Policyjny musical sześciu szalonych perkusistów!
"Nieściszalni", reż. Johannes Stjarne Nilsson, Ola Simonsson, Francja, Szwecja 2011, dystrybutor: Kino Świat, premiera kinowa: 15 kwietnia 2011
Muzyczni terroryści postanawiają opanować miasto i obdarzyć jego mieszkańców serią czterech niezapomnianych koncertów. Wszystko w ramach zemsty za konserwatyzm, kabotynizm i brak zrozumienia dla eksperymentu!
Film Stjaerne i Simonssona odniósł sukces na ostatnim Warszawskim Festiwalu Filmowym - otrzymał Nagrodę Publiczności i Nagrodę Sekcji Wolny Duch. Sami twórcy zostali docenieni dobre kilka lat wcześniej na festiwalu w Cannes, kiedy ich krótkometrażówka "Music for One Apartment and Six Drummers" została pokazana w ramach oficjalnej selekcji imprezy. Wtedy też narodził się pomysł na nakręcenie filmu o mieście - instrumencie, w którym muzyka powstaje na bazie dźwięków, które wydają przedmioty codziennego użytku, które słyszymy codziennie, przez co przestają robić na nas jakiekolwiek wrażenie.
Sześciu szalonych muzycznych przestępców postanawia sparaliżować miasto za pomocą swojej muzyki. Ta grupa sześciu terrorystów - perkusistów wygrywa swoje zwariowane rytmy wykorzystując szpitale, banki, buldożery i w konsekwencji ludzi. Na ich drodze staje młody detektyw Amadeusz Warnebring, który pochodzi z tzw. "muzycznej rodziny". Jego rodzice są muzykami, jego brat jest cenionym i sławnym dyrygentem, a on sam namiętnie gardzi muzyką. Atak perkusistów mimowolnie jest wymierzony w samego Amadeusza, który koniec końców postanawia rozprawić się z "przestępcami" ich własną bronią.
"Nieściszalni" to przede wszystkim zaskakująca komedia z anarchistycznymi aspiracjami, która rzeczywiście jest w stanie zahipnotyzować swoją widownię. Przede wszystkim należy docenić świeży i nowatorski scenariusz tej szalonej historii oraz wkład pracy, jaką włożyli twórcy, aby zrealizować większość scen w trakcie wspomnianych wyżej czterech koncertów.
Ten niskobudżetowy, odważny i w pewien sposób eksperymentalny film zachwyca niekonwencjonalnymi dialogami, wywołując wśród widzów salwy śmiechu. Mimo iż momentami ociera się niebezpiecznie o całkowicie niepotrzebne wątki romansowe, w konsekwencji kończy się ironiczną diagnozą współczesnego światka artystycznego. Na dokładkę sfrustrowany policjant, który zmaga się ze swoimi rodzinnymi traumami i obsesjami, całkowicie odstaje od typowego wzorca bohatera filmu akcji.
Tytułowe "dźwięki hałasu" pozostają w pamięci na długo, a ekscentryczni szwedzcy muzycy i ich błyskotliwe występy prowokują do marzeń, że może kiedyś, w najbliższej przyszłości ktoś w Polsce zdecyduje się na taki rodzaj lekkiego, artystycznego eksperymentu, który oczywiście będzie miał znamiona rewolucyjne. Oby ten moment nastąpił szybko!
7/10