"Plan B" [recenzja]: To właśnie miłość

Kinga Preis w filmie "Plan B" /materiały dystrybutora

W "Moich córkach krowach" Kinga Dębska poruszała kwestie godzenia się ze stratą bliskich i siostrzanego pojednania. Mimo prostej obyczajowej ramy, dzięki barwnym postaciom i brawurowej obsadzie udawało jej się nas jednocześnie bawić, wzruszać i skłaniać do refleksji. "Planem B" reżyserka wyraźnie obniża loty. Zamiast uniwersalnego tematu z gatunku najtrudniejszych i najbardziej osobistych, bierze na warsztat temat uniwersalny, ale znacznie mniej oryginalny - miłość we współczesnej Warszawie. Co jednak pocieszające, przerabia go z wyczuciem niespotykanym zwykle w polskich komediach romantycznych.

Może to wynikać po części z faktu, że "Plan B" z klasyczną komedią romantyczną nie ma nic wspólnego. Choć konstrukcyjnie film jest kolejną odpowiedzią na brytyjski hit "To właśnie miłość", co nie powinno dziwić, bo za scenariusz odpowiada Karolina Szablewska, scenarzystka "Listów do M." i "Po prostu przyjaźń", znacznie bliżej mu do skromnego dramatu o relacjach międzyludzkich niż do wesołej historyjki o rozkwitającym uczuciu. Oczywiście, znajdziemy tu także wątki komediowe, a nawet kilka ironicznych żartów, ale zasadnicza część filmu opiera się na kryzysowych sytuacjach w życiorysach piątki obcych sobie bohaterów.

Reklama

W skrócie: Natalię (Kinga Preis) po kilkunastu latach zostawia mąż, na dodatek robi to tuż po tym, jak ich córka wylatuje na studia do Stanów Zjednoczonych; kochanek Agnieszki (Edyta Olszówka) ginie w wypadku kolejowym; dziewczyna Mirka (Marcin Dorociński) zostawia go, gdy mężczyzna wychodzi z więzienia; Klara (Roma Gąsiorowska) odrzuca zaloty wszystkich adoratorów, opętana myślą o cierpiącym w samotności ojcu, a Janula (Małgorzata Gorol) wynagradza sobie brak miłości przypadkowymi randkami. Każde z nich tuż przed walentynkami próbuje znaleźć własne szczęście: raz będzie miało ono postać wesołego psiaka - Kotleta; raz przystojnego obcokrajowca (Rory Keenan), wreszcie - niespodziewanego spotkania, które otworzy bohaterów na nowe relacje. Wszystko po to, by pokazać, co liczy się w życiu naprawdę.

Dębska prowadzi wszystkie historie z dużą dozą empatii i zrozumienia, pozwalając wybrzmieć problemom, które dręczą poszczególne postaci. Jest tu motyw skomplikowanego powrotu do rzeczywistości po odsiadce, jest wątek uzależnienia od ojca (niemalże freudowskiego), jest kilka obrazów różnego podejścia do straty - zarówno ostatecznej, jak i "przejściowej". Są także żarty - a to z bezradności psychologów, a to z naszej potrzeby "wygadania się" ze zmartwień (nawet jeśli słuchającym jest pies), a to z desperackiej próby zachowania pozorów wśród najbliższych. Dębska wyraźnie ma przy tym ambicje, by powiedzieć "to właśnie miłość" - tak wygląda nasza emocjonalność w XXI wieku. Problem w tym, że nie zawsze jej się to udaje.

"Plan B" cierpi, niestety, na bardzo nierówny scenariusz. Obok angażujących opowieści o przezwyciężaniu trudności, mamy parę wątków niemal nieprzystających do całości, bo tak pozbawionych polotu. Nieznane nam są motywacje Klary, trudno zrozumieć przemianę Januli, nie sposób uwierzyć w desperację Brytyjczyka - Liama. Poszukiwaniu bliskości bohaterów towarzyszy również nadmierna ckliwość, podkreślana przez zabiegi rodem z produkcji TVN-u: romantyczne przeboje na ścieżce dźwiękowej, wymuszone wstawki komediowe i zakończenie balansujące na granicy pretensjonalności. Nawet jeśli reżyserka przez większość filmu stara się trzymać "emocje na wodzy", kilkoma scenami niebezpiecznie zbliża się do poziomu dzieł pokroju "Porady na zdrady".

Tym, co nie zawodzi na żadnym etapie, jest natomiast doskonała obsada. U Dębskiej błyszczą przede wszystkim kobiety: Kinga Preis i Edyta Olszówka. Pierwsza to mistrzyni śmiania się przez łzy, druga to królowa pełnych rozpaczy spojrzeń - ich kreacje zdecydowanie potrafią przenieść historie postaci na nowy poziom.

Preis i Olszówce dorównuje Marcin Dorociński - on jednak przez większość "Planu B" zdaje się nie tyle grać, co po prostu być sobą. Efektem pracy aktorów jest kilka wybitnych scen, jak ta, gdzie Natalia doprowadza do ruiny swoje mieszkanie, albo ta, gdzie kreowana przez Dorotę Kolak Barbara streszcza przepis na marynowane śledzie na szpitalnym łóżku. W takich chwilach widać, że Dębska nie straciła ciętego języka i uważnego spojrzenia znanego z "Moich córek krów".

Nowelowa budowa, która sprawia, że każdy powinien znaleźć w "Planie B" historię dla siebie, towarzyszące obrazowi ciepło i płynąca z ekranu szczerość są zazwyczaj w stanie przykryć "zwykłość" i płytkość całej opowieści. Choć brakuje wymiaru "meta", który pozwoliłby nam prawdziwie zaangażować się w losy bohaterów, film Dębskiej to wciąż produkcja stojąca o kilka klas wyżej od większości polskich komedii o miłości. Dla wszystkich wrażliwców będzie to idealny wybór na Walentynki. Pozostałym zostaje oczekiwanie, że następnym razem reżyserka pójdzie w nieco innym kierunku i znajdzie tekst, w którym wykorzysta sto procent swojego talentu.

6/10

"Plan B", reż. Kinga Dębska, Polska 2018, dystrybutor: Next Film, premiera kinowa: 2 lutego 2018 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Plan B (film)
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy