"Po drugiej stronie snu": Wyśnione zbrodnie
Punkt wyjścia filmu Rebeki Daly zwiastuje solidne kino grozy. Główna bohaterka Arlene budzi się w lesie obok ciała martwej dziewczyny. Przestraszona, ale i niepewna, czy to już jawa, czy wciąż jeszcze sen, wraca do domu. Odtąd wraz z widzem będzie zastanawiać się, kto zabił.
"Po drugiej stronie snu" nie ma jednak wiele wspólnego z kryminałem ani z thrillerem. Chociaż bohaterka zostaje wrzucona w wir zdarzeń, jakby wbrew swojej woli, nie stanie się główną podejrzaną, nie będzie musiała walczyć o oczyszczenie z zarzutów. Na szczęście dla niej, gdyż wstrząśnięta morderstwem lokalna społeczność zachowuje się bezwzględnie w stosunku do podejrzanych, których najczęściej sama wskazuje.
Tym razem padło na Killena (Sam Keeley), który spotykał się z ofiarą. Chociaż świat chłopaka właśnie się zawalił, mieszkańcy miasteczka już wydali na niego wyrok. Na jego widok zaczyna się zabawa w głuchy telefon, którym przekazywane są podszepty i plotki. Nie ma nawet mowy, by tak jak reszta zdruzgotanej społeczności leczył smutki w kieliszku. Chłopak jest naznaczony, więc nawet barmanka w lokalnym barze, kluczowym miejscu na mapie miasteczka odmawia mu sprzedaży cydru.
Trzeba przyznać, że Daly znakomicie udało się wydobyć grozę z małej społeczności. Znudzonych monotonią życia mieszkańców reżyserka portretuje w taki sposób, że właściwie każdy z nich mógłby znaleźć się na liście podejrzanych. Ich zblazowane twarze, ograniczone do pracy w fabryce możliwości zawodowe i wytarte z ambicji plany na przyszłość wprowadzają do filmu specyficzny klimat, dzięki któremu miejsce, gdzie żyją, z powodzeniem mogłoby posłużyć za scenerię horroru. Podglądając tych bohaterów, trudno nie mieć pewności, że to właśnie ktoś spośród nich dokonał zbrodni.
Jednak Arlene podejrzewa także siebie. Dziewczyna od najmłodszych lat ma problem z somnambulizmem. Lunatykując, znalazła się obok ciała ofiary, ale co zdarzyło się wcześniej? Arlene obsesyjnie próbuje zbliżyć się do świata zabitej Ginny, jakby w ten sposób mogła rozgrzeszyć się przed samą sobą. Znaleźć powód, który pozwoli jej mieć pewność, że nie popełniłaby zbrodni, bądź argument przemawiający za tym, że to ona może być mordercą.
Reżyserce najlepiej wychodzą sceny, kiedy pozostawia Arlene samą. Daly stawia sobie wysoko poprzeczkę, jej mentorem wydaje się Roman Polański, a inspiracją jego "Wstręt". Tak jak w filmie Polaka, tak i u Irlandki zamknięta w czterech ścianach mieszkania bohaterka rozpoczyna konfrontację z najgroźniejszym przeciwnikiem - samą sobą. Efekt jest o tyle interesujący, że Daly nie wprowadza do swojego filmu retrospektyw, dzięki którym widz wzbogaciłby swoją wiedzę o poczynaniach Arlene we śnie.
Dzięki takiemu zabiegowi sami musimy rozstrzygnąć, w którym miejscu kończy się jej świadome poszukiwanie kontaktu z otoczeniem Ginny, a zaczyna chorobliwa obsesja. Możemy, śladem lokalnej społeczności, sami wydać na bohaterkę wyrok. Albo zamiast ferować wyroki, oddać się przyjemności płynącej z obcowania z tym obrazem. Ta płynie przede wszystkim ze znakomitej gry aktorskiej Antonii Campbell-Hughes. To na jej barkach opiera się ciężar "Po drugiej stronie snu". Bez niej nie pozostało zbyt wiele.
6/10
---------------------------------------------------------------------------------------
"Po drugiej stronie snu" ("The Other Side Of Sleep"), reż. Rebecca Daly, Australia, Nowa Zelandia, Irlandia, Wielka Brytania 2011, dystrybutor: Vivarto, premiera kinowa: 24 maja 2013 roku.
---------------------------------------------------------------------------------------
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!