Reklama

Postradać niewinność

"Jak spędziłem koniec lata", reż. Aleksei Popogrebsky, Rosja 2010, dystrybutor: Art House, premiera kinowa 7 stycznia 2010 roku.

Zamknij za sobą drzwi opuszczonego, starego domu. Owieje cię niecodzienny chłód. W wyobraźni zaczniesz kreślić szkic mapy, zapełnionej przez upiory, czające się za rogiem. Będąc wewnątrz, możesz pójść schodami na strych albo zejść do piwnicy. Na samą myśl o którejkolwiek z dróg, na plecach pojawią się dreszcze, bo nie wiesz, co cię czeka. W małym, ukrytym pokoju w "Stalkerze" Andrieja Tarkowskiego spełniały się niewypowiedziane marzenia. W obrębie stacji meteorologicznej na wyspie Aarczym, na Oceanie Arktycznym, w filmie Alekseia Popogrebsky'ego "Jak spędziłem koniec lata" realnych kształtów nabierają tylko koszmary. (Od)głosy stają się bardziej wyraziste, energia nie znajduje ujścia, a oko w oko stanąć można jedynie z tworami duszy zżeranej przez strach.

Reklama

Pasha (Grigoriy Dobrygin) to praktykant, który spędza wakacje na stacji wraz z jej stałym pracownikiem, Siergiejem (Siergiej Puskepalis). Wraz z młodym chłopakiem stajemy się obserwatorami miejsca, w którym indywidualne doświadczenie jest wydestylowane z zagraconego, miejskiego pejzażu. Ciszę zagłuszają tylko szelesty plastikowej torebki z cukierkami i pomruki CB radio.

Kiedy Siergiej wypływa na połów pstrągów do pobliskiej laguny, chłopak odbiera wiadomość o wypadku, który miała żona i syn kolegi. Powodowany strachem i podskórną chęcią zemsty za przyłapanie na oszustwie w trakcie pomiarów, Pasha nie przekazuje mu tej informacji. Śmierć, która zawisła nad rodziną Siergieja, osiada wtedy całym ciężarem na ramionach (nie)winnego chłopaka. Toczy duszę niczym robak jabłko. Atmosfera zagęszcza się od nadmiaru emocji. W ciszy nie tylko każdy dźwięk nabiera intensywności, ale i każda myśl staje się dużo lepiej słyszalna, odbija się echem i powraca zwielokrotniona. Wszystko jest namacalne tak samo: strach, zimna ryba przyłożona do czoła, duchota sauny i lodowata woda, wlewająca się do butów.

Świat w filmie Popogrebsky'ego z wolna, ale sukcesywnie nabiera charakteru thrillera. Na tle świadomie zbudowanej monotonii potęguje się wrażenie, że Pasha zaczyna gubić się w rzeczywistości. Łańcuch przyczynowo - skutkowy zostaje przerwany przez obcą mu logikę działań Siergieja. Reżyser sugeruje, że świat przedstawiony opiera się na modelu walki z szaleńcem. Każdy z bohaterów jest nim po trosze, żaden do końca. Psychiczna destrukcja dotyka zaś widza, któremu trudno utożsamić się z którymkolwiek z mężczyzn. Wszyscy stąpają po cienkim lodzie. Czują podobny rodzaj walki o przetrwanie i zmęczenie ciała, co bohater "Essential Killing" Jerzego Skolimowskiego. Dotyka ich analogiczna niepewność co do faktu, przed czym uciekają i kto kogo goni. Akcja nabiera tempa, chaos wgryza się pod skórę, wyspa zamienia się w klaustrofobiczny labirynt. I co zadziwiające, nic nigdy się nie kończy, bo nic w ogóle się nie zaczęło.

8/10

Nie wiesz, w którym kinie możesz obejrzeć film "Jak spędziłem koniec lata"? Sprawdź repertuar kin w swoim mieście!

A.B.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: koniec lata
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy