"Proceder", nowa produkcja braci Węgrzyn, zdecydowanie bardziej udana od ich debiutanckiej "Wściekłości" (2017), to filmowa biografia popularnego rapera Chady. Muzyk zmarł półtora roku temu, ale podejrzane okoliczności jego śmierci wciąż budzą nad Wisłą duże emocje. Zwłaszcza, że Chada zginął w momencie, gdy jego kariera nabierała rozpędu i w końcu ułożył sobie życie osobiste.
Tomasza Chadę (Piotr Witkowski) poznajemy, gdy stara się przeżyć na ulicy, niekoniecznie brudząc sobie przy tym bardzo ręce. Szybko wchodzi w komitywę z niejaką Łysą (Małgorzata Kożuchowska). Specjalizują się w kradzieżach samochodów. Muzyk co rusz ląduje w więzieniu, a pobyty na wolności wykorzystuje na poznawanie pięknych kobiet i nagrywanie rapowych kawałków. Kiedy wreszcie zostaje zauważony, zyskuje producenta, a zarazem anioła stróża, w postaci "Kroka" (Antoni Pawlicki).
Sęk w tym, że Chada jest niczym duże dziecko i lubi rozrabiać, zwłaszcza gdy do listy jego problemów dochodzi uzależnienie od narkotyków. Jednocześnie mężczyzna nagrywa znakomite, ujmujące prawdą kawałki, stając się ikoną tak zwanego ulicznego rapu. Po latach i do niego w końcu uśmiecha się szczęście, zaczyna odnosić sukcesy zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym, ale właśnie wówczas przeszłość się o niego upomina, zła karma wraca.
"Proceder" to typowe kino rozrywkowe, nieco na wzór "Jesteś Bogiem" udanie łączące opowieść o życiu rapera z jego muzyką, którą film jest przesiąknięty. I podobnie jak w produkcji Leszka Dawida, gdzie gwiazdą był Marcin Kowalczyk, dzielnie wspierany przez Dawida Ogrodnika i Tomasza Schuchardta, tu też mamy aktorski popis. Mowa o odtwórcy głównej roli, absolwencie łódzkiej "filmówki" Piotrze Witkowskim. Aktor mocno zmienił się fizycznie do roli i wspaniale poradził sobie z wymagającymi utworami Chady.
"Tomek pozwolił mi zbliżyć się do samego siebie" - wyznaje szerzej nieznany dotąd Witkowski, który postawił przede wszystkim na rzetelny portret skonfliktowanego wewnętrznie muzyka. I choć młody aktor zapewnia, że nie wykorzystał tej roli na użytek własnej kariery, to po premierze filmu z pewnością zrobi się o nim głośno. To głównie dzięki niemu, nieco jednak przydługi film braci Węgrzyn po prostu dobrze się ogląda.
Zbyt długi metraż, to niestety nie jedyna wada "Procederu". O ile wątki fabularne zawiązane w pierwszej połowie filmu są interesujące i pozwalają emocjonalnie zaangażować się w opowieść, to o wiele słabiej wypada pod tym względem drugie sześćdziesiąt minut. Kibicujemy Chadzie, gdy jest drobnym przestępcą, a później złodziejem samochodów, wzrusza jego relacja z matką (Ewa Ziętek) i przyjaźń z "Krokiem", ale zupełnie nie są nas w stanie przekonać jego sercowe rozterki. Zwłaszcza miłość do młodej studentki Moniki (Agnieszka Więdłocha) wypada mocno nienaturalnie. Być może dlatego, że zarówno romans z dziewczyną, jak i konfrontacja z jej rodzicami, granymi przez Gabrielę Muskałę i Jana Frycza, to historia trochę z innej bajki - tak jakby ktoś przez przypadek zmienił kanał i trafił na komedię romantyczną.
Fani rapera z pewnością będą mieć spore zastrzeżenia, także co do finału całej opowieści. Rozumiem, że taki sposób odebrania życia Chadzie, był o wiele bardziej atrakcyjny wizualnie, ale fabularnie to rozwiązanie zbyt naiwne, łatwe do zakwestionowania przez wyrobionego widza. Niezbyt przypada do gustu także próba zrzucenia z muzyka części odpowiedzialności za jego postępki na czasy, w jakich przyszło mu żyć. W tej interpretacji po kapitalistycznej transformacji Chada i jemu podobni zostali pozostawieni sami sobie, dlatego podejmowali niezbyt trafne życiowe wybory. Ten nieudany społeczny wątek, którego apogeum jest kradzież futra, jako jeden z przejawów tej swoistej walki klas, był naprawdę zbędny. Życiorys Chady obroniłby się sam.
5,5/10
"Proceder", reż. Michał Węgrzyn, Polska 2019, dystrybutor: Mówi Serwis, premiera kinowa 15 listopada 2019 roku.