Reklama

"Przyjaciel do końca świata": Apokalipsa nie wybiera

Kiedy przeciętny agent ubezpieczeniowy Dodge (Steve Carell) dowiaduje się, że już za miesiąc gigantyczna asteroida zniszczy Ziemię, podobnie jak reszta obywateli przeżywa szok. Jednak następnego ranka wstaje punktualnie do pracy i próbuje zgodnie z planem wypełnić wszystkie swoje obowiązki. Żona Dodge'a w przeciwieństwie do niego wpada w panikę. Informacja o zbliżającej się katastrofie oznacza dla niej jedno - zostawić wreszcie tego naiwnego nudziarza!

W "Przyjacielu do końca świata" najważniejsza jest apokaliptyczna wizja, która zmienia życie bohaterów, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nagle wszystkim zaczyna się bardzo śpieszyć. Każdy próbuje doświadczyć jak najwięcej. Nie ma wątpliwości, że znane z katastroficznych filmów science-fiction "arki dla wybrańców" to marzenie jedynie tych najbogatszych obywateli.

Dla Dodge'a sens mają jedynie wspomnienia z młodości. Gdyby kiedyś, dawno temu związał się ze swoją szkolną miłością, Olivią jego życie nawet w obliczu katastrofy byłoby coś warte.

Reklama

Odtrutką dla nudziarza z firmy ubezpieczeniowej może być jedynie młoda, energiczna Penny (Keira Knightley). Dziewczyna pali jointy, słucha dobrej muzyki z płyt winylowych, gustuje w nawiedzonych żołnierzach z przedmieść i przede wszystkim nie boi się żadnego ryzyka. Na dokładkę cudaczny pies-znajda o imieniu Sorry, który uratował Dodge'a przed samobójstwem. Ta wesoła gromadka na kilka dni przed Armagedonem wyrusza w podróż, która ma być spełnieniem straconych nadziei i buntem przeciwko zbliżającej się tragedii.

W filmie debiutantki Lorene Scafarii po raz kolejny żegnamy się z naszą cywilizacją z powodu kosmicznej zawieruchy, na którą nie mamy żadnego wpływu. Podobnie jak w "Ostatniej miłości na Ziemi" (reż. D. McKenzie) losem "wybranym" okazuje się być historia miłosna pary, która tak na dobrą sprawę nigdy nie powinna mieć ze sobą nic wspólnego. Scafaria zamiast pielęgnować grozę rozstania i samotności woli za wszelką cenę pozostać optymistką. Spadający asteroid jest ważny, ale romantyczna podróż do miłości swojego życia jest najważniejsza. Ludzie na ulicach w szale niszczą to, na co pracowali czasem po kilkadziesiąt lat, ale co z tego, jeśli nieznajomy potrzebuje pomocy w sprawach wagi sercowej.

Zarówno Steve Carell, jak i o dziwo Keira Knightley doskonale czują się w tej absurdalnej narracji o ostatnich, wielkich, melodramatycznych buntownikach. Co jakiś czas buńczucznie wygłaszają deklaracje "do końca moich dni", mając największy ubaw z absurdalności swoich wyborów. Pomagają sobie, poświęcają się i koniec końców odnajdują lekarstwo na nękający ich "brak spełnienia". W tej idyllicznej historii apokalipsy tradycyjnie liczy się zestaw podstawowych wartości - od uczciwości po pomoc bliźniemu. Bez względu na zbliżający się koniec warto ponownie odnaleźć w sobie dawno zapomnianą moralność. Nawet kiedy na niebie pojawiają się ciemne chmury wystarczy wybrać się na plażę, gdzie samozwańczy kaznodzieja pobłogosławi wszystkich i wymówi sakramentalne - wszystko będzie dobrze.

Apokalipsa nie wybiera, traktuje wszystkich tak samo - mówi w pewnym momencie Dodge. Szkoda tylko, że czas chaosu, w przeciwieństwie do samej katastrofy musi przypominać biblijną historyjkę, w której tylko "wybrani" i pogodzeni z własnym przeznaczeniem doświadczą oświecenia.

6/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Przyjaciel do końca świata" ("Seeking a Friend for the End of the World"), reż. Lorene Scafaria, USA, Singapur, Indonezja, Malezja 2012, dystrybutor: Forum Film, premiera kinowa: 13 lipca 2012 roku.

---------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: apokalipsa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy