz, jeden z najciekawszych węgierskich twórców młodego pokolenia, autor głośnych, nagradzanych i dystrybuowanych na całym świecie obrazów, "Sens życia oraz jego brak" czy "Najgorsze wiersze świata", w najnowszym filmie, "Wytłumaczenia wszystkiego", skorzystał z rady autora "Dublińczyków". "Wystarczy połączyć": osobiste z uniwersalnym, prywatne ze zbiorowym.

  • Gorące budapeszteńskie lato. Licealista Abel przygotowuje się do egzaminu dojrzałości. Chłopak jest zakochany w swojej najlepszej przyjaciółce Jance. Dziewczyna z kolei żywi uczucie do żonatego nauczyciela historii Jakaba. Ten z kolei jest w konflikcie z konserwatywnym ojcem Abla. Napięcia w mocno podzielonym węgierskim społeczeństwie się ujawniają, gdy egzamin maturalny Abla z historii przeradza się w ogólnokrajowy skandal.
  • "Wytłumaczenie wszystkiego" na ekranach polskich kin od 13 września. Zobacz zwiastun filmu.

Pod wieloma względami ten czterdziestoczteroletni twórca wydaje się stylistycznie bliski przedstawicielom rodzimego kina niepokoju moralnego z lat siedemdziesiątych. Węgry bolą Reisza, podobnie jak Falka, Holland, Kieślowskiego czy - ich ówczesnego patrona - Wajdę, bolała Polska.

Chce nam o tym bólu opowiedzieć, ale jest świadomy, że o opresji, przemocy, o dyktaturze Orbana, można mówić jedynie za pośrednictwem języka ezopowego. Skupić na człowieku, przeciętym i przypadkowym bohaterze, który jak niegdyś Filip Mosz czy Antoni Gralak w filmach Kieślowskiego będzie swego rodzaju papierkiem lakmusowym, odbijającym schorzenia państwa od lat konsekwentnie podążającego w stronę przemocowej matni.

"Wytłumaczenie wszystkiego": kino moralnego niepokoju?

Bezpośrednim pretekstem powstania "Wytłumaczenia wszystkiego" były wydarzenia z 2021 roku - zorganizowane przez studentów demonstracje i protesty w Budapeszcie przeciwko przekształceniom Akademii Teatralno-Filmowej (SZFE) i de facto odbierającym uczelni artystyczną i metodologiczną autonomię. Kierownictwo i członkowie Senatu Akademii zrezygnowali w proteście ze stanowisk, a studenci rozpoczęli okupację budynku.

Gábor Reisz wykorzystał tę sytuację do stworzenia obrazu skonfliktowanego, politycznie spolaryzowanego społeczeństwa węgierskiego.

Bohaterem filmu jest maturzysta, Abel (Gáspár Adonyi-Walsh), zakochany w koleżance (Lilla Kizlinger), która z kolei afektem obdarza charyzmatycznego nauczyciela historii (András Rusznák).

Banał, najbardziej wyświechtany schemat filmowych historii. Reisz wykorzystuje jednak ów fabularny szkielet, znany z dziesiątek młodzieżowych obyczajówek, do prowokacyjnej opowieści o swoim kraju, o Węgrzech skłóconych, wewnętrznie rozbitych i zdezorientowanych. Robi to w  stylu, w którym mogą przejrzeć się się także Polacy, Czesi, Amerykanie...

Wszystko w tym filmie rozgrywa się szybko, przez przypadek, spirala nieszczęść. Ludzie tworzą obozy: konserwatyści kontra liberałowie, opozycja i zwolennicy Orbana, kłótnie (lub przemilczenia) rozsadzają rodziny. Chłopak, Abel, potyka się na egzaminie maturalnym. Żeby jakoś to wyjaśnić, wkręca politycznie nielubianego nauczyciela historii. Jest łatwym celem.

Dzięki mediom, social mediom przede wszystkim, sprawa urasta do rangi ogólnokrajowej awantury. Niewiele potrzeba, żeby wybuchła bomba społecznego ostracyzmu. Wystarczy niewielki konflikt, albo - jak w tym wypadku - różnica poglądów. I nie ma znaczenia, czy ktoś naprawdę jest winny, czy niekoniecznie.

Każdy ma coś na sumieniu

Zaskakuje konwencja tego filmu - Reisz wydaje się kontynuatorem linii największych węgierskich twórców - Miklósa Jancsó czy Károly Makka. Opowiadając o polityce, o podziałach społecznych, pokazując politykę, nie musi posiłkować się szyderstwem, formułą groteski czy kina gangsterskiego.

Przeciwnie, twórca "Najgorszych wierszy świata" łagodzi obyczaje. Przeprowadza filmowy konflikt w zasadzie nieinwazyjnie; jak Jancsó w "Desperatach" czy w "Czerwonym psalmie", przygląda się bohaterom ze zrozumieniem, z uwagą, także z pewną pobłażliwością.

Nie jest bowiem ważne, czy mówimy o abituriencie, jego prawicowych rodzicach, infantylnej dziennikarce społecznej, czy o antyorbanowym nauczycielu. Każdy ma coś na sumieniu. Nie wszystko jednak stracone. Możemy jeszcze spróbować coś sobie wytłumaczyć. "Wystarczy połączyć".

8/10

"Wytłumaczenie wszystkiego" (Magyarázat mindenre), reż. Gábor Reisz, Węgry 2023, dystrybutor: Aurora Films, polska premiera kinowa: 13 września 2024 roku.

 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Wytłumaczenie wszystkiego
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy