Cztery kobiety, cztery wieloletnie przyjaciółki - to powinno wystarczyć. Szczególnie, jeśli w rolach głównych występują: Jane Fonda, Diane Keaton, Candice Bergen i Mary Steenburgen. "Pozycja obowiązkowa" Billa Holderman czerpie oczywiście z legendarnego "Seksu w wielkim mieście". W tym przypadku jednak chodzi przede wszystkim o opowieść kobiet, które według sporej części społeczeństwa powinny już grzać nogi przed telewizorem na emeryturze. Ich życie dobiegło przecież końca. Dzieci, mąż, praca - wszystko załatwione.
Oczywiście mamy do czynienia z czterema paniami z pokaźnymi portfelami. Holderman (reżyseria i scenariusz razem z Erin Simms) umieszcza swoje bohaterki w świecie pięknych domów, zapierających dech w piersiach widoków i setek butelek szampana i białego wina.
Punktem wyjścia jest tradycja klubu książkowego, którą dekady temu rozpoczęła Erica Jong i jej "Strach przed lataniem". Teraz lektury są mniej feministyczne. W torebce każdej z bohaterek pojawia się trylogia o przygodach pana Greya i panny Steele. I to jest prawdziwy tajfun. Od tego momentu zaczyna się poszukiwanie miłości albo przynajmniej chwilowego uniesienia.
Panie rozmawiają o seksie, przerzucają się wspomnieniami sprzed lat, wracają do dawnych kochanków. Holderman uruchomił wszystkie możliwe, romantyczne klisze. Diane Keaton jako Diane mierzy się z miłością od pierwszego wejrzenia z podróży samolotem. Tym jednym jedynym okazuje się być pilot (Andy Garcia). Jane Fonda jako właścicielka hotelu przyjmuje w gości dawnego chłopaka Arthura (Don Johnson), a Candice Bergen - Sharon korzysta z dobrodziejstwa internetu. W małżeństwie żyje tylko Mary Steenburgen - Carol - która mierzy się z problemem braku namiętności w związku. To jej mąż dostanie piwo z Viagrą i skończy się to niespodziewaną wizytą policji.
"Pozycja obowiązkowa" to ten typ komedii, który opiera się na aktorkach. Ich osobowość, talent i jakość gry aktorskiej są w stanie zmienić nawet najgorszy i najbardziej sztampowy scenariusz. Fani i fanki Jane Fondy z serialu "Grace i Frankie" powinni być zachwyceni.
Próżno pastwić się nad przesłaniem filmu. W końcu sam prolog, czyli Grey jako primus motor zmian życiowych wszystkich bohaterek, to gruba przesada. Miejmy nadzieję, że nikt nie będzie tego traktował poważnie, choć zamierzenie twórców było zupełnie inne.
W Polsce razi przede wszystkim tłumaczenie tytułu. Nagle z dyskusyjnego klubu książki, który po latach wraca do łask, także w naszym kraju powstała "Pozycja obowiązkowa". Nie ma sensu tłumaczyć powodów takiej decyzji, ale aspekt "greyowski" stał się nagle najważniejszy. Szkoda, bo nie ma to najmniejszego sensu.
7/10
"Pozycja obowiązkowa", reż. Bill Holderman, USA 2018, dystrybutor: Monolith Films, premiera kinowa: 25 maja 2018 roku.