Kate Beckinsale wraca do kina aktorskiego i przypomina nam, że potrafi świetnie grać. Porzuca - mam nadzieję, że na dłużej - kostium wampirzej mścicielki na rzecz gorsetu, sukni, kapeluszy i zaprasza nas na wytworne angielskie salony na herbatkę i pogawędkę o związkach. Zapachniało Woodym Allenem?
Whit Stillman, amerykański reżyser kina autorskiego, postanowił przenieść na ekran nowelę "Lady Susan" autorstwa najsłynniejszej pisarki romansów - Jane Austen. To pierwszy film kostiumowy Stillmana, ale chyba każdy chciałby tak debiutować. Reżyser swobodnie czerpie z książkowego źródła, wydobywając z niego to, co najbarwniejsze, czyli złośliwy humor i przerysowane postaci, ale opowiada "Lady Susan" na nowo.
Główną bohaterką tej przyjemnej farsy jest wciąż młoda i piękna wdowa lady Susan Vernon, której mąż nieszczęśliwie odszedł jakiś czas temu. Susan próbuje poradzić sobie bez niego u boku, a to dla kobiety w XVIII wieku sytuacja nad wyraz niekomfortowa. Susan jednak nie tylko nie rozpacza, ale wręcz świetnie czuje się jako singielka, gorzej z jej portfelem. Zmuszona do korzystania z noclegu u krewnych próbuje dobrze wydać za mąż córkę, przy okazji myśląc też o sobie. Lady Susan jest sprytna i piękna, co ciężko znoszą "salony" i usta zazdrosnych koleżanek, którym dostarcza powodów do plotek. Otoczona wianuszkiem zalotników Susan musi wykazać się inteligencją, by sprostać wymaganiom sytuacji. Na szczęście sztuka dyplomacji męsko-damskiej i damsko-damskiej nie jest jej obca. W jej ustach odmowa to niemal komplement, zwłaszcza jeśli trafi na podatny grunt niemądrego zalotnika. Oby miał on jednak pokaźny portfel, to będzie liczył się w staraniach o rękę pięknej damy.
Największą zaletą tego obrazu jest jego niebanalny urok i nieszablonowy humor, w którym czułam Allenowskiego ducha. Stąd też film jest cudownie przegadany, a precyzyjne i skrzące się humorem dialogi to siła tego błyskotliwego spektaklu. Woody Allen zrobiłby taki film, gdyby nie nakręcił go lata temu - pamiętacie "Sen nocy letniej?". W porównaniu z Allenem Stillman wydaje się nieśmiały w swoim opowiadaniu o zdradzie i romansach, ale ostrze jego ironii jest równie ostre.
"Przyjaźń czy kochanie?" - jak dla mnie jedno i drugie. Film Stillmana to urocza, inteligentna i bardzo zabawna opowieść o intrygach, związkach, miłości i przyjaźni. W tle buzują emocje, które kontrolują bezlitosne konwenanse. Kate Beckinsale w roli lady Susan przypomniała mi o swoim niezwykłym talencie aktorskim - zagrała błyskotliwie, a jej postać, mimo że zakłada kostium, jest bardzo współczesna.
Ten film to błyskotka, która cieszy oko i ucho. Niby nic wielkiego, ale takie filmy są idealne na wieczór po ciężkim, pracowitym dniu. Ten obraz nie zostanie wam w pamięci na dłużej, ale w danej chwili dostarczy waszemu organizmowi sporą dawkę endorfin.
8/10
"Przyjaźń czy kochanie?" [Love & Friendship], reż. Whit Stillman, USA, Irlandia, Holandia, Francja 2016, dystrybutor: Forum Film, premiera kinowa: 24 czerwca 2016