Reklama

"Rogi" [recenzja]: Detektyw diabła

Ig (Daniel Radcliffe) budzi się pewnego ranka z rogami na czole. Ig ma rogi, ponieważ ludzie mają go za diabła - ktoś zamordował jego dziewczynę Merrin (Juno Temple), prawdziwego anioła, maskotkę całego miasta, i to właśnie on jest głównym podejrzanym. Dla Iga rogi są przekleństwem, ale też błogosławieństwem, bo dzięki nim zarówno najbliżsi, jak i obcy wyjawiają mu swoje grzechy.

Dziwaczny i pulpowy do potęgi piątej pomysł, tak jak i cała historia, pochodzi z powieści Joego Hilla, prywatnie syna Stephena Kinga. Pozwala on posklejać różne, niekoniecznie przystające do siebie konwencje. Na pierwszym planie dostajemy coś pomiędzy horrorem a baśnią. Na drugim - śledztwo, w którym magiczne rogi pełną funkcję skopolaminy. Na trzecim - czarną komedię, w której kolejni, mniej lub bardziej szanowani, członkowie lokalnej społeczności w groteskowych wybuchach wyznają swoje winy. Na czwartym - melodramat, który dochodzi do głosu w długich scenach retrospekcji. Wszystkie te elementy zgrabnie się łączą i wzajemnie na siebie pracują. "Rogi" to świetnie napisany film.

Reklama

Ze spójnością scenariusza nie idzie jednak w parze spójność stylistyczna. Alexandre Aja - bardzo zdolny reżyser, mistrz w inscenizowaniu masowych rzezi, czego dowodzą "Wzgórza mają oczy" i "Pirania 3D" - nie potrafi znaleźć wizualnego klucza do tej opowieści. Scenom fantastycznym towarzyszą siermiężne efekty komputerowe, które wydają się zbyt cukierkowe i infantylne, jak na tak mroczną opowieść. Sceny miłosne wypełniają złote światło i "intymna" mgiełka, reprezentujące rom-komowy standard, czyli po prostu skrajny kicz. Natomiast pojedyncze wybuchy przemocy są zaskakująco drastyczne.

Aja - twórca pomysłowy, ale i prostolinijny - wyraźnie tęskni za gore i ucieka w jego stronę, kiedy tylko może. Nie czuje się zbyt pewnie, opowiadając historię, która wymaga od niego czegoś więcej niż budowania napięcia i nakręcania spirali szoku. Nie radzi sobie z bohaterami, którzy oprócz kości i flaków mają też osobowości, aspiracje i przeszłość. Z tego powodu obyczajowa warstwa "Rogów" wydaje się płaska i nieprzekonująca. Płaskie są sceny, w których poznajemy dzieciństwo Iga, jego przyjaciół i początek jego wielkiej miłości do Merrin - wyglądają one jak montażówka najbardziej banalnych scen z kina młodzieżowego, pojawia się w nich nawet domek na drzewie. Płaski jest też portret rodzinnego miasteczka bohaterów - można odnieść wrażenie, że ogranicza się ono do kilku domów, dwóch knajp i lasu.

Prawdopodobnie najbardziej żywą rzeczą w tym filmie jest rola Radcliffe'a. Młody aktor, który przez wiele lat użyczał swojej twarzy Harry'emu Potterowi, znajduje w "Rogach" okazję do przypomnienia światu, że nie jest już czarodziejem w okularach i sweterku. Blady i nieogolony, pijany lub zdesperowany, nieustannie szarżuje i robi to naprawdę dobrze. Czuć w nim energię, której Aja nie potrafi niestety skanalizować.

5,5/10

---------------------------------------------------------------------------------------


"Rogi" ("Horns"), reż. Alexandre Aja, kanada, USA 2014, dystrybutor: Monolith Films, premiera kinowa: 31 października 2014.

--------------------------------------------------------------------------------------

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: diabły
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy