"Portret o zmierzchu": Kochać do bólu
"Portret o zmierzchu" to historia kobiety uwikłanej w okrutny, patriarchalny świat, nad którym władzę dzierżą ludzie, którzy boją się emocji. Debiut reżyserski Angeliny Nikonowej został uhonorowany nagrodą dla Najlepszego Pierwszego lub Drugiego Filmu podczas zeszłorocznego Warszawskiego Festiwalu Filmowego.
Sytuacja zmagającej się z męskim światem filmowej Mariny w metaforyczny sposób nawiązuje do problemów, jakie musiała pokonać Angelina Nikonowa podczas realizacji swojego fabularnego debiutu. Przez niemal dziesięć lat od ukończenia Szkoły Sztuk Wizualnych w Nowym Jorku i powrotu do Rosji była odsuwana na margines przez producentów, którzy nie ufali w to, że kobieta może dysponować talentem i narzędziami umożliwiającymi sprawną realizację filmów. "Portret o zmierzchu" powstał więc przy minimalnym budżecie zgromadzonym dzięki wkładom własnym oraz na podstawie scenariusza innej, również odrzucanej przez system kobiety, Olgi Dychowicznej, która zagrała w filmie główną rolę.
Kreowana przez Dychowiczną bohaterka, Marina, to atrakcyjna trzydziestolatka, której nie satysfakcjonuje szare życie w gorzkim kłamstwie. Mieszkanie na kredyt? Mąż nieudacznik? Przyjaciele, którzy są bardziej skorzy do zdrady niż pomocy? To elementy układanki, z której ma powstać portret szczęśliwego życia. Marina stara się dopasować i dobrze uśmiechać do złej gry. Jako pracownica ośrodka opieki społecznej jak tonący brzytwy chwyta się także wiary, że patologiczne rodziny można uzdrowić podczas jednego spotkania z psychologiem. Wszystko w niej pęka dopiero, gdy jednego dnia jej torebka zostaje ukradziona przez sprawców, którzy nigdy nie zostaną odnalezieni, a ona sama brutalnie zgwałcona przez grupę lokalnych policjantów z drogówki.
Podczas swoich urodzin kilka dni później, niczym bohaterka z "Festen" (1998) Thomasa Vinterberga rodem, Marina wstaje z krzesła, wznosi toast za hipokryzję i dziękuje wszystkim przyjaciołom za lata krzywd. Jej zachowanie jest z lekka nieprzewidywalne, ale do pewnego momentu uzasadnione psychologicznie. Upokorzona Marina planuje zemstę, odwiedza miejsca, w których była w dniu, gdy została zgwałcona. Katuje się wspomnieniami i desperacko szuka swoich oprawców.
Dychowiczna świetnie oddaje schizofreniczną, pełną niepokoju atmosferę, którą upaja się Marina. Realizm dramatycznej sytuacji, w jakiej znalazła się kobieta, jest świetnie podkreślony zdjęciami wykonanymi aparatem fotograficznym Canon Mark II, na którym pracowała reżyserka. Brud i szarzyzna późnojesiennego krajobrazu w przejmujący sposób oddają zaś beznadzieję, która ciąży na ramionach mieszkańców post-sowieckiego kraju.
Angelina Nikonowa w bardzo precyzyjny sposób wbija ostrze krytyki w system zobojętniały na ludzką krzywdę. Obojętność jest w filmie Rosjanki najłagodniejszą formą nietolerancji na indywidualizm, szczerość, walkę o samego siebie i własne wartości. Portret malowany o zmierzchu mógłby charakteryzować się zatartymi krawędziami i przytłumionymi barwami. Ten, który tworzy Nikonowa i Dychowiczna, jest jednak wyraźny, krytyczny i naturalistyczny jak karykaturalny szkic kreślony pośpiesznie, ale pewną ręką i ostro zaostrzonym ołówkiem.
7/10
---------------------------------------------------------------------------------------
"Portret o zmierzchu", reż. Angelina Nikonowa, Rosja 2011, dystrybutor: Art House, premiera kinowa: 17 sierpnia 2012
---------------------------------------------------------------------------------------
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!